Mogłoby się wydawać, że North West trzęsie dziecięcą modą na całym świecie, ale w Wielkiej Brytanii to książę Jerzy jest absolutnym dyktatorem trendów dla małoletnich. Ostatnio mogła się o tym przekonać marka Crocs – producent trochę zapomnianych i budzących mieszane uczucia kolorowych chodaków – która zanotowała wzrost sprzedaży jednego ze swoich modeli o 1500 procent (tak, 1500 procent). Powód? Książę Jerzy pojawił się w nich 10 czerwca na meczu polo. Tylko tyle.
Crocsy, o których mowa, kosztują ok. 130 zł.
To nie pierwszy przypadek, kiedy mały reprezentant rodziny królewskiej zrobił przysługę producentowi ubrań lub akcesoriów dla dzieci. Już dwa dni po swoich narodzinach książę Jerzy mimowolnie wypromował kocyk Aden+Anais – po opublikowaniu zdjęć opuszczającej szpital księżnej Kate sprzedaż białego modelu skoczyła o 2000 procent. Bezrękawnik Cath Kidston, w którym malec zapozował do bożonarodzeniowego portretu, zniknął ze sklepów w ciągu kilku godzin, a na eBayu zyskał wartość kolekcjonerską. Dług wdzięczności wobec młodego trendsettera ma też marka My 1st Years, która sprzedała 1200 sztuk dziecięcych sweterków po tym, jak 2-latek pojawił się w projekcie firmy na rodzinnym zdjęciu.
Jak donosi brytyjska „Grazia”, PR-owy potencjał potomka księżnej Kate i księcia Williama ma już nawet swoją nazwę: „efekt księcia Jerzego”. Biorąc pod uwagę, że jego stylizacje przyczyniły się do wzrostu ekonomicznego Wielkiej Brytanii szacowanego na niecałe 250 milionów funtów, fenomenu 2-latka nie można przecenić.