MODA, STYL ŻYCIA

Guo Pei – couture made in China

11.05.2015 Redakcja Fashion Magazine

Guo Pei – couture made in China

Guo Pei, urodzona w 1967 roku i nazywana od czasu do czasu Alexandrem McQueenem Chin, z pewnością nie jest nowinką w świecie mody. Ta malutka i niepozorna projektantka, która stojąc obok swoich niebotycznie wysokich modelek, ubranych w spektakularne i skomplikowane kreacje wygląda jeszcze bardziej abstrakcyjnie, ukończyła Beijing School of Industrial Fashion Design w 1986 roku i szybko związała się z chińskim przemysłem tekstylnym, a konkretnie z damską marką Tian Ma. Dziesięć lat później, zdobywszy odpowiednie doświadczenie, postawiła na realizację własnej autorskiej marki i uruchomiła firmę Rose Studio, która ma za zadanie łączyć atelier krawieckie z galerią sztuki. W Szanghaju funkcjonuje również jej pracownia „demi-couture”, która tworzy suknie ślubne. Motywacją do stworzenia własnej firmy była potrzeba znalezienia esencji luksusu, jaką może zaoferować moda. Co ciekawe, ta deklaracja stoi w opozycji do niedawnej wypowiedzi Guo Pei, która w rozmowie z portalem TheCut stwierdziła dla odmiany: „Nie lubię koncepcji luksusu”, i jak dalej motywuje: „W Chinach luksus jest widziany jako rzecz zbędna, generująca negatywne skojarzenia.W mojej opinii luksusowy produkt powinien być piękny, elegancki i reprezentować kulturę”.

Pomysł, niezależnie od chaotycznej motywacji, „chwycił”, co raczej nie zaskakuje w kraju, w którym różnice finansowe i społeczne osiągają wyjątkowo skrajne rejestry. Bogaci w Chinach nieustannie się bogacą, więc rynek zbytu dla dekadenckiej mody może się bez problemu rozwijać. Projektantka ma na swoim koncie sporą kolekcję rozmaitych nagród i wyróżnień, niektórych nawet zaskakujących: International Fashion and Accessories Fair, Lycra Fashion Award, Annual Top 10 Outstanding Young Chinese Designers i Best Dress Design Award, wręczoną podczas chińskiego międzynarodowego tygodnia mody. Dodajmy do tego jeszcze jedno wyróżnienie przyznane przez National Women’s Propaganda Department. Do osiągnięć Guo Pei warto dodać również to, że od dekady współpracuje ona z jedną z najbardziej progresywnych i odważnych marek kosmetycznych – MAC Cosmetics. Jednak dopiero w tym roku projektantka miała możliwość sygnowania kolekcji kolorowych kosmetyków swoją marką. Najnowsza uwodzi egzotycznymi opakowaniami, a kolejna jest już zapowiadana na jesień 2015 roku.

CHINA-LIFESTYLE-ECONOMY-LUXURY-BRAND

Kolekcje Guo Pei nawiązują do paryskiego krawiectwa haute couture, w swojej najbardziej spektakularnej formie, dążącej do bogatej ornamentyki i przedstawienia kunsztu tradycyjnego rzemieślniczego wykonania. U Guo Pei nie znajdziemy sezonów, które odkrywają, czy nawet określają modę na nowo. Jej fantazyjne kolekcje są swoistą, mocno podkręconą reinterpretacją projektów, których źródło znamy z historii mody, zarówno europejskiej, jak i azjatyckiej. Trudno też nie zauważyć referencji wprost z europejskich wybiegów, szczególnie tych z ostatnich dwóch dekad, choćby kolekcji Johna Galliano dla Diora, które są najprostszym, ale również najbardziej naturalnym skojarzeniem. Z jedną tylko różnicą – europejskie wzorce, ze względu na zależności kulturowe, a co za tym idzie również estetyczne, zdają się być utrzymane w nieporównywalnie „lepszym guście”.

