“Moja decyzja podyktowana jest chęcią skupienia się na innych aspektach życia, mojej marce oraz innych zainteresowaniach. Christian Dior jest niezwykłą marką, której karty historii miałem zaszczyt zapełnić. Chciałbym podziękować Bernardowi Arnault za zaufanie oraz niesamowitą okazję współpracy z świetnym zespołem projektowym, o którym niektórzy mogą jedynie pomarzyć. Praca z dyrektorem zarządzającym, jakim jest Sidney Toledano także była dla mnie niezwykle cenna. Pozostanie to jednym z moich najważniejszych życiowych doświadczeń” – wyjaśnił Simons.
Obaj wymienieni wyżej panowie równie ciepło wypowiadają się o pracy projektanta. W końcu miał on spory wkład w rozwój marki. Był dyrektorem kreatywnym damskiej linii haute couture, ready-to-wear oraz akcesoriów. Całkiem sporo jak na jednego człowieka. Z kolei kolekcją męską zajmował się od 2007 roku, Kris Van Assche, także Belg. Od jakiegoś czasu mówiło się o przejęciu linii męskiej przez Simonsa. Ten jednak skupiał się na męskich projektach w swojej autorskiej marce. Czyżby Dior nie akceptował tej niezależności?
Jednak głównym powodem odejścia była zapewne niechęć do pracy w niesamowicie szybkim tempie. Inni projektanci już dawno wprowadzili do swojego życia ideę „work -life balance”. Hedi Slimane przeniósł francuską markę Saint Laurent do Los Angeles, gdzie mieszka na co dzień. Phoebe Philo przeniosła Céline z Paryża do Londynu, żeby być bliżej rodziny, Marc Jacobs skupił się jedynie na swoich markach opuszczając Louis Vuitton. Simons przez 3,5 roku urzędowania w Diorze prawie na każdy weekend latał do Antwerpii starając się dzielić czas pracy pomiędzy dwi marki. Nawet przed ostatnim pokazem jego wypowiedzi sugerowały chęć zwolnienia tempa życia. „Myślę, że wiele ludzi zadaje sobie różne pytania. Gdzie zmierzamy my, branża, Internet?” – powiedział zapytany przez dziennikarzy o proces twórczy przy pracy nad najnowszą kolekcją.
To nieoczekiwane rozstanie nasuwa nam pytanie: kto zastąpi Simonsa? Plotki powiadają, że tą osobą może stać się banita Diora – John Galliano, którego marka usunęła ze stanowiska w 2011 roku, a który obecnie świetnie radzi sobie pod skrzydłami marki Maison Margiela. Inne źródła donoszą, że pewniakiem może stać się Riccardo Tisci, który na szczyty popularności wyniósł lekko zakurzoną markę Givenchy. Kolejnym kandydatem może być 31-letni Jonathan Anderson, pracujący w marce Loewe od niespełna roku. Inne przypuszczenia są jeszcze ciekawsze. Na liście znajduje się także Albert Elbaz sterujący Lanvin, którego ostatnia kolekcja była swego rodzaju pożegnaniem. Ostatnimi typowanymi na liście jest nowojorski duet projektantów Proenza Schouler. Zapewne wkrótce marka Dior wyjawi tę tajemnicę, ucinając wszelkie spekulacje.
Podziwiamy dojrzałość Rafa Simonsa w podjęciu decyzji o odejściu z domu mody, który obecnie jest na szczycie i którego wyniki sprzedaży cały czas szybują do góry. 47-letni Belg od początku kariery był typowany jako jeden z najzdolniejszych projektantów swego pokolenia, a przynależność do antwerpskiej szóstki (grupy absolwentów Instytutu mody w Antwerp Royal Academy of Fine Art) tylko potwierdzała to przekonanie. Odchodzi podziwiany za wprowadzenie kobiety Diora do nowoczesnego świata mody i na pewno nie powiedział jeszcze ostatniego słowa.