KULTURA, MODA

Subtelna, zwiewna i świeża. Sanah – nowe oblicze polskiej sceny muzycznej (wywiad)

12.07.2019 Antonina Rafałowska

Subtelna, zwiewna i świeża. Sanah – nowe oblicze polskiej sceny muzycznej (wywiad)
Fot. Sanah / Thedreams Studio

Z Sanah spotkałam się w warszawskiej kawiarni jednego z ostatnich czerwcowych poranków. Pomimo deszczowej aury dobry humor nie opuszczał jej nawet na sekundę. Zarażała uśmiechem i inspirowała swoimi opowieściami o największej pasji jaką jest muzyka. Nie był to z pewnością zwykły wywiad, gdyż przerodził się w prawie dwugodzinną rozmowę o życiu. Dziś, w dzień premiery jej trzeciego singla ,,Solo”, prezentujemy Wam zapis tej rozmowy pełnej iskier, których przecież tak wiele w jej piosenkach. 

Na wstępie wielkie gratulacje zdobycia tytułu licencjata na warszawskim Uniwersytecie Muzycznym Fryderyka Chopina! Widziałam wczoraj na Twoim Instagramie radość ze zdanego egzaminu!

Już dawno nie byłam tak zestresowana jak wczoraj! Co prawda na skrzypcach gram około 14 lat, czyli od siódmego roku życia. Wcześniej uczęszczałam do szkoły muzycznej im. Grażyny Bacewicz w Warszawie. Do dziś stresuje mnie, kiedy muszę wystąpić z instrumentem przed większą publicznością.  Niby powinnam być przyzwyczajona do tego stresu, a nie panikować przed każdym występem. Teraz musiałam ponownie zmierzyć się z tym stresem i to na zaliczeniu studiów!  Całe szczęście udało się zdać i to celująco. Aż się zdziwiłam, że aż tak wysoko oceniła mnie komisja!

Trzeba wierzyć w siebie! Bez tego ani rusz. Grasz też na pianinie?

Tak, od 5 klasy podstawówki. W szkole muzycznej od zawsze uczyłam się gry na skrzypcach jako głównego instrumentu, a pianino było tym dodatkowym, narzuconym odgórnie przez szkołę.

Śpiewu również się uczyłaś?

Chciałam i nawet szukałam kiedyś zawzięcie kogoś, kto by mnie pokierował w mojej wokalnej drodze, ale ciągle zmieniałam swoje wybory. Ostatnio udało mi się znaleźć świetną osobę, ale przez dyplom i egzaminy na studiach trochę to zaniedbałam na rzecz gry na skrzypcach. Teraz mam już praktycznie wolne i będę mogła poświęcić na to znacznie więcej czasu. Wydaje mi się, że mam sporo rzeczy, nad którymi powinnam popracować. Bez nauczyciela nie będzie to łatwe..

Alicja Majewska nigdy nie uczyła się śpiewu, a jej głos podaje się jako przykład tego niestarzejącego się, a wręcz coraz lepszego z roku na rok. Może tędy droga?

Może (śmiech). Pytanie jednak jak dużo czasu poświęcała na ćwiczenia w domowym zaciszu. Słyszałam, że treningi wokalne niezwykle pomagają. Sama staram się robić to tylko kiedy mam czas. Widzę, że jest to pomocne i potrzebne. Planuje kontynuowanie nauki muzycznej na uczelni. Chciałabym zdobyć tytuł magistra. Wiedza z tego zakresu na pewno mi nie zaszkodzi, a może tylko polepszyć moje horyzonty w tworzeniu przyszłego repertuaru. Chciałabym móc powiedzieć, że jestem również z wykształcenia muzykiem, a nie tylko samozwańczą jednostką. Teraz kiedy w końcu mam trochę luźniejszy grafik, przede wszystkim ze względu na wakacje, mogę skupić się na szkoleniu głosu. Mam setki melodii, aranżacji, teraz tylko pozostaje napisać do nich polskie teksty. W głowie pojawiały mi się już słowa, które wiem, że będą pasować. Jak czuję, że tekst siedzi, że działa i że łapie mnie za serce to potem leci już z górki.

Od kiedy piszesz piosenki?