Projektantka skupia się zdecydowanie na warstwie wizualnej, kreując potężny ładunek kostiumowości, jak również modnej i krzykliwej dekadencji, która znajduje wierne odbicie w historii królewskich i cesarskich garderób. Wieść niesie, że ręczne prace nad płaszczem Rihanny zajęły prawie dwa lata, a jego cena wynosi ponad pół miliona funtów. Gdybyśmy przenieśli się trzysta lat wstecz, prace mogłyby trwać równie dobrze 20 lat, a ceny nikt by nawet nie liczył. A jeśli dodamy do tego jeszcze oryginalną suknię z pokazu Guo Pei, stanowiącą wybiegową bazę dla płaszcza, i nietypowe buty na piramidalnych koturnach, to ilość pracy wkładanej w poszczególne sylwetki przekracza nawet paryskie standardy. Nic dziwnego, Chiny dają w końcu inną skalę możliwości. Guo Pei korzysta z usług armii 400 rzemieślników, których podobno sama wykształciła i przyuczyła do zawodu, a prace nad jej najbardziej spektakularną kolekcją zatytułowaną „The Legend of the Dragon” zajęły ponad trzy lata. Ilu europejskich projektantów mogłoby sobie pozwolić na tworzenie jednego sezonu przez trzy lata? Żaden.

480635_430061747075029_138459176_n

Droga Guo Pei na „szczyt” jest zagadkowa. W rzadkich wywiadach projektantka opowiada zdawkowo o dorastaniu w Chinach w latach 80., czy krokach milowych swojej kariery. Podczas rozmowy z 2011 roku z Zarą Arshad, dziennikarką Design China, wyznała jednak, jak ważną w jej życiu rolę pełniły zagraniczne książki, szczególnie w czasach edukacji. Dodała też, jak trudno trzy dekady temu było zdobyć publikacje związane z tematem mody – na chińskim rynku praktycznie nie istniały. Podobno pierwszym zakupionym przez nią magazynem był „Book”, którego cena wynosiła równowartość miesięcznych zarobków projektantki. W wywiadzie, do którego nawiązuję, Guo Pei przedstawiła też swoiste credo projektanckie, w którym niezwykle ważną rolę gra przeszłość: „Wierzę, że projekt nigdy nie może być zbyt oddalony od przeszłości”, po czym dodaje, że największy wpływ na jej twórczość, co jest raczej ewidentne, miała książka „The Complete Costume History”. Zainspirowana katalogiem instytutu kostiumu z japońskiego Kioto, snuje również wizję otwarcia pierwszego w Chinach muzeum mody.

China Fashion Week: Guo Pei

Rihanna nie zaprezentowała podczas MET Gali jedynego stroju zaprojektowanego przez Guo Pei. Na samej wystawie znajdziemy również dwie kreacje Chinki, a podczas samego wydarzenia gości witały modelki noszące premierowe, misternie zdobione kreacje tej projektantki. Jedno jest pewne – po „sukcesie” z MET Gala, deklaracje Guo Pei o wprowadzeniu linii ready-to-wear można traktować jak najbardziej poważnie, podobnie jak jej plany podboju amerykańskiego rynku, który ma jej otworzyć drogę do prawdziwie światowej kariery.

Pozostaje jednak pytanie, na ile jej oderwana od rzeczywistości i faktycznie mało odkrywcza moda, będzie realnie interesująca dla zachodniego świata, którego muzea są pełne podobnych projektów o dodatkowym walorze w postaci historii? Urok egzotycznych nowości sprawdza się w modzie na krótko, a miejsca przy kurczącym się stole haute couture są obecnie rozdane. Warto też zauważyć, ze Guo Pei nie jest jedyną projektantką w Chinach, która aspiruje do europejskiego krawiectwa. Twórcy tacy jak Mao Geping, Zhang Jingjing czy Xu Ming również realizują się w bogatej, często niemal kiczowatej formie, która z założenia ma bronić się dekoratywnością i ilością pracy włożoną w uszycie stroju.

