W Polsce coraz większą popularnością cieszą się rozmaite targi, czy to mody, czy plakatów czy dizajnu. Jedne z największych – Targi Rzeczy Ładnych – to dzieło trójki przyjaciół, którzy postanowili stworzyć coś autorskiego, coś swojego i coś – na polskie standardy – nowego. Organizacja wielkich targów dizajnu to nie lada wyzwanie, a w przypadku, gdy te odbywają się kilka razy do roku – wręcz niemożliwe. Dla nich nic nie jest niemożliwe. Z Ajką Mroczkowską, jedną z założycieli TRŁ rozmawiamy o tym, czym jest dla nich to przedsięwzięcie i jakie mają plany na przyszłość.
Fashion Post Wojciech Szczot: Jak powstał pomysł zainicjowania takiego przedsięwzięcia jak Targi Rzeczy Ładnych?
Targi Rzeczy Ładnych Ajka Mroczkowska: Narodził się dosyć spontanicznie. Zajmowałam się wcześniej promocją dizajnu i pomyślałam sobie, że nie ma takiego wydarzenia w Polsce, które dawałoby szansę na pokazanie się młodym markom. Im ciężko jest przecież dotrzeć do tych dużych, zagranicznych targów, a co dopiero zdobyć tam swoje miejsce wystawowe. W Polsce zaczynał się wtedy powoli boom na dizajn, ludzie zaczeli szukać czegoś innego niż mebli z sieciówek czy tych od drogich, włoskich producentów. Inicjatywa stworzenia takich targów wydała nam się wtedy oczywista. Mówię nam, bo jestem ja i dwójka moich przyjaciół. Spróbowaliśmy takie targi zorganizować. Nie mieliśmy pewności, jak to w ogóle wyjdzie, czy ludzie tu przyjdą i miło się zaskoczyliśmy, bo już pierwsza edycja cieszyła się tak ogromną popularnością, że do kas ustawiały się długie kolejki. W zasadzie tak już zostało do dziś.
Mam takie wrażenie, że ludzie otworzyli się na dizajn i są bardziej wymagający. Oferta sieciówek już im nie wystarcza, z drugiej strony myślą bardziej odpowiedzialnie i cenią autorskie projekty.
Zdecydowanie osiągnęliśmy taki pułap, że ludzie są bardziej świadomi, wolą wydać więcej pieniędzy ale wesprzeć młodego polskiego producenta a nie seryjną firmę, która produkuje masowo.
W tym roku na Targach Rzeczy Ładnych jest największa w historii tych targów strefa PRINT. Plakaty cieszą się więc niesłabnącą popularnością?
Tak, plakaty to absolutny hit. Za każdym razem strefa PRINT jest na Targach oblegana, dlatego udało nam się pozyskać czołowych grafików z polskiego rynku, którzy prezentują tu swoje prace. Można więc kupić zarówno stare oryginalne plakaty z lat 60. czy 70., jak i te współczesne. Jest taka różnorodność, że na pewno każdy znajdzie coś dla siebie. Polska ma długą tradycję dobrych plakacistów, dlatego fantastyczne jest to, że kolejne pokolenia podtrzymują ten poziom. To są często graficy, którzy świetnie sobie radzą nie tylko w Polsce, ale i zagranicą. Ewelina Dymek np. rysowała dla Washington Post, Bartek Kosowski wygrywał najbardziej prestiżowe amerykańskie nagrody dla grafików.
Jak udało Wam się zmobilizować aż 170 wystawców, którzy prezentują w tym roku na Targach swoje prace?
Jak zaczęliśmy robić Targi to było trudne, bo żeby zebrać wystawców, trzeba ich było najpierw przekonać, że to jest pomysł, który ma ręce i nogi. Że warto przyjechać i zaprezentować się szerszemu gronu. Natomiast teraz sytuacja wygląda tak, że ogłaszamy zazwyczaj na dwa, trzy miesiące przed wydarzeniem nabór na listę wystawców i każdy może wysłać swoje zgłoszenie. W tym momencie zgłoszeń jest już znacznie więcej niż miejsc. Robimy dość ostrą selekcję, na pewno staramy się przyjmować tych, którzy już u nas byli, ale dbamy też o to, żeby pojawiali się tutaj debiutanci.
Jacy są Twoi faworyci tegorocznej edycji?
Zawsze staram się zwracać uwagę na debiuty, ponieważ to również dla mnie jest coś nowego. Podczas tej edycji jestem pod wielkim wrażeniem haftów, kilimów, które tkane są ręcznie, z użyciem ogromnej precyzji. Są nowoczesne, ale jednocześnie reprezentują rzemiosło, które nie jest już tak popularne. Uwielbiam też plakaty Izy Bułeczki. Jest też świetny kolektyw z Krakowa, nowa firma, która przyjechała tu z meblami z terrazzo, czyli lastriko, które już od pewnego czasu świętuje swój wielki powrót.
Co zamierzacie robić w przyszłości?
TRŁ to nasze dziecko, więc jak najbardziej chcemy, żeby te Targi się rozrastały, żeby cały czas były wsparciem dla producentów, ponieważ to jest dla nich świetna możliwość nie tylko do zaprezentowania swoich dzieł ale także spotkania się z publicznością czy poznanie innych wystawców. Mamy też platformę online, która cały czas się rozwija. Z tyłu głowy mamy wyzwanie, gdzie iść dalej z tym projektem, ale na pewno wymyślimy coś innowacyjnego.