W wieku 9 lat zaczęłam próbować swoich sił, nie były to jednak w pełni gotowe kompozycje. Zaledwie ich zarysy. Wymyślałam proste melodie i słowa. Pierwsze prawdziwe i pełne piosenki powstały chyba w wieku 11-12 lat. Wszelkie pomysły zapisywałam w nutach, co wiadomo zajmowało mi po kilka godzin… Niby prosta sprawa, ale zapisywanie nut w tak młodym wieku nie było to takie proste. Później odkryłam dyktafon i zaczęłam na nim nagrywać melodie. Do dziś używam go zawsze, kiedy przyjdzie mi do głowy jakiś pomysł.

Zawsze pisałaś po polsku?

Nie, przez większość czasu pisałam po angielsku. Mój tata bardzo dobrze mówi w tym języku, więc od najmłodszych lat otaczał mnie jeżyk angielski. Po angielsku jest też większość piosenek, które słyszymy na co dzień, więc pisanie po angielsku było dla mnie oczywiste i prostsze. To w polskich tekstach jestem jeszcze nieobeznana i potrzebowałam tu trochę inspiracji. Chociażby u Ani Dąbrowskiej. Jak usłyszałam jej twórczość doszłam do wniosku, że warto wykorzystywać potencjał ojczystego języka. Później odkryłam Bitaminę. Zachwyciły mnie ich tekstowe kombinacje, lekkość i żart. Ich piosenki i oni sami są autentyczni między innymi dzięki temu, że używają jeżyka potocznego. Chciałabym właśnie w ten sposób patrzeć na swoje teksty i twórczość – z lekkością i nieoczywistością. Ostatnio zachwycam się zbiorem listów Osieckiej i Przybory. Zapisuję też sobie w notatkach ciekawe słowa, często też trochę archaiczne, które później chciałabym wykorzystać w swoich utworach.

W filmie ,,Prosto w serce” z Hugh Grantem i Drew Barrymore w rolach głównych jest taka kwestia, że ,,muzyka w piosence jest jak seks, ale to jej słowa są miłością i dojrzałym związkiem”. Dopiero pisząc coś po polsku jesteśmy w stanie bardziej docenić grę słów, wszelkie stylistyczne zagrywki?

Tak, zdecydowanie. Po polsku to jest coś bardzo wartościowego, bo szybciej do nas trafia dzięki językowej przystępności. Zaczynam to dopiero odkrywać, musiałam napisać kilka kompozycji, żeby to dostrzec i docenić. Te teksty robią ogromną robotę, a melodia schodzi na dalszy plan. Pamiętam, że kiedy wcześniej pisałam wyłącznie po angielsku kombinowałam z melodiami nieustannie. Szukałam ogromnej różnorodności, a napisanie tekstu zajmowało mi max 30 minut. Dziś to tekst jest dla mnie najważniejszy. Często piszę coś na szybko po angielsku, żeby zobaczyć jak słowa ,,leżą” w melodii i czego jej potrzeba. Potem pod ten rytm tworzę już polskie słowa.

Która piosenka była Twoją pierwszą w całości napisaną po polsku?

,,Siebie zapytasz” to była taka moja pierwsza piosenka całkowicie po polsku. Razem z ,,Cząstką” oba single stworzyłam pod kuratelą Kuby Galińskiego. On też, razem z Magdą Wójcik z zespołu Goya, zmotywował mnie do tego, żebym skupiła się na polskich tekstach. Magda ma niesamowitą głowę i motywuje mnie do tego, żeby być odważniejszą w moich tekstach i się nie bać. Mówi zawsze ,,Zuzia, to Twoja historia i Twoje teksty. Nie staraj się robić nic na siłę”. Zawsze kiedy mam ,,zacinkę” w pisaniu to idziemy razem z Magdą do Wedla na Krakowskim Przedmieściu i te spotkania stymulują mnie do pisania dalej. ,,Bez słów” natomiast to mój pierwszy kawałek na YouTube. Wyprodukował go Olek Kowalski, ja napisałam słowa, chodź tam jestem jeszcze podpisana imieniem i nazwiskiem –  Zuzanna Jurczak.

Właśnie, skąd pseudonim!

