Kolaboracje projektantów ze sklepami sieciowymi, popularnymi markami kosmetycznymi, a nawet supermarketami nikogo już nie dziwią. Począwszy od Halstona dla sieci JC Penney w 1983 roku, przez Jeremy’ego Scotta dla Adidasa czy Proenzy Schouler dla Target, popularni projektanci kolekcje tworzone dla „sieciówek” nie traktują już jako ujmę dla swojego kunsztu i krawiectwa, ale jako szansę do rozszerzenia portfolio marki i dotarcia do szerszej publiczności.
Liderem pod względem limitowanych kolekcji największych domów mody zdaje się być H&M – szwedzka sieciówka, która już od 11 lat co roku raczy swoich fanów kolaboracjami z najpopularniejszymi i nierzadko bardziej awangardowymi projektantami. Najnowsza kolekcja od Balmain jest jednak chyba najbardziej nagłośnioną i wzbudzającą największe emocje wśród wszystkich dotychczasowych – ale czy to oznacza, że najlepszą? Jeśli jakimś cudem nie uprawiacie dziś korridy pod wybranymi salonami H&M, zobaczcie nasz subiektywny przegląd lepszych i gorszych kolaboracji projektantów i szwedzkiej marki.
„Cesarz Karl”, dyrektor kreatywny Chanel i Fendi był pierwszym projektantem, z którym H&M nawiązało współpracę. Kolekcja zaprojektowana przez Lagerfelda składała się z 30 elementów, w tym perfum o nazwie „Liquid Karl”, która jest chyba najlepszym świadectwem stopnia poczucia własnej wartości niemieckiego projektanta. Pomimo komercyjnego sukcesu kolekcji, która wyprzedała się w ciągu kilku godzin, najmniej zadowolony z ostatecznego efektu był Lagerfeld, który w rozmowie z niemieckim magazynem „Stern” zapowiedział, że już nigdy nie podejmie współpracy z H&M i skrytykował szwedzką sieciówkę za snobizm, wyprodukowanie ubrań w niewystarczających ilościach oraz w większych rozmiarach. „Nie wyprodukowano ubrań w wystarczającej ilości. To wstyd, że H&M zawiódł tylu ludzi… Wydaje mi się, że to bardzo niemiłe, szczególnie w stosunku do osób z mniejszych miast i państw z Europy Wschodniej. To snobizm wykreowany przez anty-snobizm”, stwierdził. 2. Comme des Garçons (2008 r.)
Kolekcja dla szwedzkiej sieciówki była dla Rei Kawakubo – założycielki Comme des Garçons, pierwszą prawdziwą przygodą z masową modą i z pewnością przetarła szlaki innym, bardziej awangardowym i przez to ekskluzywnym domom mody, jak chociażby Maison Margiela (wtedy jeszcze z członem „Martin”). 30 damskich i 20 męskich propozycji z metką Comme des Garcçns stanowiło także miłą odmianę dla ociekających błyskiem i seksapilem projektów, jakie rok wcześniej stworzył dla H&M Roberto Cavalli. Kolekcji towarzyszyła masowa histeria – podobno słynna blogerka Tavi Gevinson nie poszła w dniu premiery do szkoły, aby tylko móc zapolować na upatrzone ubrania. Chętnych nie zniechęciły nawet wyjątkowo wysokie ceny – rekord sukienki, za którą trzeba było zapłacić 349 dolarów, został pobity dopiero 7 lat później i obecnie należy do zdobionej ramoneski z najnowszej kolekcji Balmain (jej koszt to 549 dolarów). 3. Matthew Williamson (2009 r.)
W 2008 roku Matthew Williamson odszedł ze stanowiska dyrektora kreatywnego Pucci, aby skupić się na własnej marce. Rok później premierę miała jego letnia kolekcja, jaką zaprojektował dla szwedzkiej sieciówki. Dziś niestety mało kto o niej pamięta – musimy przyznać, że my również zaliczamy ją do grona gorszych epizodów w historii kolaboracji projektantów z H&M. Na jej niekorzyść z pewnością działał także fakt, że reprezentowała naprawdę niską jakość wykonania. Brr! 4. Lanvin (2010r.)
Cytując (byłego już) dyrektora kreatywnego Lanvin, Albera Elbaza, w kolekcji stworzonej dla H&M nie chodziło o „ubieranie się za mniej, ale o wkroczeniu H&M do branży dóbr luksusowych”. W kolekcji zdecydowanie dominowały projekty dla kobiet i elegancki, wyrafinowany „glam” – koktajlowe sukienki z tafty z grubymi marszczeniami przy dekolcie, naszyjniki w rozmiarze XXL, które w porównaniu z poprzednimi kolekcjami prezentowały się zdecydowanie bardziej luksusowo. 5. Maison (Martin) Margiela (w 2012r.)
Podobnie jak w poprzedzającej ją kolaboracji z Versace i najnowszej – z Balmain, kolekcja Maison Margiela (wtedy jeszcze z członem „Martin”), miała bardziej charakter retrospektywy – paryska marka wznowiła kilka swoich charakterystycznie dekonstruowanych projektów w znacznie niższych cenach. Z archiwum domu mody Margiela odkopano m.in. pozbawione kołnierzy kamelowe płaszcze, malowane spodnie i kurtki wykonane ze skórzanych pasków. To zdecydowanie jedna z naszych ulubionych kolekcji! 6. Isabel Marant (2013r.)
Uwielbiamy niewymuszony styl i „boho chic” Isabel Marant tak samo jak jej absolutnie wspaniałą kolekcję zaprojektowaną dla szwedzkiej sieciówki. Kolaboracja cieszyła się ogromnym zainteresowaniem jeszcze przed premierą, a w sieci na kilka tygodniu przed pojawieniem się kolekcji w sklepach krążyły rozległe poradniki o tym, jak zwycięsko zakończyć walkę o projekty Marant. Nam się udało (całkiem kulturalnie) nabyć kilka elementów kolekcji i nosimy je do dziś!