MODA, SHOPPING ONLINE, STYL ŻYCIA
Christian Dior jesień-zima 2017
04.03.2017 Redakcja Fashion Magazine
Christan Dior był projektantem, który postawił sobie za cel przywrócenie kobietom radości z ubierania się zaraz po II Wojnie Światowej. To on postawił na głęboki dekolt, podkreślił talię oraz tworzył spódnice w kształcie kielicha. Taki kształt sylwetki nazwał „new look” stanowiący istną pochwałę kobiecości, szyku i elegancji. Poprzedni dyrektor kreatywny marki, Raf Simons, robił to samo, jednak w bardziej nowoczesnym wydaniu. Maria Grazia Chiuri, działa zupełnie odwrotnie, korzystając jedynie z kolorystyki wczesnych lat 50.
Kolekcja jest wręcz depresyjna, zapowiada pewien początek i koniec. Jest otwarciem zupełnego rodziału dla marki Dior – buntowniczego i feministycznego, a zdecydowanym końcem ery damy gustującej w stylu glamour. Pokaz otworzyła seria granatowych uniformów z wełny i ortialony, w których Ruth Bell oraz kroczące za nią modelki wygladały jak łączniczki na froncie. Metaliczne paski torebek przerzuconych przez ramię przypominały wojskowy pas na naboje. Pojawiły się także drelichowe ogrodniczki i spodnie, na które narzucone zostały kraciste poncza oraz płaszcze. Dużo miejsca poświęcono swetrom oraz długim spódnicom – marszczonym, plisowanym oraz gniecionym.
Kampania Dior wiosna-lato 2017: feministyczna, ale czy udana?
Modelki miały poważny, a momentami wręcz agresywny wyraz twarzy, który można było zobaczyć nawet spod ich ciemnych okularów. Na wybiegu zobaczylismy polską reprezentację w osobach Michaliny Gutkchnet (Uncover Models) oraz Marii Zakrzewskiej (D’vision).
W drugiej części pokazu pojawił się wreszcie jakiś kolor, a był to przydymiony niebieski i granat. Mieliśmy tutaj do czynienia z robotniczymi kombinezonami oraz upragnionymi sukienkami. To był jedyny pierwiastek kobiecości i subtelności. Niestety w przypadku tych drugich momentami odnosiło się wrażenie, że ich krój pozostawia wiele do życzenia. Niemiłosiernie marszczyły się na biuście, nieestetycznie fałdowały oraz ciągnęły spod pach. Miseczki, zamiast podkreślać biust, spłaszczały go i deformowały. Grazia Chiuri użyła także mięsistego weluru, z którego stworzyła komplety marynarek i spodni (nie powalające na ziemię), a także sztywej wełny, z której powstałytrapezowe sukienki.
Dodatki podbijały jedynie wojowniczy i rewolucyjny charakter kolekcji. Berety (wykonane przez Stephena Jonesa), długie kozaki, drobne wisiorki i poręczne torebki miały nie stanowić zbyt wielkich i przytłaczających ozdób, aby nie konkurować ze strojem, a jedynie być sprzymierzeńcem całej kolekcji. Chiuri po raz kolejny jawi nam się jako aktywistka, która ma na koncie nie tylko t-shirty z przesłaniem „we should all be feminist”, ale także całą garderobę, która będzie ułatwać nam deklarowanie swoich przekonań. Bardzo popieramy tak sczytne przesłanie oraz hasła, z którymi w pełni się utożsamiamy, ale nie chcielibyśmy, aby przysłaniały one niedopracowaną kolekcję oraz niedociągnięcia projektowo-konstrukcyjne.
Feministyczna koszulka Dior wesprze organizację charytatywną Rihanny
To dosyć precedensowa sytuacja, w której pierwsza kobieta na stanowisku dyrektora kreatywnego we francuskim domu mody, tak bardzo rezygnuje z kobiecości w swoich projektach. Christian Dior zawsze chciał uczynić kobiety pięknymi i szczęśliwymi, a w tych strojach to może być bardzo trudne. Niezależnie od trudnej sytuacji ekonomicznej i politycznej, w ktorej musimy nieustannie walczyć o swoje prawa, nie powinnyśmy chować się w depresyjne i pozbawione życia stroje, a wręcz jeszcze bardziej podkreślać swoją płeć. Kto powiedział, że nie można chodzić na marsze i demonstracje w falbanach?