To tak naprawdę to nic skomplikowanego. Kiedy jeszcze pisałam po angielsku chciałam trafić z moją muzyką za granicę. Uznałam, że najlepiej byłoby wymyślić taki pseudonim, który będzie łatwo wymówić wszędzie. Skoro nazywam się Zuzanna, a po angielsku to jest Susannah, to skróciłam to do Sanah. Nietrudne do wymówienia zarówno w Polsce jak i na świecie

H na końcu pseudonimu jest bezdźwięczne?

Tak, choć ostatnio zaczyna mi się bardziej podobać ,,Sanah” z dźwięcznym H na końcu. Jest jakieś takie bardziej wyraziste. Lepiej brzmi.

Dzielisz się z rodziną swoimi nowymi kompozycjami?

Rodzice bardzo mnie wspierają, ale dzielę się z nimi utworami, które są już bardziej kompletne. Oni co prawda zazwyczaj za wszystko mnie chwalą, jak to rodzice, ale to sześcioro mojego rodzeństwa zawsze jest ostrymi krytykami tego, co tworzę. To daje mi inną perspektywę na wiele rzeczy, które piszę i śpiewam. To dzięki rodzicom zaczęła się moja cała przygoda i mogę śmiało powiedzieć, że dzięki nim jestem tutaj gdzie jestem dziś. Zaczęło się od prezentu na święta. Podarowali mi kilka godzin w studio nagraniowym Izabelin. Zaśpiewałam wtedy kilka swoich anglojęzycznych kawałków. Pan Andrzej Puczyński ze studia jest w tej historii postacią kluczową, bo to on po usłyszeniu moich piosenek pokazał je kolejnym osobom, w tym z wytwórni Universal Music Polska i Magic Records. Potem już wszystko się potoczyło szybko. Wytwórnia podpisała ze mną umowę, zaczęłam nagrywać kolejne utwory, otwierać kanał na Youtubie i oczywiście udało się zaśpiewać wspólnie z Mattem.

Duet z Mattem Duskiem był chyba dla Ciebie ogromnym przeżyciem!

To była taka pierwsza tak poważna współpraca. Pewna osoba z wytwórni zaproponowała Mattowi współprace i wysłała mu moje wokale. Przyjął je entuzjastycznie. Sam nawet mi powiedział, że kiedy ktoś dogrywa wokale do jego piosenek i powstaje zgrany duet, to jest lepsze niż to kiedy śpiewa solo. Duety urozmaicają wykonania. Mi się bardzo podobają jego wcześniejsze kolaboracje, chociażby ten z Margaret czy Edytą Górniak. Po nagraniu piosenki przyszła pora na teledysk. Nie miałam wcześniej pojęcia ile osób jest zaangażowanych w taką produkcje. Każdy jest od czegoś i nie ma miejsca na żaden przypadek. Plan trwał cały dzień. Byłam wymęczona, ale było warto – wyszło świetnie, a przeżycia zostaną ze mną już na zawsze.

Kto jeszcze z artystów, również tych polskich Cię inspiruje?

Uwielbiam Dawida Podsiadło. To niezwykłe, że można – jak śpiewa –  ,,nie mieć już miejsca na kolejny diament” i pomimo ogromnego sukcesu nadal pozostać skromnym. Mało jest tak świadomych artystów. Dawid jest dla mnie ogromnym autorytetem – zarówno pod względem tekstów, muzyki jak i osobowości.

Zaśpiewał nawet Twoje nagranie na koncercie!

Tak, pod koniec trasy ,,Wielkomiejski Tour” wykonał na żywo mój utwór ,,Cząstka”. Miałam łzy w oczach, kiedy o tym usłyszałam. Wzruszyło mnie, że akurat mój utwór na tyle mu się spodobał, że postanowił zagrać go live. Nie wyobrażam sobie innej osoby w Polsce, która mogłaby wykonać tę piosenkę i mnie tak poruszyć. Piękny gest z jego strony, za który jestem mu ogromnie wdzięczna!

A wyobrażasz sobie Wasz wspólny duet?

