MODA
Tacy sami – sesja zdjęciowa z udziałem polskich Drag Queen
17.05.2021 Redakcja Fashion Magazine
W spodniach i w sukience. W trampkach i na szpilkach. W makijażu i z zarostem. Moda nie zna granic. A życie?
Tekst: Katarzyna Olkowicz
Zdjęcia: Dawid Klepadło
Stylizacje: Maciej Dąbroś
Są jak kolorowe ptaki – fascynują, przyciągają uwagę przerysowaną formą kobiecości. Dla nas stali się bohaterami wyjątkowej sesji – wyjątkowej tym bardziej, że odbywa się w czasie narastającej, systemowej wrogości do ludzi „innych”. Maciek, Michał i Mariusz rzeczywiście są inni. I w tej inności tkwi ich siła. Spotkani na wyciągnięcie ręki są przede wszystkim ludźmi – wrażliwymi, otwartymi i silnymi. I genialnie prezentującymi się w naszych stylizacjach.
Kim jest drag queen? W latach 20. zeszłego wieku określenie „in drag” oznaczało bycie w przebraniu przeciwnej płci, „queen” – podkreślało przesadę w stroju, makijażu, sposobie bycia i poruszania. Wbrew obiegowej opinii drag queen nie są transwestytami (choć transwestyta może być drag queen), niekoniecznie gejami (niektórzy są hetero, mają żony i dzieci). Samo przebieranie się za płeć przeciwną jest stare jak cywilizowany świat. Już w teatrze starożytnym mężczyźni malowali twarze, zakładali sukienki i odgrywali role żeńskie, podobnie w japońskim teatrze kabuki. Natomiast pierwszy w historii kina drag queen został pokazany w polskim filmie „Piętro wyżej” z 1937 roku – Eugeniusz Bodo jako Mae West śpiewa piosenkę „Sex appeal” w sukni, makijażu, peruce. „Drag” to coś, co mamy w kulturowym DNA.
„Drag Queen nie chce być mylony z kobietą. Zostawia więc odrobinę zarostu, mówi basem”
O wyjaśnienie, kim jest drag queen, poprosiliśmy również socjologa, profesora Jacka Kochanowskiego z Uniwersytetu Warszawskiego: „Drag queen jest aktorem robiącym przedstawienia o charakterze artystycznego performance’u, tak zwany drag show, w którym występująca na scenie osoba przebiera się za płeć inną niż swoja. Są dwa rodzaje drag shows: drag queens, gdy mężczyźni przebierają się za kobiety, i drag kings, czyli dziewczyny przebierające się za chłopaków. To mieści się w kulturze campu, czyli przerysowania, zamazania różnic płciowych, slapsticku. Te występy pokazują, jak wiele z tego, co nazywamy płcią, jest kwestią odgrywania ról społecznych, kreacji, kulturowych kodów dotyczących tego, jakie kobieta lub mężczyzna ma cechy i jakie wzorce zachowania stereotypowo musi spełniać. Mam na myśli przede wszystkim strój, makijaż, gestykulację, sposób poruszania się. Drag queen pokazują, że ciało można tak ukształtować, że mężczyzna biologiczny może perfekcyjnie odegrać zachowania biologicznie kobiece. I odwrotnie. Zrobiono nawet badania, w których mężczyźni ucharakteryzowani na kobiety występowali w klubie go-go. Panowie ich oglądający nie mieli pojęcia, że patrzą na facetów. Potem pytani o swoje reakcje mówili, że występ był dla nich podniecający. seksualne to zbiór cech, które wystarczy zebrać i właściwie odegrać. Dodajmy, że występy drag są coraz popularniejsze na imprezach firmowych czy wieczorach kawalerskich, gdzie publicznością są heteroseksualni mężczyźni. I oni potrafią się drag queen szczerze zafascynować”. Jednak drag queen wcale nie chce, by publiczność pomyliła go z kobietą – puszcza więc do niej oko i zostawia odrobinę zarostu, pokazuje muskularne ramię, mówi basem, balansuje na granicy męskości i kobiecości.
