MODA, STYL ŻYCIA
We Francji legalne burkini, w Indiach kodeks ubioru dla turystek
01.09.2016 Redakcja Fashion Magazine
W ubiegły piątek zakończyła się francuska batalia o prawo kobiet do chodzenia w burkini, czyli stroju dostosowanym do plażowych upałów, jednak pozostającym w zgodzie z islamem. Po jednej stronie stała część organizacji feministycznych oraz Amnesty International, a po drugiej nacjonalistyczni politycy, policja, a także premier kraju, Manuel Valls. Ten ostatni nazwał burkini „symbolem zniewolenia kobiet”, jednak sąd nie zgodził się z nim. W uzasadnieniu możemy przeczytać, że „prawo jednostki i jej wolność nie mogą być ograniczane”. Tymczasem przeciwnicy burkini uważają właśnie, że jest to symbol islamskiego radykalizmu, a zakrywanie głów może w znaczący sposób pomóc potencjalnym terrorystom pozostać anonimowymi.
Tymczasem Mahesh Sharma, indyjski minister turystyki, wydał właśnie zarządzenie dotyczące tego, jakie stroje turystów są akceptowalne w jego kraju. Kobiety nie powinny odsłaniać ramion, a długość spódnic czy sukienek powinna wykraczać poniżej kolan. T-shirty bez ramion są nieakceptowane, podobnie jak stroje kąpielowe (nawet jednoczęściowe!) czy szorty. Co się stanie, gdy Europejki, przyzwyczajone do innych standardów, odsłonią nieco więcej w gorących Indiach? – Nie jestem w stanie zapewnić im wtedy bezpieczeństwa – powiedział bezczelnie Sharma. Przypomnijmy, że Indie wielokrotnie udowodniły już, że nie są bezpiecznym krajem dla kobiet z innych kręgów kulturowych. W ostatnich latach 52-letnia duńska turystka została tam zgwałcona przez pięciu mężczyzn, japońska turystka została uwięziona i zgwałcona przez swojego przewodnika i jego wspólników, a studentka szkoły medycznej w Delhi była wielokrotnie gwałcona, po czym zamordowana w 2012 roku.
To dwie skrajne sytuacje – Francja w bólach, lecz jednak zgadza się na wolność ubioru kobiet, z kolei Indie wprost, za pomocą konferencji prasowych, starają się ją ograniczyć. Gdzie kończy się wolność ubioru kobiet, a gdzie zaczynają się zakazy, cicha tolerancja dla przemocy i uginanie pod ciężarem religijnych przekonań? Jeśli chcemy uszanować każdą ze stron, to sprawa okazuje się nie być tak prosta, jak to się wydaje. Jeśli społeczność międzynarodowa wspólnie nie wypracuje jakiegoś złotego środka, to czeka nas nie tylko chaos, lecz ciągła przemoc i poniżanie kobiet – te ostatnie działają już demokratycznie, bez względu na kolor skóry czy wyznanie.