Zdobycie małego czarnego worka z tłoczonej skóry graniczy z cudem. Gdy tylko pojawia się w którymś z miejsc sprzedaży, wirtualnej lub realnej, znika natychmiast. Klientki zapisują się na listę oczekujących, a Zosia ledwo wyrabia z realizacją kolejnych zamówień. Co ciekawe, ten model powstał jako ostatni i mało brakowało, a wcale nie ujrzałby światła dziennego. Przygotowując swoją drugą kolekcję, Zofia postanowiła włączyć do niej klasyczny duży worek, będący swoistą przeciwwagą dla surowych i prostokątnych form, od których zaczęła przygodę z torbami. Pod sam koniec prac pojawiła się myśl: a może by tak stworzyć mniejsza wersję? Dzięki wykorzystaniu samej skóry, rezygnacji z okuć czy podszewki, koszt jego produkcji nieco się obniżył, stąd niezwykle atrakcyjna jak na ten sektor polskich marek cena. Podczas czerwcowej edycji targów HUSH Warsaw produkt sprzedał się na pniu. Już pierwszego dnia trzeba było przywieźć dodatkowe egzemplarze. Mijają miesiące i nic nie wskazuje, żeby znalazł godną sobie konkurencję.
Już pierwsza kolekcja zapowiadała, że wkracza na nasz rynek marka z prawdziwego zdarzenia. Surowce i wykonanie – luksusowe. Ceny – jak na Polskę przyzwoite. Charakterystyczne skóry o różnych fakturach, groszkowe, matowe, z włosem czy wreszcie krokodylim tłoczeniem Zofia łączyła na różne sposoby, za jedyny kolor swych prac obierając czerń. Okucia powstające na specjalne zamówienie we Włoszech przybierały nieoczywiste kształty (na przykład karabińczyki w kształcie szczypiec). Ponieważ w tym samym stopniu co elegancję Zofia Chylak ceni funkcjonalność, od pierwszego modelu torby były wyposażone w praktyczne kieszonki i schowki. Obok toreb ważne miejsce zajmują portfele, pokrowce na tablety czy wizytowniki – dopasowane zarówno kolorystycznie, jak i stylistycznie do reszty. A także frędzle, które można w dowolny sposób do wszystkich modeli przypinać. Każda z toreb ma swój numer seryjny, numer kolekcji oraz kraj produkcji (oczywiście zawsze jest to Polska) wybite dyskretną złotą czcionką w środku lub na zewnątrz. Nie ma tu nic z rażącego w oczy logo, które tak często potrafi oszpecić nawet świetny projekt i broni się tylko w przypadku największych (choć i to nie zawsze).
Ale Zofia Chylak to nie tylko torebki. Wszystko zaczęło się od szycia na miarę i – choć jej nazwisko będzie się teraz kojarzyć głównie z akcesoriami – przygoda z modą wciąż trwa. Uczyła się od najlepszych: w Nowym Jorku pracowała w dziale projektowania Proenza Schouler oraz w studio konstruktora Nicolasa Caito. Od powrotu do kraju portfolio jej projektów nieustannie rośnie, choć Zofia wciąż broni się przed tworzeniem kolekcji masowych. Można u niej zamówić zarówno jedwabną suknię ślubną, jak i wełnianą marynarkę czy futro z karakułów. Ubrania powstają w jednym egzemplarzu i stanowią efekt połączenia talentu projektantki z umiejętnością słuchania drugiej kobiety. Nic dziwnego, że określa się je potem mianem ideału.