brak kategorii

Widzieliśmy „Mad Maxa: Na drodze gniewu”

21.05.2015 Redakcja Fashion Magazine

Widzieliśmy „Mad Maxa: Na drodze gniewu”

Niewiele filmów zasłużyło sobie na status „kultowych” tak bardzo, jak „Mad Max”. Wszystko zaczęło się od krwawych doświadczeń pewnego australijskiego lekarza, który naoglądał się ofiar wypadków drogowych na ostrym dyżurze. Tak się szczęśliwie złożyło, że oprócz medycyny interesował się kinem i eksperymentował z kamerą. George Miller, bo o nim mowa, nakręcił „Mad Maxa” w 1979 roku i wyprodukował go za własne pieniądze. Straumatyzowany szybką jazdą, ale zafascynowany science fiction, wymyślił jedyny w swoim rodzaju postapokaliptyczny świat. Na dodatek zatrudnił do roli tytułowej 23-letniego młodzieńca, który na casting przybył skacowany i posiniaczony po ostrej imprezie. Wybór okazał się strzałem w dziesiątkę. Mel Gibson, ubrany od stóp do głów czarną w skórę (ramoneska z naramiennikami i odznaką, biały t-shirt, obcisłe spodnie), w pierwszej części jest prawym policjantem. Ma ułożone życie, piękną żonę, dziecko i psa. Prezentuje się gładko i schludnie. Do momentu, w którym wszystko traci na skutek sadystycznego kaprysu gangu motocyklowego. Po śmierci najbliższych zmienia się w krwawego mściciela.

„Mad Max”, 1979r. 

Film był tak wielkim sukcesem, że dwa lata później doczekał się kontynuacji. W „Mad Maxie 2: Wojowniku szos” Gibson wygląda już znacznie bardziej punkowo. Jego piękna niegdyś kurtka została pozbawiona jednego rękawa i wzbogacona o elementy przypominające strój futbolistów amerykańskich. Do spodni dorobiono szynę (znak dawnych ran), w bucie znalazło się miejsce na broń. Do tego oczywiście pas na pistolet i pies równie wściekły, co urodziwy (jak jego pan). Przyjaciele wspólnie, bez celu przemierzają pustynię. Spotykają wykolejeńców ostrzyżonych na różowe irokezy lub klasyczną „szopę”, ubranych w strzępy skór, ćwieki, czapki pilotki i gogle. W filmie wyraźnie widać fascynację punkrockowym szaleństwem lat 70. i większy budżet, który pozwolił rozwinąć skrzydła scenografom, kostiumografom i pirotechnikom. Kostiumy zainspirowały wielu ludzi mody. W 2000 roku Grace Coddington stworzyła dla wrześniowego „Vogue’a” pustynną sesję pt. „Madly Max”.

„Mad Max 2: Wojownik szos”, 1981r.   

Trzecia część sagi to popis nie tylko Mela Gibsona, ale również Tiny Turner jako złej królowej pustyni. Cioteczka Entity w „Mad Max pod kopułą gromu” nosi 55-kilogramową kolczugę w formie futurystycznego kostiumu z seksownymi rozcięciami na udach (projekt kostiumografki Normy Moriceau). Do tego demonicznie roztrzepane włosy blond i ogromna, sprężynowa biżuteria. Film nie dorównywał poprzednim częściom, ale Tina Turner przeszła tą stylizacją do historii kina. Podobnie jak jej piosenka:

Minęło 30 lat i szalony jeździec powrócił na ekrany w wyreżyserowanym przez samego Millera „Mad Maxie: Na drodze gniewu”. Tym razem bohater ma oblicze Toma Hardy’ego, o którym krytycy mawiają, że wybitnie maskuje na ekranie niezbyt wygórowane IQ. I rzeczywiście, ten grubo ciosany, ale naprawdę przystojny Brytyjczyk bezbłędnie zastąpił Mela Gibsona. Nie ma zresztą zbyt wiele do grania, podobnie jak pozostałe postacie. Musi być, ścigać się, walczyć i…wyglądać. Max Rockatansky (polskie korzenie?) w nowej wersji nosi nieco zmodyfikowaną, przetartą kurtkę bez jednego rękawa i z pamiętnymi naramiennikami (projekt nagrodzonej Oscarem Jenny Beavan). Ta legendarna część garderoby ma w filmie swoje pięć sekund. Zostaje ukradziona Maxowi przez niejakiego Nuxa. „To moja kurtka!” – grzmi bohater, kiedy odzyskuje wolność i zdziera ukochane okrycie z ramion wroga.

Tom Hardy jako Max w ulubionej kurtce

Bardzo ważną rolę grają w filmie modelki, które odpowiadają za wątek feministyczny nowego „Mad Maxa”. „Nie jesteśmy przedmiotami!”, krzyczą ubrane jak westalki w białe, zwiewne strzępy i…zębate pasy cnoty żony odrażającego Immortan Joe. Grupa młodych kobiet ucieka przed męskim sadystą do wymarzonej oazy. Gwiazdy wybiegów na co dzień muszą się zmagać z materialistycznym traktowaniem, nie zostały więc obsadzone przypadkowo. Na ekranie zobaczycie Abbey Lee, Riley Keough, Zoë Kravitz oraz Rosie Huntington-Whiteley.

Riley Keough, Zoë Kravitz, aktorka Courtney Eaton, Rosie Huntington-Whiteley oraz Abbey Lee

Prawdziwą gwiazdą filmu jest jednak Charlize Theron. Nawet we fryzurze „na zapałkę”, ze smarem na oczach w ramach makijażu i z ruchomą protezą zamiast ręki wygląda jak bogini. Jej skupiona, odważna, tajemnicza i wrażliwa Furiosa to najciekawsza postać filmu.

Charlize Theron jako Furiosa 

Ciekawie prezentuje się też Nicholas Hoult w roli zagubionego Nuxa, którego mózg został wyprany przez propagandę. Za wszelką cenę chce wstąpić do zaświatów rodem z sagi wikingów, czyli Valhalli. Jak na wojownika przystało, zdobi ciało przerażającymi tatuażami z blizn. Jest przy tym istotą na progu śmierci, stąd jego niezbyt zdrowy koloryt i brak włosów. Wiking, wampir i zombie w jednym okazuje się jednak bardzo sympatycznym młodym człowiekiem.

Nicholas Hoult jako Nux 

Ilość przedziwnych pomysłów i odniesień do popkultury (m.in. kino gore, „Diuna”, „Pojedynek na szosie”, „Indiana Jones”, a zwłaszcza „Mad max 2”) może przyprawić o zawrót głowy. Największą zaletą „Mad Maxa: Na drodze gniewu” jest jednak rozbuchana widowiskowość, która zuchwale zastępuje fabułę. Ostentacyjnie banalna historia nie ma szczególnego znaczenia, skoro obraz i rozpędzona do granic możliwości akcja wystarczają, by przez dwie godziny trzymać widza w napięciu. George Miller z pewnością z uśmiechem wspomina czasy, kiedy za minimalny budżet kręcił pierwszego „Mad Maxa”. W najnowszej części sagi mógł sobie pozwolić na wszystko – i zrobił to. Wyestetyzował nawet rozlew krwi. Warto obejrzeć, czy może raczej przeżyć ten spektakl.

Immortan Joe i jego wojownicy

Z popularności „szalonego Maxa” skorzystał już David Guetta. Jego nowy klip „Hey Mama” aż nazbyt wyraźnie nawiązuje do filmu.

Porównajcie ze zwiastunem.