W Umma Paro Spa wszystko wydaje się bardziej przyjazne niż w innych gabinetach kosmetycznych. Już od progu czuje się dobrą energię – panie w recepcji szczerze (!) i serdecznie się uśmiechają, a w pokoju relaksu czekając na zabieg, można spróbować pysznej jaśminowej herbaty. Jeszcze bardziej wczuwamy się w nastrój orientu obserwując podwieszone pod sufitem kolorowe modlitwy, które buthańskim zwyczajem wysyłają w świat dobrą energię.
Nic dziwnego, że książę z Buthanu, który na zaproszenie właścicielek przyjechał z wizytą do Polski, w Umma Paro spa czuł się jak w domu.
Na zabieg idziemy na bosaka, labiryntem przytulnych korytarzy. W całym spa, zupełnie jak w Buthanie, który kojarzy się właśnie tym aromatem, unosi się orzeźwiający zapach trawy cytrynowej.
Zabieg buthański zaczyna się od pilingu całego ciała specjalnie przygotowaną mieszanką z różowej soli himalajskiej, olejku migdałowego i wybranego przez nas z wielu innych, cedrowego. Kosmetyczka bardzo długo i dokładnie naciera nią skórę, tak, że przypomina to bardziej masaż niż sam piling. O ile ten moment zabiegu nie do końca pozwolił nam się odprężyć, to masaż gorącymi stemplami, zrobionymi własnoręcznie przez personel spa z prawdziwych ziół, jest tak przyjemny i relaksujący, że błyskawicznie usypiamy.
Na stemplach się nie kończy – następnym etapem jest masaż całego ciała, podczas którego jesteśmy rozciągane, uciskane i głaskane zgodnie z technikami refleksologii, akupunktury i medycyny chińskiej. W ten sposób zostajemy wymasowane od stóp do głów i to dosłownie – masaż zaczyna się na stopach, a kończy na cudownym głaskaniu skóry głowy.
W podziękowaniu za to, że oddałyśmy się pod opiekę spa, na zakończenie rytuału dostałyśmy biały, delikatny szal, który symbolizuje czystość intencji i najlepsze życzenia obdarowującego.
Po pełnych dwóch godzinach pobytu w Umma Paro Spa nadal nie chce się nam z niego wychodzić, dlatego jeszcze pół godziny spędzamy na piciu herbaty i rozważaniu kiedy znowu możemy powtórzyć tę wizytę.
Rytuał Bhutański, 400 zł, ummaparospa.pl