MODA, SHOPPING ONLINE, STYL ŻYCIA

Vetements jesień-zima 2017

26.01.2017 Michalina Murawska

Vetements jesień-zima 2017

W ostatnich kilku miesiącach wielu zarzucało Vetements powtarzalność i granie oklepanymi schematami – oversize’owe bluzy z kapturem, przeskalowane rękawy, ogromne bombery i botki na skarpecie, których (także dzięki czujności sieciówek) widzieliśmy już tyle razy, że faktycznie mogły stać się nudne.  Demna Gvasalia, który poniektóre elementy zaczął wprowadzać także do kierowanej przez siebie Balenciagi, chyba doskonale zdawał sobie z tego sprawę. Wraz z pokazem kolekcji na sezon jesień-zima 2017 zorganizowanym przewrotnie podczas tygodnia mody hauture w paryskim Centre Pompidou, postanowił zaskoczyć wszystkich nie rezygnując jednak z DNA marki i nie zapominając, z jakich uczuć i emocji tak naprawdę się zrodziła.

„Zmęczyło mnie już projektowanie bluz z kapturem i klimat undergroundowych klubów”, powiedział Gvasalia po zakończeniu pokazu. „Już to robiliśmy w Vetements, więc teraz pora na nowy etap. Zasze jednak skupiamy się na reinterpretacji czegoś, co już istnieje. Dlatego wzięliśmy pod lupę szereg społecznych stereotypów i uniformów, przeanalizowaliśmy dress-code’y ludzi, których widzimy dookoła nas czy w Internecie”. Przyznajemy – ma to jakiś sens, a w obliczu tej wypowiedzi, ubrana w futro starsza pani nijak mająca się do (dotychczasowej) estetyki marki przestaje sprawiać, że zastanawiamy się czy na pewno oglądamy pokaz Vetements.

Francuska marka, nawiązując do swoich postulatów pochwały zwyczajności i codzienności, zawsze zwykła angażować do pokazów „zwykłych ludzi” zamiast profesjonalnych modeli – szli w nich znajomi Gvasalii, styliści, fotografowie, a nawet zaprzyjaźnieni projektanci czy ochroniarze z nieco obskurnych, paryskich klubów. Zawsze jednak – i to często zarzucała marce prasa – brakowało im różnorodności, szczególnie rasowej i wiekowej (na pierwszych pokazach Vetements nie wystąpił ani jeden czarnoskóry model). Tym razem, idąc niejako ze skrajności w skrajność, Gvasalia i spółka postanowili operować szeregiem różnorodnych osobowości, począwszy od policjantki, a na nauczycielce i podstarzałym rockmanie kończąc.

Po wybiegu zlokalizowanym w Centre Pompidou przeszło więc 36, totalnie różnych, bohaterów, których stylizacje odpowiadały stereotypowym dress-code’om. Mieliśmy więc elegancką starszą panią w futrze, młodą kobietę w dżinsach i trenczu trzymającą w ręku kask od skutera, wojskowego, nieco zmęczonego życiem pracownika korporacji, fashionistkę, bankowca i ogolonych na „zero” chłopaków w przydużych dresach. Jeśli jednak sądzicie, że ubranie ich w charakterystyczne dla ich zawodu lub subkultury ciuchy sprawiało, że projektom brakowało finezji i oryginalności, jesteście naprawdę w błędzie i chyba nie zrozumieliście jeszcze sposobu pracy Gvasalii.

Jak słusznie zauważyła Sarah Mower z amerykańskiego „Vogue’a” pod tą całą warstwą zwyczajności i bardzo stereotypowego myślenia, była także oryginalność, którą „ukryto” nigdzie indziej, jak w warstwie technicznej. Ma to sens, szczególnie jeśli przypomnimy sobie, że „Vetements” z francuskiego znaczy tyle co „ubrania”  i od początku to właśnie one, a nie jakaś sztucznie dorabiana filozofia, stanowiły oś działalności marki. Gvasalia, który często mówił, że trzeba coś zniszczyć, aby stworzyć coś nowego, także i tym razem dał wyraz swojemu zamiłowaniu do kreatywnej dekonstrukcji – otwierająca pokaz starsza dama miała na sobie dwa futra (jedno powstałe w wyniku upcyclingu, drugie – vintage), a wiele kolejnych sylwetek zdominowała warstwowość – niektórzy modele mieli na sobie nawet dwa bombery.

Obstawiamy, że po tym pokazie do głosu dojdą dwie grupy osób – pierwsza, doceniająca fakt, że Vetements wyszło nieco poza schemat, druga – zawiedziona tym, że niektóre projekty nijak mają się do tego, do czego marka zdążyła nas już przyzwyczaić i co zapewniło jej taką popularność. Reprezentantów drugiej grupy uspokajamy – Vetements nadal będzie kontynuować produkcję kultowych projektów, jednak znając „hype”, jaki generuje, także niektóre z tej kolekcji mają szansę na komercyjny sukces.