Guo Pei fashion show at 2015 Fall/Winter Shanghai Fashion Week

Modny świat jest obecnie zakochany w przeciętności nazwanej sprytnie norm-core. Coraz mocniej dąży też do wygody, nawet kosztem autoekspresji, czy elegancji, a branżę co jakiś czas obiega opinia, ostatnio choćby trendwatcherki Li Edelkoort, która mówi, że moda jaką znamy odchodzi w zapomnienie. Jak więc tłumaczyć fascynację świata nieudaną, choć spektakularną stylizacją gwiazdy pop? Dynamika obecnej mody ma jeden podstawowy plus – oderwała się od dyktatu uprzywilejowanych. Dzisiaj to przede wszystkim ulica mówi co, jak i z czym należy nosić, a projektanci odnoszą się do tych trendów w swoich kolekcjach.

Jestem daleki od tego, żeby wyrokować nad końcem, czy zmartwychwstaniem haute couture, ale można przewidywać, że zainteresowanie zachodniego świata modą Guo Pei może być czysto sezonowe. Co prawda prasa branżowa trwa w zachwycie, ale internauci dali wyraźnie do zrozumienia, że stylizacja Rihanny miała w sobie więcej niezamierzonej satyry, niż modnych uniesień, czy autentycznych inspiracji. Doszło do tego, że ultra-popularny serwis Refinery29 musiał wyraźnie zaznaczyć w tekście na ten temat, że nie życzy sobie ze strony czytelników żadnych jajecznych porównań. Niezastąpiony Jimmy Kimmel nie pozostawia jednak złudzeń: walor artystyczny tego projektu jest ostatnim, jaki przychodzi do głowy wszystkim „niemodnym” zjadaczom chleba.

Na koniec pozostaje jedno podstawowe pytanie – czy stylizacja Rihanny daje solidny grunt dla historii o dziesiątkach tysięcy godzin pracy, spędzonych na stworzenie jednej sztuki odzieży? Szczególnie w kontekście Chin, gdzie temat produkcji ubrań i wyzysku, powiedzmy sobie wprost, jest równie kontrowersyjny, jak aktualny. Owszem, złota suknia, której wykonanie pochłonęło ponad 50 tysięcy godzin, zaprezentowana na samej wystawie, z pewnością wywiera na widzach wrażenie, szczególnie jako obiekt muzealny, zastawiające jest jednak, kto w dzisiejszych czasach mógłby założyć taką kreację? Trudno tu ukryć wrażenie, że forma mocno przerosła treść. Widać to na podstawie Rihanny, która zamiast wizerunku Cesarzowej Mody, zaprezentowała się raczej jako cesarska kochanica, która w trakcie miłosnej schadzki musiała się ewakuować w połowie namiętnej „konwersacji”, narzucając na siebie to, co było pod ręką. Padło na płaszcz za pół miliona funtów. Wystarczy przelotnie zapoznać się z historią mody, aby się przekonać, że w tej stylizacji, poza niechlujnością i ostentacją, nie ma nic wyjątkowo. Ludzie na przestrzeni wieków nosili o wiele bardziej kosztowne i kunsztowne stroje. I robili to zdecydowanie lepiej, bo żeby utrzymać ciężar królewskiej garderoby, trzeba otrzymać królewskie wychowanie i mieć w sobie królewski kręgosłup, a nie wylewające się z dekoltu niesubordynowane piersi. Problem polega na tym, że współczesna monarchia zrezygnowała już z ostentacyjnego deklarowania przynależności klasowej za pomocą stroju, a póki to jeszcze robiła, to nie było na świecie ani fotoreporterów, ani Instagrama.

China Fashion Week: Guo Pei