Błysk i blask
Dlaczego jedni mężczyźni przebierają się w kobiece ciuchy, a inni nie czują takiej potrzeby? „Od strony psychologicznej trudno to określić” – mówi profesor Kochanowski. „Tak jest przecież ze wszystkimi aktorami – jeden lepiej sprawdza się w rolach dramatycznych, inny w komediowych. Jednak pewne cechy predestynują do takich występów. Na pewno trzeba się interesować modą i na niej znać, mieć pojęcie o makijażu, umieć z rysów męskich wydobyć kobiece, fascynować się tym. I chcieć błyszczeć. Bo gdy drag queen wychodzi na scenę, jest szał, aplauz. Show w jego wykonaniu ma na celu przede wszystkim rozrywkę, ale jeśli świadomie je przeżyjemy, być może sami zadamy sobie pytanie na temat własnej płci? Gdy przestajemy się skupiać na stereotypach, stajemy się wolni, przestajemy być więźniami pudełek z napisem »męskość«, »kobiecość«” – kończy profesor.
Na wyciągnięcie ręki mamy świetne pomoce dydaktyczne oferowane przez popkulturę, choćby serial „Pose” czy wielokrotnie nagradzany reality show „RuPaul’s Drag Race”. Program Ru Paula dał drag queen nowe życie, pokazał światu, że to sztuka i ciężka praca, a nie niezrozumiałe dziwactwo. Sprawił też, że drag queen stali się makijażowymi i modowymi guru dla milionów kobiet, a marka kosmetyczna Jeffree Star w krótkim czasie została jednym z najmocniejszych graczy na rynku kosmetyków kolorowych.
Drag queen od dawna fascynują twórców. Często portretuje ich reżyser Pedro Almodóvar („Złe wychowanie”, „Wszystko o mojej matce”). O drag queen opowiadają też filmy „Priscilla, królowa pustyni”, „Ślicznotki” z Patrickiem Swayze i Wesleyem Snipesem, „Paris is Burning”, „Klatka dla ptaków” z niezapomnianymi rolami Robina Williamsa czy Nathana Lane’a. W „Zanim zapadnie noc” fantastyczny epizod w roli drag queen miał Johnny Depp. Zauroczony drag queen był też Andy Warhol, który nie tylko kręcił o nich filmy (np. o Candy Darling), ale też sam siebie charakteryzował na drag queen i robił autoportrety. Z amerykańskiej sceny drag queen wywodzi się m.in. znany piosenkarz i artysta Antony Hegarty tworzący grupę muzyczną Antony & The Johnsons.
Na wybiegu i na scenie
Również w modzie następuje próba lansowania drag, co odważniejsi projektanci próbują przebierać mężczyzn, głównie w spódnice, przezroczystości. Trudno to jednak rozpatrywać jako kobiece, raczej starają się uczynić z kobiecych strojów normalny męski ubiór. Marc Jacobs np. sam chodził w spódnicach, swoich modeli na pokazach przebierał też Jean-Paul Gaultier, znany z tego, że uwielbia świat alternatywnego kabaretu paryskiego i odważne występy drag. Najlepsi paryscy performerzy wystąpili na imprezie promującej jego zapach Scandal. W 2014 roku drag queen wystąpił na pokazie mody ślubnej projektantki Betsey Johnson, a w 2016 roku firma L’Oréal zaprosiła na festiwal w Cannes Miss Fame, amerykańską drag queen, uzdolnionego makijażystę, muzyka i artystę. Natomiast drag Violet Chachki pojawił się w kampanii marki bieliźnianej Bettie Page. Drag queen prezentowali też ciuchy na wybiegach podczas pokazów Jeremy’ego Scotta, Moncler, Givenchy. Na ostatnim Fashion Week w Pa- ryżu mężczyzn w spódnicach pokazali Thom Browne i Comme des Garçons.
W świecie sztuki bardzo znani, powszechnie szanowani i zapraszani na wszelkie ważne imprezy są drag queen Eva i Adele. Zresztą wielu artystów wynajdowało sobie pseudonimy płci przeciwnej, choćby Marcel Duchamp i jego alter ego Rose Selavy. Doskonałe prace inspirowane kulturą drag pokazał w zeszłym roku w Muzeum Andy’ego Warhola Devan Simoyama, który na swoich obrazach przedstawia mężczyzn w błyskotkach i piórach.
Dlaczego drag queen tak fascynują świat bohemy? Artyści od dawna żonglują pojęciem płci, a drag queen łamią sztywne reguły życia społecznego, skłaniają do refleksji nad wzorcami narzuconymi przez poprzednie pokolenia.
