Wierzy, że opowiadając swoją historię, może pomóc innym przeżywającym żałobę. Bo ludzie boją się mówić o tym, co czują. A to naprawdę pomaga. Z Magdaleną Stępień o tym, jak żyć dalej po tragedii, rozmawiał dla Fashion Magazine Mateusz Szymkowiak.
Kiedy przez telefon umawiamy się na rozmowę, Magda informuje mnie, że już za chwilę wraca do Warszawy. Ja jednak chcę się z nią spotkać jeszcze w Poznaniu. To przecież tam odnalazła ciszę po ostatnich, bardzo trudnych dwóch latach. Kiedy do niej jadę, A2 – wyjątkowo jak na listopad – jest niezwykle słoneczna. Magda wierzy w znaki i skoro naszą rozmową mamy zamknąć pewien etap, to jest to właśnie ku temu znak. To jej ostatni wieczór w Poznaniu. Spotykamy się w jej wynajmowanym mieszkaniu, ale jest tak ciepło, że idziemy do knajpki na Starym Mieście. Siadamy w ogródku, zamawiamy herbatę i zaczynamy rozmawiać. Nie jest to łatwa rozmowa. Bo przecież pełna emocji, łez i żalu. Ale też wielkiej nadziei.
Pamiętasz ten moment, kiedy dowiedziałaś się, że będziesz mamą?
Pewnie, że pamiętam. To był bardzo ważny dzień w moim życiu i teraz, gdy często analizuję ten czas, czyli dwa lata wstecz od dziś, ma on dla mnie jeszcze większe znaczenie.
Jaka to była sytuacja?
Mieszkaliśmy z Kubą (Jakubem Rzeźniczakiem, piłkarzem, byłym partnerem Magdy – przyp. red.) w Płocku, przyszli do nas znajomi. Odebrałam wtedy wyniki badania z krwi, bo od kilku dni dość dziwnie się czułam, podejrzewałam, że mogę być w ciąży. Wspólnie otworzyliśmy kopertę, Beta HCG wyszło podwyższone i wszystko było jasne.
Od samego początku czułaś, że to będzie chłopiec?
Od zawsze wydawało mi się, że pierwszego będę miała chłopca, drugą – kiedyś – dziewczynkę. Zawsze też chciałam mieć syna Oliwiera i decyzja o nadaniu tego imienia była bardziej moją decyzją niż Kuby, którego trochę na to namówiłam. Dlaczego? Mam jakiś sentyment do Oliwiera Janiaka.
A pamiętasz ten moment, kiedy pierwszy raz wzięłaś synka na ręce?
To było zaraz po 6 rano. Coś pięknego. Brak słów, trudno opisać tę chwilę słowami i na pewno zrozumie mnie każda mama. Byłam wtedy bardzo szczęśliwa, chyba najszczęśliwsza na ziemi.
Mimo że miesiąc wcześniej rozstaliście się z Jakubem?
Byłam najszczęśliwsza na świecie, bo miałam jego – pięknego, zdrowego, wymarzonego chłopczyka i tak naprawdę na chwilę zapomniałam o tym, co wydarzyło się miesiąc wcześniej… Ale już w dniu wypisu ze szpitala dowiedziałam się, że Kuba się z kimś spotyka, i to był cios prosto w serce.
Co się stało? Dlaczego się rozstaliście?
Mamy inne spojrzenie na świat. Poza tym coraz częściej nie dogadywaliśmy się i chyba to spowodowało, że Kuba odszedł. Wydaje mi się też, że nie każdy facet jest w stanie udźwignąć ciążę partnerki. Tylko czy hormonalne wahania nastroju ciężarnej kobiety to powód, żeby się rozstać? Myślę, że jeśli się kogoś kocha, to nie. Ale nie chcę go oceniać, każdy podejmuje swoje decyzje i prędzej czy później jest za nie rozliczany.
To była wasza druga szansa, bo rozstaliście się także kilka miesięcy wcześniej. Nie żałujesz, że mu ją dałaś?
Kochałam go i bardzo chciałam, żebyśmy byli razem. Dzięki Kubie na świat przyszedł przecież Oliwier i dzisiaj już tylko tak o tym myślę.
Opinia bawidamka, którą – nie wiem czy słusznie – przykleiły do niego media, nie odstraszała cię?
Gdy kobieta się zakocha, traci głowę. I ja straciłam. Nie wierzysz wtedy w to, co mówią ci inni. Nie wszystko, co jest plotką, bywa przecież prawdą.
Wasze wspólne życie, które oglądałem na Instagramie, wydawało się przepiękne.
Zrobiłam błąd, pokazywałam w mediach społecznościowych zdecydowanie za dużo, także życia z Kubą. Wszystkim się wydawało, że u nas jest tak super, fajnie i sielankowo. A często za najpiękniejszymi obrazkami na Instagramie kryją się największe dramaty.
Bo prawdziwe życie jest zupełnie gdzie indziej i wygląda inaczej niż instagramowy filtr?
Dokładnie.
Kiedy dowiedziałaś się, że Oliwier jest chory?
W styczniu. Wróciliśmy z wakacji, przed szczepieniem zrobiłam mu badania z krwi i wyszły bardzo złe wyniki. Pojechałam z nim do szpitala na szczegółowe badania i tydzień po naszym powrocie z wakacji dowiedziałam się, że Oliwier ma raka.
Trudno mi to sobie nawet wyobrazić.
