MODA, SHOPPING ONLINE, STYL ŻYCIA
Wystawa zdjęć mieszkańców Zurychu zamiast pokazu? Vetements znowu zaskakuje!
26.06.2017 Michalina Murawska
Kiedy Demna Gvasalia ogłosił, że Vetements, trochę zmęczone branżą, przenosi się do Zurychu i rezygnuje z pokazywania swoich kolekcji na tygodniach mody, pytań było zdecydowanie więcej niż odpowiedzi: Co to oznacza dla przyszłości marki? Czy kolektyw robi sobie przerwę od projektowania? Jeśli nie, to w jaki sposób będzie prezentował swoje kolekcje? Co z sezonowością? O większości z nich zapewne przekonamy się dopiero wtedy, gdy zdecyduje o tym Gvasalia i spółka, jedno jest jednak pewne: marka Vetements ma się dobrze, Paryż nadal jest dla niej drugim domem i niezmiennie funkcjonuje wyłącznie na swoich warunkach.
Dowód? Pokaz, „nie pokaz”, jak zresztą Vetements samo określiło w zaproszeniu swój event. Decydując się zrezygnować z udziału w fashion weekach marka absolutnie nie zrezygnowała z pokazywania nowych kolekcji, a najnowszą na wiosnę-lato 2018 zaprezentowała podczas wyjątkowej wystawy zorganizowanej na ogromnym parkingu paryskiej stacji kolejowej Saint-Lazare. I nie byłoby w tym pewnie nic aż tak dziwnego (wszak podobny zabieg zastosowała w zeszłym sezonie chociażby marka Rag&Bone), gdyby nie fakt, że na ogromnych fotografiach próżno było szukać profesjonalnych modeli. Zamiast tego, o zaprezentowanie na sobie najnowszej kolekcji, kolektyw poprosił… zwykłych mieszkańców Zurychu, którzy, jak się okazuje, zrobili to z naprawdę wielką przyjemnością i zaangażowaniem.
Demna Gvasalia, który jest zresztą autorem zdjęć, do udziału w projekcie zaprosił chyba każdego z możliwych typów mieszkańca: przed jego obiektywem pozowały zarówno młode małżeństwa z dziećmi, oryginalnej urody skejci, grupy przyjaciółek, producent filmowy, pracownica firmy ubezpieczeniowej, motocyklista, emeryci, czy, o ironio, kurier firmy DHL, której to logo było przecież kluczowym elementem jednej z pierwszych kolekcji Vetements. Dlaczego Gvasalia sam zdecydował się zrobić zdjęcia? Uspokajamy – absolutnie nie ma zamiaru zmienić profesji. Jak wytłumaczył w rozmowie z Sarą Mower z Vogue.com: „Nie mam żadnych ambicji aby zostać fotografem. Po prostu zauważyłem, że nawet jeśli daję komuś jasne wytyczne, nie zawsze jest on w stanie uchwycić ten moment, który widzę ja i na którym mi najbardziej zależy”. Każda ze sfotografowanych przez niego osób sama wybrała swoją stylizację i miała wgląd w zdjęcia, Gvasalia każdej z nich pokazał także album z typowymi dla świata wysublimowanej mody pozami i poprosił, aby odtworzyły ją na swój własny sposób. Stąd na zdjęciach znajdziemy sporo dość indywidualnych wariacji na temat póz z fotografii Irvinga Penna czy supermodelek z lat 90.
A jaka jest sama kolekcja? To, mimo tego, że Gvasalia zapowiadał odejście od oversize’u, nadal podobne kształty i formy, a także sporo przeskalowań i wariacji na temat motywów wykorzystywanych w poprzednich kolekcjach. Nie ma się co dziwić: trudno, żeby znana z pragmatycznego podejścia do mody i wyśmiewająca jej sezonowość marka co kilka miesięcy zmieniała drastycznie swoją ofertę. Widać, że tym razem dużo uwagi poświęcono dodatkom i wzorom (są tu graficzne napisy, krata, panterka i kropki), nie zabrakło także kolejnych odsłon kolaboracji z innymi markami. Po raz kolejny w kolekcji pojawiły się czółenka Manolo Blahnika, sneakersy Reeboka, mamy też bluzy stworzone wspólnie z UMBRO i Tommym Hilfigerem, który na projektach Vetements występuje jako „Ommy”.
Hype wokół marki nie przestaje słabnąć – śmiemy nawet twierdzić, że wyjazd ze stolicy mody i wyłamanie się z panujących w branży zasad tylko spotęgowało zainteresowanie tym, co Gvasalia i spółka kreślą po cichu w Szwajcarii. A o to, że kreślą, możemy być spokojni, podobnie jak o to, że kolejne efekty swojej pracy zaprezentują wtedy, kiedy najdzie ich na to ochota.