Polscy drag queen mają trochę trudniej niż ich koledzy na Zachodzie, nie dysponują zazwyczaj tak dużymi pieniędzmi, by pozwolić sobie na kosztowne zabiegi medycyny estetycznej czy drogie kreacje, ale radzą sobie, szyjąc lub przerabiając ciuchy z second-handów, w ciągu dnia pracują w różnych zawodach, na scenie występują wieczorami lub w weekendy, zapewniając nam doskonałą zabawę. Warto przekonać się o tym osobiście.
„Nie pozwalam się obrażać, potrafię się odciąć, agresorowi narobić wstydu” – „Dżaga”, Mariusz Ząbkowski, 30 lat
Czym jest dla ciebie bycie drag queen?
Nie tylko pracą, ale też misją. To ewoluuje u mnie z wiekiem i doświadczeniem. Kiedyś to była bardziej zabawa i zarabianie pieniędzy. Potem okazało się, że drag zmienia też życie, nie tylko moje. Wielokrotnie po show, gdy schodziłem ze sceny, słyszałem, że mój występ uratował komuś życie. To poważne wyznania. Kiedyś zupełnie przez przypadek do klubu trafiła dziewczyna po próbie samobójczej, myślała o kolejnej. Obejrzała występ, w którym mówię o motywacji, chęci życia, opowiadam o swoich słabszych momentach i o tym, że drag mnie wyciągnął z doła, że warto przerobić złe chwile i pielęgnować dobre. Po występie przyszła do garderoby, pogadaliśmy. Nie podjęła kolejnej próby samobójczej, znalazła fajną pracę, regularnie bywała na moich show. Takich historii jest mnóstwo. Drag poprawia humor, daje pozytywną energię, bo to nie tylko przebieranie się. Czasem spędzałem po trzy godziny, motywując ludzi poza sceną, aż musiałem trochę przystopować, bo to mnie wykańczało energetycznie.
Robiłeś im psychoterapię?
Wiem, brzmi to dziwnie – facet przebrany za laskę robi za terapeutę. Ale dla ludzi taka rozmowa jest ważna, pamiętajmy, że jesteśmy idolami dla zupełnie innego targetu, głównie to ludzie LGBT. Co prawda ja jako jeden z pierwszych w Polsce zacząłem występować poza klubami: na dożynkach, imprezach firmowych, w dyskotekach, na weselach, więc musiałem się nauczyć tak podejść do ludzi, żeby mnie kupili, coś, co uważali za dziwne, egzotyczne, uznali za fajne.
Kiedy poczułeś, że chcesz to robić?
Miałem 18 lat, to miał być jednorazowy wygłup dla znajomych z okazji moich urodzin. Kumpela, która uczyła się charakteryzacji, umalowała mnie. To było coś niesamowitego! Okazało się, że jestem podobny do Dody. Zresztą – oboje z Dodą jesteśmy z Ciechanowa, znaliśmy się. Na bazarze kupiłem kozaki, perukę, różowe futro, pierwsze moje kostiumy to była tragedia! Właściciel klubu, w którym robiłem imprezę, zgodził się na ten występ. I na tyle mu się spodobał, że zapłacił za drinki moich znajomych, a mi zaproponował, żebym za tydzień wystąpił z tym samym show dla jego gości. Tak zobaczyła mnie znajoma Kuby Wojewódzkiego, zaprosiła do programu, wystąpiłem jako Wodzianka. I tak się zaczęło. Nie wiem, kiedy minęło tych 12 lat.
Jak jesteś traktowany?
Nikt nigdy nie chciał mnie zabić, nikt mnie nie atakował. Zresztą – nie pozwalam się obrażać, potrafię się odciąć, agresorowi narobić wstydu. Nieraz występowałem na imprezach w małych miasteczkach, na wiejskich dyskotekach. Nigdy nie robiłem nic, by ludzi urazić, dawałem występ, który ich cieszył, potem się z nimi integrowałem. Jedyny problem miewam z nachalnymi mężczyznami. Wielu facetów mnie podrywa, to boli, nie dopuszczam do takich sytuacji. Zdziwiłabyś się, że większość z nich jest żonata, ma dzieci – mężczyzna w sukience jest dla nich fetyszem. Mnie to nie kręci. Po zejściu ze sceny natychmiast chcę się rozebrać, zdjąć perukę, zmyć makijaż. W pewnym momencie się duszę, mam dość, chcę ten drag zerwać. Dla mnie to tylko sztuka.
