MODA, STYL ŻYCIA

Ubrania a światopogląd

03.05.2015 Redakcja Fashion Magazine

Ubrania a światopogląd

„Moda była szalenie ważna. To był światopogląd. To, że ubrałeś się w taki, a nie inny sposób było wyrażeniem twojego stosunku do życia, do świata, pokazywało, jakiej słuchasz muzyki, jak myślisz, gdzie jesteś w ogóle w tym świecie”, mówił niedawno w programie telewizyjnym Tomek Lipiński.

Mówił o czasach PRL, bo im w dużej części jest poświęcona książka „Dziwny, dziwny, dziwny” – wywiad, który z Lipińskim przeprowadza Piotr Bratkowski. To fascynująca opowieść, w której autorzy – jak  zauważa w którymś momencie Bratkowski – „psują podział na złą władzę i niezłomne społeczeństwo”. To rozmowa o byciu artystą (artystami byli też rodzice Tomka Lipińskiego), o muzyce, o pokoleniu urodzonym mniej więcej 10 lat po wojnie, o radzeniu sobie w złym systemie i konfrontacji z tym, który miał być dobry.

Dla jasności – to nie jest książka o ciuchach, jeśli pojawiają się, to w dalekim planie. Ale barwnie. Oto jest rok 1978, w Remoncie odbywa się International Artists Meeting. Na dwa tygodnie z prawdziwego Zachodu przyjeżdżają artyści, m.in. zespół The Raincoats z Londynu. Dają koncert, który dla pokolenia ówczesnych dwudziestolatków jest mniej więcej tym, czym dla ludzi o 10 lat starszych był koncert The Rolling Stones w 1967 roku. Doświadczeniem, które zachowa się w licznych wspomnieniach, przeważnie w każdym inaczej. Saksofonista Tomek Świtalski, z którym rozmawiałam przy okazji pracy nad książką „To nie są moje wielbłądy”, opowiadał o The Raincoats tak: „Ten koncert przewrócił świat do góry nogami. Te dziewczyny miały na sobie kolorowe piżamy, zielone buty, kozaczki – rzeczy, które sprawiały wrażenie, jakby je Elton John wyrzucił po koncercie. Wyglądały okropnie”.

Tomek Lipiński z koleżanką byli pilotami The Raincoats, ich przewodnikami po festiwalu: „Czekamy na nich z Izą w Remoncie. (…) Wchodzą jacyś dziwni ludzie. Wysoka dziewczyna, rozczochrana, z kolorowymi włosami, w spodniach w paski, jakieś pióra. W tym momencie bramkarze w Remoncie zgłupieli. Hipisi, nie hipisi? No nie hipisi, ale co? Nie chcieli ich wpuścić, dym się zrobił. O, to już widzę – będzie dobrze. Szybko się zorientowałem, o co chodzi. Cudownie: każdy był doskonale inny. Amerykanka Jeremy, dwie Brazylijki czy może Portugalki o nazwisku Da Silva, jedna taka cockneyówa z Londynu – Gina, Nick i ten Simon. Niesamowita ekipa. Oczywiście szybko się z nimi zakumplowaliśmy”. Któregoś dnia odwiedził ich w hotelu. Dziewczyny popatrzyły i mówią: „Dobra, to farbujemy włosy”. Wyciągnęły akcesoria z Londynu i zrobiły mu włosy na fluorescencyjny róż – cyklamenowe! „I się zaczęło”, opowiada w książce Lipiński. „Rok 1978 – normalni ludzie, kupując ubrania, kierowali się jednym tylko założeniem: żeby nie odróżniać się od tła. Tło było szaro-bure, więc generalnie ogół też był szaro-bury. Rzadko się zdarzało cokolwiek kolorowego. No i w tym wszystkim gdzieś nagle zaczęły się pojawiać takie grupy dziwnych, poprzebieranych ludzi. I najcudowniejsze, że nikt tego nie był w stanie wrzucić do żadnej przegródki”.

Nie mam do PRL za grosz sentymentu. Wszystkie opowieści o kolejkach, krawcowych, przerabianiu ubrań domowymi sposobami, żeby przydać im modności, ilustrują w moim przekonaniu nędzę systemu, a nie wyzwalanie przez system kreatywności. I nie znoszę przykładania ówczesnej miary do współczesności, czyli tych wszystkich rozważań, dlaczego kiedyś dziewczyny szyły, a dziś idą do sieciówek. Jednak kiedy słyszę kontrkulturowego muzyka, który mówi o tym, że ubranie wyrażało światopogląd i, że podobnie myślący ludzie ubierali się tak różnorodnie, że nie sposób ich było wrzucić do jednej przegródki, trochę, kurczę, zazdroszczę.

Na swoje usprawiedliwienie mam tyle, że to nie jest kwestia PRL. Kilka powojennych dekad, tych właśnie, kiedy tu był PRL, to był czas intensywnych zmian społecznych i wynikających z tego zmian w modzie. Paryżanki urodzone w latach 40. i 50. też opowiedzą więcej na temat „strój a światopogląd” niż ich córki, dziś 30- i 40-letnie.

Bo oto mamy rok 2015. Moda jest w centrum uwagi, jak nigdy przedtem. Wiemy wszystko o projektantach, wiemy, kto co założył na jaką imprezę i jak zestawiać szary z amarantem i że sneakersy do żakietu są coraz bardziej cool. Wiemy, kto w czym stoi na ściance, ale nie wiemy, co za tym stoi. Być może zresztą nic.

Świat znów buzuje, ale tym razem moda nic sobie z tego nie robi. „Lecz nie dajmy sobie wmówić że/ Więcej dzieli nas niż łączy/ To co się zaczyna źle/ Zwykle źle się kończy”, śpiewa Tomek Lipiński na nowej płycie „To, czego pragniesz”. Polecam.

Tomek Lipiński, Piotr Bratkowski „Dziwny, dziwny, dziwny”, wyd. The Facto
do kupienia TU