Oj, to jest moje marzenie! Byłoby oczywiście cudownie, ale na ten moment skupiam się na swoim materiale. Mam tego trochę i myślę, że nadejdzie też pora na wszelkie współprace. Z wieloma osobami chciałabym wystąpić… Nie podejmuje jednak decyzji pochopnie, wszystko jest przemyślane na spokojnie. Poruszyło mnie też, że radio Trójka doceniło moje kawałki i ,,Siebie zapytasz” było Piosenką Dnia. Takie kolejne kroki, z których mogę się stopniowo cieszyć. Lubię to, co jest tu i teraz. Fanów, którzy piszą do mnie, że moje emocje są im tak bliskie, że nazwałam coś, co sami przeżyli. Zawsze jestem w szoku, że ktoś inny czuje się tak samo, jak ja.

Skąd czerpiesz inspiracje do tekstów? Masz 21 lat, a Twoje piosenki są niezwykle dojrzałe

Ale ja zupełnie nie czuje się dojrzała (śmiech). Na tle moich rówieśników czuje się wręcz jak dzieciak. W tekstach może to brzmi poważnie, ale w ogóle się tak nie czuje. Właściwie to mam momentami wrażenie, że ciągle piszę tylko o rzeczach powszednich. O tym, że nie podobało mi się na imprezie, albo o tym, że nie odnalazłam się w jakimś towarzystwie.

To jak Tom Odell w nagraniu ,,Wrong Crowd”

Tak, trochę tak. Tom to moja kolejna inspiracja! Tak jak Tracy Chapman. Bardzo na mnie wpłynęła, przede wszystkim swoją autentycznością. Tom też ma w sobie ten pierwiastek. Oboje są idealnym przykładem artystów, którzy wychodzą na scenę i po prostu SĄ. Nic nie kombinują, nie udziwniają, bo i nie muszą. Myślałam też nad tym, żeby oddawać kompozycje innym artystom. Też na to czekam w przyszłości.

Będziesz jak SIA!

Haha właśnie! Zająć się takim song-writingiem dla innych ludzi. Często jak słucham jakiś zespołów, to myślę, ze chciałabym coś dla nich napisać. Albo jak coś skomponuje, to olśniewa mnie, że przecież najlepiej brzmiałoby to w wykonaniu tego konkretnego artysty. Chciałabym się tym później zająć, ale wiadomo, że na ten moment mój materiał to priorytet.

Dla mnie napisanie piosenki jest czymś abstrakcyjnym. Jeszcze tekstu jak tekstu, ale muzyki?! Jak unikasz tworzenia „muzycznych kolaży”, które składałyby się z tego co już słyszałaś? 

Nie wiem, mi to przychodzi jakoś samoistnie, bardziej się nad tym nie zastanawiam. Najlepsze są te melodie, których się nie spodziewam. Ostatnio idąc do babci na obiad i siedząc na przystanku zaczęła mi grać nowa melodia w głowie. Nagrałam to od razu na dyktafon, a kiedy wróciłam do tego później słyszałam już całą aranżacje, beat w tle. Nawet udało mi się już to nagrać w studio. Może ukaże się  jeszcze w te w wakacje, kto wie. Tego materiału jest tyle, że sama nie nadążam. Chciałabym jak najszybciej podzielić się tym ze światem.

Jakie utwory przed nami? Masz już wyrobiony nieco swój własny styl – melancholijne aranżacje połączone z Twoim delikatnym głosem i dźwiękiem fortepianu oraz skrzypiec.

Cieszę się, że udaje mi się to utrzymać. Mam nadzieję, że to jakoś pociągnę, że nie będę się bała polskich tekstów, bo dają wiele możliwości również pod kreowanie melodii. Nowe piosenki będą miały wiele z poprzednich melancholijnych nagrań, ale będzie w nich więcej życia i rytmu. Dla mnie są bardziej materiałami na przeboje, ale może być tak, ze to tylko moje odczucia.

Planujecie płytę?

Tak, mam nadzieję, ze jak najszybciej! Teraz wyjdzie EP-ka i będą się na nią składać oczywiście wypuszczone już single ,,Siebie zapytasz” i ,,Cząstka”, ale i nadchodzące utwory. Będzie ich pewnie około 5. Później zobaczymy czy kolejna EP-ka czy płyta, ja oczywiście chciałabym bardzo wydać już krążek. Nie śpieszy mi się jednak. Wiem, że wszystko przyjdzie w swoim czasie. Cieszę się tym, co jest tu i teraz.

Rozmawiała : Antonina Rafałowska

Subtelna, zwiewna i świeża. Sanah – nowe oblicze polskiej sceny muzycznej (wywiad)