KULTURA

Liryczna Lana Del Rey na najnowszej płycie „Norman Fucking Rockwell”

31.08.2019 Antonina Rafałowska

Liryczna Lana Del Rey na najnowszej płycie „Norman Fucking Rockwell”
Fot. Materiały prasowe

6. płyta Lany Del Rey

Od wczoraj we wszystkich streamingowych aplikacjach możemy posłuchać najnowszego albumu Lany Del Rey. Wydawnictwo o tytule ,,Norman Fucking Rockwell"  jest już 6. krążkiem amerykańskiej artystki. Na promocje płyty składa się aż sześć singli, w tym jeden podwójny – ,,Fuck It I Love You & The Greatest"

Norman Fucking Rockwell

Od czasu premiery pierwszego singla ,,Mariners Apartment Complex" zapowiadającego nowy album minął prawie rok. W tym czasie Lana nie zapominała o fanach dzieląc się z nimi kolejnymi kompozycjami. Jako następne płytę promowały  „Venice Bitch oraz hope is a dangerous thing for a woman like me to have – but i have it. Wszystkie kompozycje utrzymane są w charakterystycznym dla całego wydawnictwa lirycznym i nostalgicznym klimacie. W prawie każdej kompozycji słyszymy spokojne dźwięki fortepianu. Wyjątkiem jest czwarty singiel „Doin’ Time, najbardziej rytmiczny z całej płyty. Utwór nie jest oryginalną kompozycją piosenkarki, ale coverem piosenki zespołu Sublime o tym samym tytule. Teledyskiem do piosenki Lana podzieliła się zaledwie jeden dzień przed premierą płyty. 

Na całą płytę składa się aż 14 utworów. Melancholijne kompozycje silnie jak nigdy wcześniej stawiają na głos artystki. Instrumenty schodzą na dalszy plan, a najważniejsze są subtelne przejścia wokalne i trudne do wyciągnięcia nuty. Trzeba przyznać, że Lana, której zarzucano wielokrotnie duże braki, znacznie podniosła swój poziom. Słychać to chociażby w piosence ,,Bartender", zaśpiewanej jakby od niechcenia, ale pełnej emocji i delikatności. Cała płyta jest spójna i kompletna jak pierwszy album artystki ,,Born To Die", ale klimatyczna jak ,,Ultraviolence". Na tej płycie brak słabszych punktów – kiedy zaczynamy jej przesłuchiwanie od pierwszego utworu ,,Norman Fucking Rockwell", zanim się spostrzeżemy, a kończymy nasz muzyczny seans bajecznym „hope is a dangerous thing for a woman like me to have – but i have it”. Całość jest uosobieniem wakacyjnej sentymentalności, muzycznym zapisem ciepłych zachodów słońca.

Lana już zapowiada kolejną płytę!

Lana del Rey bez wątpienia należy do artystów cierpiących na nadmiar muzycznej weny. Co średnio dwa lata wydaje nowe płyty przepełnione po brzegi utworami. Z dniem wydania najnowszej ogłosiła, że ma już połowę materiału na następny krążek. ,,White Hot Forever" mamy usłyszeć w przeciągu roku. Nie możemy się już doczekać, a teraz wakacje żegnamy z przepełnionym słońcem ,Norman Fucking Rockwell".