Żyjesz z niej?
Na początku łączyłem to z pracą w sklepie, byłem sprzedawcą. Potem zacząłem dobrze zarabiać, przez sześć lat utrzymywałem się z samego dragu. I mógłbym żyć z niego dalej, gdyby mnie to nie znudziło, chciałem czegoś więcej. Byłem selekcjonerem w klubie, teraz jestem menedżerem. To najtrudniejsza z moich prac – mam do czynienia z pieniędzmi, rachunkami, fakturami, ale jestem zadowolony. Co środa daję też w klubie Glam swój show. Oprócz tego śpiewam, nagrałem płytę z zespołem Morpho, teraz szykuję się do drugiej.
Jak jest u ciebie z kobiecością?
To mój największy problem. Mam w sobie zero kobiecości, od dziecka byłem megamęski, mam niski głos. Pierwsze występy robiłem w trampkach, bo nie byłem w stanie ustać w butach na obcasie. Ale nauczyłem się w nich chodzić. Znajomi śmieją się, że mam chorobę dwubiegunową, bo jestem zupełnie inną postacią jako Dżaga i inną jako Mariusz. Nie łączy nas praktycznie nic w zachowaniu, sposobie mówienia. Uprawiam sporty, mam umięśnioną sylwetkę. Ale na sce- nie potrafię się sfeminizować, jestem wtedy na tyle kobiecy, że nikt się nie przyczepi.
Ile trwa twoje wejście w postać?
2,5 godziny. Większość zajmuje makijaż, a właściwie charakteryzacja teatralna, ok. 1,5 godziny. Reszta czasu to ubranie się, ułożenie włosów i 10 minut stania przed lustrem, by sprawdzić, czy wszystko jest OK.
Peruki, sukienki, buty – z czym mężczyźnie jest najtrudniej?
Zazwyczaj ze znalezieniem butów na obcasie. Ja na szczęście mam małą stopę, rozmiar 41, więc nie mam z tym problemu. Poza tym nauczyłem się tak chodzić, by butów nie niszczyć. Natomiast mam obsesję na punkcie włosów. Peruki muszę mieć najlepsze, idealne, nie znoszę tandety. Najczęściej zamawiam je online, za granicą, głównie w Londynie. Ale i tak, zanim je założę, przerabiam je po swojemu, dopasowuję.
Pytania o związki cię wkurzają?
Nie, ale nie rozmawiam na ten temat. Na scenie daję ludziom bardzo dużo, ale mojej prywatności nie oddam.
„Ludzie mogą mnie nazywać jak chcą. Dla mnie to tylko słowa, nie obrażam się”, „Pomadka Teresa”, Michał Kluz, 23 lata
Ile Pomadki Teresy jest w Michale, a Michała w Pomadce Teresie?
Sto procent. Dla mnie bycie drag to wyrażanie siebie, tego, co potrafię, co wiem na temat popkultury. Niezależnie od tego, czy jestem umalowany, jak ubrany, czy robię w danej chwili performance – to cały czas jestem po prostu ja.
Jak szybko wchodzisz w postać drag queen?
To cały rytuał. Dziś, żeby być na 10.30 na sesji, musiałem wstać o 5, żeby ogolić całe ciało, od stóp do głów. To trwa godzinę, półtorej. Sam makijaż, w zależności od okazji, od półtorej do dwóch godzin. A ciuchy – to już co mi przyjdzie do głowy i co ściągnę z wieszaka. Jestem stylistą, mam dużo fajnych ubrań w domu. Organizuję też swoje sesje zdjęciowe, gdzie jestem dyrektorem kreatywnym, wymyślam własne stylizacje.
Ile masz par butów na obcasie? Peruk?
Sześć par szpilek. Nie tak dużo, co? Zwykle golę głowę na łyso i tak występuję na sesjach, choć niedawno jedną perukę kupiłem.
Ludzie często mylą pojęcia – uważają, że drag queen chcą być kobietami. Chcecie?
