MODA, STYL ŻYCIA

Próchnik jesień-zima 2015

20.10.2015 Redakcja Fashion Magazine

Próchnik jesień-zima 2015

Rafał Bauer, prezes zarządu Próchnika, wizjoner, który na warszawskiej Pradze stworzył wzorniczą enklawę z prawdziwego zdarzenia, ma szeroki gest. Pokazy marek, w których moczy swoje przedsiębiorcze palce zawsze zachwycają zarówno spektakularną oprawą, jak i niemałą odwagą. Nie inaczej było na wydarzeniu Próchnika, podczas którego przedstawione zostały propozycje na sezon jesień-zima 2015. Zapomniane ostatnio przez modę hale w Soho Factory odżyły w czwartkowy wieczór, a jedna z nich (konkretnie „szesnastka”) zmieniła się w… ogromny hangar samolotowy! Zwieńczeniem wybiegu stał się dekor w postaci pełnowymiarowej atrapy latającej maszyny znanej koneserom tematu jako Dakota. Przesłona oddzielająca kulisy od sali pokazowej iskrzyła się lampkami niczym rozgwieżdżone niebo, armia punktowych reflektorów stała się pretekstem do wyśmienitej reżyserii świateł, które „lizały” zarówno modeli, jak i gości, a jakby tego mało, sam wybieg obramowano wyśmienitymi trybunami, które gwarantowały doskonałą widoczność, dosłownie z każdego rzędu-stopnia.

To był zdecydowanie nietypowy pokaz, szczególnie w kwestiach organizacyjnych. Praktyczny brak gwiazd i celebrytów ratował niezastąpiony w tej kwestii Olivier Janiak, prasę reprezentowało zaledwie kilka nazwisk, a blogerów naliczyłem całych czterech, co również jest więcej niż nietypowe. W trakcie rozmowy z organizatorami dowiedziałem się jednak, że to było jak najbardziej celowe działanie. Kto więc szczelnie wypełnił salę pokazową? Oprócz funkcjonariuszy GROMu, z powodu których obowiązywał zakaz robienia zdjęć, z uwagi na czynną służbę, byli to przede wszystkim partnerzy biznesowi, klienci (z łatwością można było wyłuskać osoby ubrane zarówno w Próchnika, jak i markę Rage Age), jak również mieszkańcy apartamentowców, mieszczących się w granicach Soho Factory, którzy z kluczami do mieszkań najwyraźniej otrzymali lokalny abonament wydarzeniowy.

Obecność funkcjonariuszy GROMu nie była oczywiście przypadkowa. Najnowsza kolekcja została zaprojektowana przy współpracy z Fundacją Sprzymierzeni z GROM. Nie chodzi tu oczywiście o referencje traktowane dosłownie i mundurowo. Raczej o delikatne niuanse, które pojawiały się w getrach noszonych na nogawkach spodni, ciężkich, niemal wojskowych butach i obszernych płaszczach. Nostalgia to główny motyw tego sezonu. Wiele stylizacji zostało utrzymanych w klimacie lat 40. i 50., co najlepiej widoczne było w damskich sylwetkach, ozdobionych pelisami i toczkami. Jak przystało na ofertę komercyjnej marki, kolekcja jest absolutnie kompleksowa i wychodzi na przeciw rozmaitym funkcjom i okaazjom.

Męski segment zaczyna się od każualowych stylizacji, efektownie łączących gładkie golfy i marynarki, skórzane, lekko połyskujące kurtki i denimowe przylegające spodnie, idzie przez nieco bardziej oficjalne propozycje, zawierające całkiem dopasowane dwurzędowe marynarki kontrastujące (wzór kraty) z gładkimi spodniami, również dżinsami, aż po przylegające garnitury, na przykład w pięknym odcieniu błękitu lub grafitu, z obowiązkową poszetką w brustaszy, na przykład w grochy, czy okonturowaną białą lamówką. Męskim sylwetkom niemałej nonszalancji dodawały detale, kaszkiety sparowane przekornie z garniturem, kraciaste szaliki i szale w mocnych kolorach, choćby szafirowym. Oczywiście nie zabrakło bardziej zimowych elementów, na przykład puchówki w malinowej lub niebieskiej barwie, albo ocieplanej ni to marynarki, ni kurtki, zapinanej na dwa guziki, lub trzy, jak to ma miejsce w pikowanej wersji.

Damskie propozycje rezygnują z elegancji na wysokiej nucie, idąc zdecydowanie bardziej w kierunku codziennych stylizacji. Wśród nich wyróżniają się proste płaszcze okrojone z dodatków krawieckich, utrzymane w stonowanej kolorystyce (beże, écru, błękity, blade róże), również z detalem w postaci wojskowej klapy (pierwotnie chroniącej odzież przed paskiem broni) bardzo przyjemne dla oka klasyczne spódnice za kolano, urozmaicone kontrafałdami, kamizelki, również futrzane, koszule nieco retro, bo z fontaziem przy szyi i te bardziej egzotyczne, przeskalowane i ze stójkami. Świetnym detalem stało się wystylizowanie modelki w kaszkiet, zazwyczaj chętniej noszony przez mężczyzn. Na tle propozycji wyróżniała się również peleryna, choć szkoda, że taka oszczędna w formie. Powiedzmy więc, że była to więc pelerynka. Ale nadal przyciągająca spojrzenia. Podobnie jak najbardziej charakterystyczny deseń zawarty w damskiej kolekcji, czyli biało-błękitno-niebieski, a co za tym idzie całkiem nieoczywisty kamuflaż.

Pokaz otworzył kwartet znany z telewizji, a dokładnie z serialu „Czas Honoru” – Karolina Gorczyca, Maciej Zakościelny, Antoni Pawlicki i Kuba Wesołowski. Znane twarze wybroniły się z zadania, na którym poległo już wiele modelek i modeli. A mianowicie z lekko udramatyzowanego wyjścia otwierającego pokaz, które miało wyglądać niczym spacer czwórki znajomych. W przypadku udawanej nonszalancji i beztroski, szczególnie na wybiegu zawsze istnieje ryzyko, że efekt będzie dokładnie odwrotny od intencji. Tym razem się udało, chociaż powiedzmy sobie wprost – nic w tym odkrywczego czy ekscytującego nie było, jak chciałby twierdzić informacja prasowa, wedle której widzowie powinni dostrzec w tej mikro etiudzie jakieś referencje dotyczące wcześniejszych pokoleń.

Niezależnie od interpretacji, jedno jest pewne – ten syntetyczny luz na wybiegu był jednak optymalnie pretensjonalny, a to już pewnego rodzaju osiągnięcie, za które gratulacje powinien również odebrać choreograf – Jacek Badurek. Grunt, że modele chodzili dokładnie tak, jak wymagają tego ubrania Próchnika – stanowczo, męsko i odważnie. I tu zmierzamy do clou. Widać wyraźnie, że Próchnik nie ma ambicji przewracania świata konfekcji do góry nogami, czy wciskania do niego na siłę „wielkiej” mody, choć nad sezonem pracowała aż dwójka projektantów – męską część stworzył Rafał Czapul, a damską Joanna Samborska. Obie linie co prawda nie nakładają się na siebie w 100%, ale trzeba przyznać, że widok zarówno mężczyzn Próchnika, jak i jego kobiet, byłby szalenie wdzięczny nie tylko na polskich ulicach, ale ulicach dowolnego miejsca na ziemi, bo moda ta jest bardzo uniwersalna, klasyczna i zrealizowana w skupiony, konsekwentny sposób.