Na początku jeszcze myślałam, że to będzie przerośnięta masa, że może przepuklina, tak starałam się sobie to wytłumaczyć. Myślałam pozytywnie. Ale kiedy przyszła diagnoza, ścięła mnie z nóg. Podjęłam walkę. Każdy zrobiłby tak na moim miejscu. Przecież tyle ludzi choruje na raka, ale też tyle wygrało z nim walkę. Ta się nie udała. W przypadku Oliwiera rak okazał się cichym zabójcą.
Na kogo mogłaś liczyć w tych najtrudniejszych dla was momentach?
Na rodzinę i przyjaciół. Ale do szpitala pojechałam z nim sama. To był najgorszy moment, który śni mi się w nocy, kiedy lekarz powiedział mi: „Dobrze, że pani przyjechała, pani dziecko ma dużego guza”. A ja sama, bez partnera, bezradna i z taką diagnozą.
Nie mogłaś liczyć wtedy na Jakuba?
W klinice w Tel Awiwie byliśmy osiem miesięcy, Kuba był u nas dwa razy. Nasze relacje nie były dobre, a od kiedy nie pojawił się na chrzcie Oliwiera, właściwie w ogóle ze sobą nie rozmawialiśmy.
Magdo, czułaś w ostatnich dniach, że walka o życie twojego synka może się nie udać?
Właśnie nie, do końca, do soboty nic takiego nie czułam. Dopiero gdy zaczął ciężko oddychać, już wiedziałam, że to koniec…
Ty zawsze byłaś taka silna?
To może abstrakcyjne, co teraz powiem, ale ja naprawdę nie widzę w sobie tego, co mówią inni, że jestem taka silna.
Nie?
Nie, bo moje poczucie własnej wartości zostało w ostatnim czasie bardzo silnie zaburzone. Straciłam pewność siebie, wiarę w to, że jestem fajna, atrakcyjna. Kiedy kobieta zostaje sama w ósmym miesiącu ciąży i tuż po porodzie dowiaduje się, że facet ma inną, to tylko możesz sobie wyobrazić, jak może się czuć. Jak ja mogłam się wtedy czuć. Do dupy.
Przepracowujesz to z psychoterapeutą?
To niezbędne, żebym mogła dalej funkcjonować. Ludzie bardzo boją się mówić o tym, co czują. A to naprawdę pomaga. I nam i innym. Choroba i śmierć Oliwiera były medialne, podobnie jak wcześniej mój związek i rozstanie z Kubą. Jeśli swoimi historiami mogę komuś pomóc, to znaczy, że warto. Ale dziś przede wszystkim pomagam sobie. Coraz częściej pozwalam sobie na to, żeby w ciągu dnia chociaż raz się uśmiechnąć, żeby się z czegoś cieszyć. To jednak nie jest łatwe. Mam takie momenty, że zamykam się w domu, płaczę i nic mi się nie chce.
Ludzie dziś bardzo łatwo oceniają innych. Jak radzisz sobie z hejtem, z opiniami, że lansujesz się na śmierci dziecka?
Otaczam się dobrymi ludźmi. Sam powiedz czy chciałbyś takiego lansu? Czy w ogóle ktokolwiek by chciał? Ludzie zastanawiają się w ogóle nad tym, co piszą lub mówią? Zrobiłabym przecież wszystko, żeby moje dziecko żyło. A lansowanie się na śmierci dziecka? Trzeba być potworem, żeby coś takiego robić.
I w taki straszny sposób komentować..
Jest ogromny odsetek samobójstw. Właśnie przez hejt. Nigdy w życiu nie napisałabym do nikogo tego typu wiadomości, nie potrafiłabym. Przecież jest ryzyko, że dziewczyna, która przeszła piekło, straciła dziecko, przeżywa żałobę, jeszcze bardziej się załamie. Gdybym miała teraz siłę, mogłabym pozwać kilka osób, ale jestem teraz na to za słaba, a poza tym nie chcę na śmierci Oliwiera eskalować konfliktów.
Myślałaś o tym, że nowy związek mógłby ci pomóc w tej drodze do odzyskania siebie? Jesteś na to gotowa?
Chciałabym, bo żałobę, smutek, o wiele łatwiej przeżywa się we dwoje. Jestem jednak bardzo nieufna, bo boję się znów być skrzywdzona. Wiadomo, że wina zawsze jest po obu stronach i ja nie uważam, że byłam bez winy. Ale tak, wierzę w to, że spotkam kogoś, komu zaufam i kogo pokocham.
Po śmierci Oliwiera poprosiłaś media o uszanowanie żałoby, a mimo to tego samego dnia na portalach internetowych można było obejrzeć fotorelację z pogrzebu twojego synka. Można to jakoś wytłumaczyć?
To jest sumienie danego człowieka i jeśli ktoś potrafi przyjść na pogrzeb, patrzeć, jak ludzie opłakują śmierć dziecka, i robić zdjęcia, a później publikować je w internecie, to jest totalny hardcore.
Zmieniła cię śmierć Oliwiera?
<<< Ciąg dalszy w najnowszym zimowym numerze Fashion Magazine, który kupisz tutaj >>>
Zdjęcia: SINIOR @sinior_photography
Stylizacja: Konrad Sławiński @konradslawinski
Włosy: Fryzjer Bartosz Szumiński/ Hair Republic Warsaw @hair_republic_warsaw
Make up: Jagoda Kraczek / Dr Irena Eris @drirenaeris