MODA, STYL ŻYCIA

Chanel na Kubie – czy to był dobry pomysł?

05.05.2016 Michalina Murawska

Chanel na Kubie – czy to był dobry pomysł?

Hawana była kiedyś uważana za najpiękniejsze miasto na świecie. Zresztą – cała Kuba wciąż jest krajem bajkowym i magicznym. Ta magia na całe lata została przysłonięta wprowadzonym przez Fidela Castro systemem politycznym, w którym łamanie praw człowieka było chlebem powszednim, a tytułem najlepszego przyjaciela cieszył się Związek Radziecki. Plany i szczery zapał początkowych lat, gdzie na czele stali Castro i Che Guevara, z czasem jednak ustąpiły wszechobecnej korupcji, fałszerstwom, dużemu rozwarstwieniu społecznemu i przemocy na ulicach. Co prawda udało się zwiększyć poziom alfabetyzacji do poziomu europejskiego, stworzono program bezpłatnej edukacji i hospitalizacji, a także zbudowano tysiące tanich mieszkań, lecz dzisiejszy bilans nie jest zbyt wesoły. Kuby nadal nie da się jednoznacznie ocenić.

Fidel Castro kilka lat temu oddał władzę bratu, Raulowi. Wtedy nastąpiło lekkie rozluźnienie restrykcyjnych nakazów i zakazów obowiązujących na wyspie od dekad. Pozwolono na bardziej swobodne podróże, handel samochodami i nieruchomościami, wprowadzono prawo dziedziczenia i przekazywania majątku.

Zapanowała moda na Kubę. Biura podróży wyprzedają wycieczki na rajską wyspę, Barack Obama – prezydent kraju będącego do niedawna największym wrogiem Castro – przybywa do niego by cieszyć się ze zmian, a Karl Lagerfeld ogłasza, że to właśnie tam odbędzie się następny pokaz Chanel Resort (więcej o nim przeczytacie tutaj).

Czy organizacja tak prestiżowego wydarzenia w kraju, w którym wciąż króluje korupcja, a oponenci polityczni nadal siedzą w więzieniach jest moralnie akceptowalna? Widać, że Chanel nie zamierzało się tym przejmować. Dowodem na to jest zatrudnienie do roli modela… wnuczka samego Fidela Castro – Tony’ego. Model pojawił się na kubańskim wybiegu, co było najwyraźniej czystą prowokacją, bo chłopak – przy całym szacunku – nie ma atrybutów gwiazdy modelingu. Nie doczekaliśmy się w tej sprawie żadnego komentarza. To chyba ostateczna legitymizacja tamtejszej władzy.

Dodajmy, że ten pokaz był pierwszym tego rodzaju międzynarodowym wydarzeniem od rewolucji z połowy XX wieku, więc była szansa na popisanie się. Chanel jednak postanowiło odgrodzić gości VIP od reszty miasta i stworzyć ekskluzywną strefę zamkniętą dla przyjezdnych. Dodajmy, że miesięczne zarobki Kubańczyków wynoszą w granicach 25 dolarów. Za taką sumą nie kupimy nawet guzika od Chanel.

Po pokazie mogliśmy oglądać na Instagramach modelek, fashionistek i redaktorek poważnych tytułów ich zdjęcia z wycieczki po Hawanie. Piękne stylizacje, przystojni młodzi ludzie, bajkowe słońce. Można pomyśleć, że to jakiś nowoczesny kurort, do czasu gdy przyjrzymy się zdjęciom głębiej. Wtedy widać, że to nie Hawaje, a Hawana – miasto piękne, choć zaniedbane i biedne. Poniżej Nina Garcia, dyrektorka kreatywna „Marie Claire”.

Alfresco lunch at La Guarida Havana. #chanelcruise @chanelofficial

Zdjęcie zamieszczone przez użytkownika Nina Garcia (@ninagarcia)

O ile wizyta Baracka Obamy miała wymiar polityczny, a przywódca USA w przemówieniu zapewniał, że to dopiero początek drogi Kuby ku normalizacji i wiele musi się zmienić, o tyle Chanel wykorzystało chyba jedynie wizerunek pięknego kraju oraz zainteresowanie nim, by pokazać swoją kolekcję w pięknej scenerii. Nie brzmi to najlepiej.

Moda to coś więcej niż tylko ubrania – wielkie marki powinny to wiedzieć najlepiej. To cała filozofia, a także pewna kreacja. Moda może być orężem politycznym, społecznym, walczyć z nierównościami i apelować w imieniu słabszych. Szkoda, że mogąca pozwolić sobie na tak wiele potęga, nie zechciała wziąć na siebie tej  odpowiedzialności. Można było zrobić to inaczej, wygrało jednak zadowolenie z samego siebie. A szkoda.