brak kategorii

Ubierz się jak… „El Chapo”

15.01.2016 Redakcja Fashion Magazine

Ubierz się jak… „El Chapo”

„El Chapo”, a właściwie Joaquín Archivaldo Guzmán Loera to meksykański baron narkotykowy stojący na czele najlepiej zorganizowanego kartelu narkotykowego z Sinaloa. Jego majątek szacuje się na miliard dolarów, mówi się także, że jest odpowiedzialny za dostarczanie do USA 25% wszystkich narkotyków funkcjonujących na tamtejszym czarnym rynku. W lutym zeszłego roku „El Chapo” został zatrzymany przez meksykańską policję i trafił do więzienia o zaostrzonym rygorze, skąd uciekł pół roku temu półtorakilometrowym tunelem wydrążonym przez swoich współpracowników.

Pomimo, że meksykańskiej policji udało się ponownie schwytać Loerę w zeszłym tygodniu, nie marnował on swojego cennego czasu na wolności. Oprócz, zapewne wielu interesujących przedsięwzięć i liczenia milionów w kasie swojego kartelu, meksykański król narkotykowy zgodził się także udzielić wywiadu magazynowi „Rolling Stone”, który przeprowadził… Sean Penn. Nie bardzo wiemy, dlaczego aktor zabiegał o wywiad z narkotykowym bossem, który para się niezbyt etycznym biznesem. Z rozmowy przeprowadzonej przez Penna wyłania się jednak nie tylko obraz świadomego swoich czynów i ich specyfiki człowieka, ale biznesmena, który wierzy w swoją potęgę i potencjał, aby stać się legendą.

Tym bardziej przykry i zatrważający jest fakt, iż ikona (jeśli wypada użyć tego słowa) biznesu narkotykowego stała się inspiracją dla całych zastępów ludzkich, chcących wyglądać dokładnie tak jak on. Sprawa dotyczy niebieskiej, kiczowatej koszuli, w jakiej Loera został sfotografowany podczas rozmowy z Pennem.

Koszula stała się internetowym hitem do tego stopnia, że naporu ze strony zainteresowanych nie wytrzymały serwery firmy „Barabas”, która sprzedaje właśnie ten model. Właściciele, którymi są bracia o irańsko-żydowskich korzeniach, szybko poradzili sobie z szałem fanów i zwiększyli wydajność swoich serwerów, postanowili także dopilnować, aby na popularności koszuli zarobić jak najwięcej. Koszula dostępna jest w cenie 128 dolarów, zwiększono także jej produkcję, a na stronie zamieszczono zdjęcie gangstera z Pennem.

„Nie chodzi o to, że ‘El Chapo’ to międzynarodowy przestępca”, powiedział w rozmowie z „The Guardian” właściciel sklepu Shawn Esteghbal. „Ale jesteśmy bardzo podekscytowani, ponieważ mógł kupić koszulę każdej innej marki, na przykład Versace, a wybrał właśnie naszą”.

Czy gangster został właśnie celebrytą, a bezmyślna inspiracja przekroczyła jednocześnie granicę dobrego smaku? Nie oszukujmy się, koszula sama w sobie jest tak brzydka, że normalnie nikt nie zwróciłby na nią uwagi. Firma „Barabas” zarobi na całej sytuacji krocie, jej właściciele nie zastanowili się chyba jednak nad faktem, że przez długi czas mogą być utożsamiani właśnie z gangsterem.

Masowe znikanie ze sklepowych ubrań i dodatków, które miały na sobie gwiazdy jest zjawiskiem powszechnym. Tak było ze słynną sukienką marki Issa, którą podczas zaręczyn miała na sobie Kate Middleton, czy konturówkami do ust MAC, które uwielbia Kylie Jenner. Maniakalne kopiowanie celebrytów jest jednak w tym przypadku niczym w porównaniu z inspirowaniem się bossem narkotykowym i przestępcą. Wyobraźmy sobie bowiem, że z półek warszawskich sklepów znikają w latach 90. bluzy i t-shirty, w których zatrzymano „Masę”, „Pershinga” czy „Nikosia”. Nie brzmi to za dobrze.

Masowe odzewy tego rodzaju mają do siebie też to, że w pewnym momencie zaczynają żyć własnym życiem i zostają samonakręcającą się machiną, podobnie jak ma to miejsce w przypadku, nadal bardzo popularnych, koszulek z wizerunkiem Che Guevary lub Mao Zedonga. Finansowo na całej sytuacji z pewnością skorzysta amerykański sklep. Czy będzie ona też przepustką do wykreowania „El Chapo” na celebrytę? Sam zainteresowany byłby uraczony takimi wiadomościami, a jego samouwielbienie prawdopodobnie osiągnęłoby apogeum. Brazylijskie więzienia rozpoczęły ostatnio projekt, dzięki którym skazani mają szansę na skrócenie swojego wyroku o cztery dni za każdą przeczytaną książkę, pod warunkiem, że napiszą, jakie wnioski udało im się z niej wyciągnąć. Podejrzewamy, że gdyby areszt, w którym przebywa „El Chapo” poszedł w te ślady, gangster najchętniej uczyłby się ze słynnego albumu „Selfie”. Uważaj Kim, rośnie ci konkurencja!