MODA, SHOPPING ONLINE, STYL ŻYCIA

Stella McCartney jesień-zima 2017

07.03.2017 Michalina Murawska

Stella McCartney jesień-zima 2017

Emma Watson i Stella McCartney mają ze sobą o wiele więcej wspólnego, niż może się wydawać. Jasne, obie są Brytyjkami z krwi i kości, obie także opowiadają się za ekologią (McCartney w swoich kolekcjach w ogóle nie używa naturalnych futer i skór). Łączy je też coś innego: to bezkompromisowa i nowoczesna wersja feminizmu, w której posiadanie jasnych i ściśle określonych poglądów na kobiece kwestie nie oznacza zamykania się w ramach aseksualnych, bezkształtnych garsonek, a nawoływanie do równości płci może być równoznaczne z chęcią manifestowania wszystkich atutów kobiecej sylwetki.

Jest kilka motywów, które często powtarzają się w kolekcjach Stelli McCartney. To, oczywiście, pochwała wygody, świetnie skonstruowane krawiectwo nawiązujące do tradycji Savile Row, to inspiracja modą sportową, utylitaryzmem i przede wszystkim idea tworzenia prawdziwej mody dla prawdziwych kobiet, w której więcej jest (stylowego) pragmatyzmu, aniżeli skomplikowanej filozofii i nad wyraz artystycznej kreacji. To także hołdowanie radości z życia, która przejawia się chociażby w sposobie organizowania pokazów (modelki także i tym razem zakończyły prezentację spontanicznym tańcem do piosenek George’a Michaela i The Beatles).

Wszystkie one były obecne także w pokazanej wczoraj kolekcji jesień-zima 2017 i wszystkie, w mniej lub bardziej oczywisty sposób, nawiązywały do tego, jak McCartney postrzega współczesny feminizm. Projektantka postawiła bowiem zarówno na modę nawiązującą do lat 50. i stereotypu „seksownej sekretarki” , jak i tę głoszącą pochwałę pewności siebie i kontroli nad własnym ciałem. Na wybiegu obserwowaliśmy więc genialne skrojone, kraciaste marynarki i płaszcze ekstremalnie zaznaczające talię i pełniące miejscami rolę sukienek, dzianinowe kombinezony i wiskozowe sukienki z grubymi szwami akcentującymi linię biustu, luźne ogrodniczki oraz swetry nawiązujące do innej pasji projektantki – koni, których wizerunek zaczerpnęła tym razem z twórczości XVIII wiecznego malarza, George’a Stubbsa. Jak zwykle McCartney była dość oszczędna w dodatkach, ale te, która pokazała w nowej kolekcji, absolutnie robią wrażenie – już teraz chcemy mieć w swojej szafie czółenka z kwadratowym noskiem (szczególnie w panterkowej wersji) i okrągłe torby-worki.

Kobieta Stelli McCartney twardo obstaje przy swoich poglądach, wie co jest dla niej najlepsze, nie boi się aktywnie włączać w dyskusję, a nawet walkę o swoje prawa, ale chętnie eksponuje swoją figurę i nie ukrywa swojej miłości do mody. Jest wolna i jeśli ma ochotę, paraduje po ulicy w oversize’owym kombinezonie i sneakersach, a jeśli chce wskakuje w przezroczystą sukienkę lub podkreśla linię biustu. Sposób, w jaki się ubiera, nie definiuje ani jej intelektu, ani tego, co ma do powiedzenia. Wręcz przeciwnie – jest wyrazem jej wolności, indywidualizmu i niezależności.