Społeczeństwo ma problem z szufladkowaniem. Dla mnie osobiście to tylko słowa, niespecjalnie przykładam do tego wagę. Mogą mnie nazywać, jakkolwiek chcą, nie obrażam się, tym bardziej że nie czuję sprzężenia z jakąkolwiek płcią. Dla mnie płeć to płynąca energia, czasem męska, czasem żeńska. Kiedy czuję więcej żeńskiej, zakładam kobiece ciuchy, buty na szpilce, bo mi się po prostu podobają. Tak też wychodzę na ulicę i, o dziwo, nie spotykam się z agresją, hejtem. Wręcz przeciwnie, ludzie się uśmiechają, robią zdjęcia, zagadują. Dla mnie drag to właśnie ta płynność – ubiór, makijaż, zachowanie tworzą jedną całość. Ale to nie jest poczucie bycia kobietą, ja tego nie rozróżniam. Jednak każdy drag queen jest inny, inaczej to czuje. Dla jednych bycie drag queen to gra aktorska, dla innych rola, którą odgrywają w codziennym życiu, jeszcze inni czują się po prostu sobą, gdy zakładają sukienki i robią makijaż. To bardzo cienka granica.
Drag queen przedstawia kobiety w sposób przerysowany. Lubicie je czy trochę się z nich podśmiewacie?
My wielbimy kobiety! Mam znajomych drag, którzy rzeczywiście tworzą karykaturę sylwetki kobiecej, makijażu, włosów, ale to zabawa. Na pewno jednak drag nigdy nikogo nie wyśmiewa, nie jest agresywny. Ja, tak jak wspomniałem, nie identyfikuję się z żadną płcią, więc dla mnie to stan naturalny. Ale ja jestem kosmitą…
Kiedy po raz pierwszy poczułeś, że nie będziesz przeciętnym Kowalskim?
Nie było konkretnego momentu, gdy pomyślałem: o mój Boże, jestem inny. To poczucie narastało we mnie powoli. Zacząłem poznawać ludzi, którzy mieli podobne zainteresowania, i w „bańce”, którą stworzyliśmy, stało się to „normalne”. Kreowałem własny świat z paczką podobnych ludzi. Tam mogłem być w pełni sobą, bez konieczności określania się, szufladkowania, udawania kogoś, kim nie jestem.
Miałeś tolerancyjnych rodziców?
Jestem z Bytomia, pochodzę z tradycyjnego śląskiego domu. Myślałem, że rodzice nie będą mnie akceptować, będą się bać, co sąsiedzi powiedzą, a oni tak naprawdę boją się tylko o mnie, że ktoś może mi coś zrobić. Na początku nie było to takie łatwe i oczywiste, ale teraz coraz lepiej się dogadujemy, zaczynają rozumieć, że to, co robię, to mój sposób wyrazu. Są cudowni.
O co nie pytać drag, co jest faux pas?
Nic. Warto pytać, jeśli jest się autentycznie ciekawym. Mam świadomość, że nie każdy musi znać nasz świat, więc jeśli nie są to pytania zadawane po to, by sprawić przykrość – wszystkie są na miejscu. Tak samo nie lubię, gdy nasza grupa się zamyka – nie nazywaj mnie tak, tak do mnie nie mów. No to jak mam mówić? Zaczynasz się bać pytać, że kogoś urazisz, a jak pojawia się strach, to rodzi się agresja. I kolejne problemy. Kompletnie niepotrzebnie.
A wolno pytać, z kim jesteście w związku?
Jasne. Nie mam preferencji, mogę mieć relacje i z kobietami, i z mężczyznami. Dla mnie ważniejsze jest, czy ten ktoś jest fajny i czy mamy podobną energię. Obecnie nie jestem z nikim na stałe, bawię się, eksperymentuję. Zobaczymy, co z tego wyjdzie.
„Jestem mężczyzną. Drag Queen to rodzaj roli, wyraz artystyczny, w pewnym sensie zawód” -„Gąsiu”, Maciej Gośniowski, lat 29
Drag queen, czyli kto?
Drag to rodzaj ekspresji artystycznej, kreowanie postaci za pomocą własnego ciała. Kiedyś oznaczało przekształcanie go w przeciwną płeć, teraz to pojęcie się rozszerzyło, mówimy o zmianie swojej osoby w inną formę. Ona może być związana z płcią, ale nie musi. Ja na przykład w swoim dragu eksploruję granice męskości: sprawdzam, do którego momentu jeszcze jestem stereotypowo pojmowanym mężczyzną, a kiedy już zaczynam być kobietą.
Ludzie niewiele o tym wiedzą.
Ale też nie mają obowiązku wiedzieć. Sam czasem mam z tym problemy. Zresztą cała nomenklatura LGBT jest trudna, szczególnie dlatego, że pochodzi z angielskiego, nie wszystko jest ła- two przekładalne na język polski. Dla mnie wystarczające jest to, że ktoś ma otwartą głowę i akceptuje drugą osobę.
Drag queen chce być kobietą na co dzień, czy tylko na scenie?
Drag powszechnie myli się z transseksualizmem. Transseksualizm jest odczuciem wewnętrznym związanym z tożsamością, poczuciem, że urodziłem się w niewłaściwym ciele. Drag queen jest tylko i wyłącznie sytuacją performatywną – w momencie występu, pokazywania się, robienia zdjęć. To rodzaj roli, wyraz artystyczny, w pewnym sensie zawód. Oczywiście osoby trans- seksualne też mogą robić drag! Każdy może robić drag.
Kiedy poczułeś, że chcesz to robić?
U mnie to zaczęło się od dziecka. Jestem mężczyzną, utożsamiam się jako mężczyzna, ale gdy byłem mały, wizerunki mężczyzn wokół mnie były kompletnie skrajne. Tańczyłem taniec towarzyski, więc tam miałem jeden wzorzec mężczyzny, a w domu drugi – brata sportowca. Skrajnie różni, a to i to był mężczyzna. Już wtedy pojęcie męskości zaczęło mnie ciekawić. Głębiej wszedłem w to na studiach. Z zawodu jestem aktorem i tancerzem – skończyłem szkołę teatralną na Wydziale Teatru Tańca i tam zacząłem tworzyć pierwsze projekty związane z tożsamością genderową. Potem mieszkałem rok w Bułgarii, pracowałem w teatrze ulicznym, ale dorabiałem jako tancerz go-go w gejowskim klubie. Poznałem drag queen, nauczyłem się chodzić na szpilkach, zaciekawiło mnie to. Gdy skończył mi się kontrakt, wróciłem do Polski, tu powstał projekt „Gąsiu”. W tym momencie to mój zawód. Ale też piszę teksty, pracuję w teatrze. Plus wy- stępuję w klubach, to wspaniała przestrzeń do tworzenia.
Nie da się wyżyć z bycia drag queen?
Dałem radę przez rok, ale nie jest łatwo. Na szczęście jako aktor dostaję fajne propozycje, np. gram w sztuce „Wyjeżdżamy” w reżyserii Krzysztofa Warlikowskiego. Współpracowałem też z Krzysztofem Garbaczewskim przy „A Madrigal Opera”, wcześniej z Martą Ziółek w dwóch projektach, robię też dużo własnych, niezależnych. I wyreżyserowałem na Litwie w Teatrze Narodowym spektakl „Borderline Queen. Kerštas”. Jestem w trakcie przygotowywania mojego solowego projektu w Komunie Warszawa, nazywa się „Patriarchy Queen”.
A kim jesteś prywatnie, jeśli mogę spytać?
W zadawaniu pytań, również o tożsamość płciową, nie ma nic niestosownego. Pod warunkiem że pytasz, bo chcesz wiedzieć, a nie dlatego, by oceniać. Jestem w związku z mężczyzną. Chciałbym kiedyś wyjść za mąż, mieć dzieci. Moja empatia się kończy tylko wtedy, gdy ktoś pyta: Który z was jest facetem, a który kobietą? To obrzydliwe, głupie. I nieśmieszne.
Jak się do ciebie zwracać, gdy masz na sobie ciuchy kobiece?
Jest mi to obojętne. Niektórzy wolą, by używać wtedy formy żeńskiej. Ja przedstawiam się jako „Gąsiu”, tak prywatnie, jak w dragu.
Ile zajmuje ci wejście w twoją dragową postać?
Makijaż, ciuchy, fryzura – bo zwykle nie używam peruk, wolę swoje włosy – mniej więcej dwie godziny. Natomiast „Gąsiu” jest cały czas ze mną. To jestem ja.
Materiał znajdziecie w jesiennym wydaniu Fashion Magazine z Kasią Sokołowską na okładce >>