MODA, SHOPPING ONLINE, STYL ŻYCIA
Starodawne legendy i klimat Kornwalii w kolekcji Alexander McQueen jesień-zima 2017
07.03.2017 Michalina Murawska
Alexander McQueen zaprosił Sarę Burton do swojego teamu, kiedy ta studiowała jeszcze na Central Saint Martins. Zdolna Brytyjka od razu stała się jednym z jego najbardziej zaufanych współpracowników i postacią wykazującą nad wyraz złożone zainteresowanie historią i tradycją. To ona wykonywała większość researchu do kolekcji zmarłego w 2008 roku kreatora i to ona brała na swoje barki nadzór nad archiwizacją jego prac. Swoją miłość do natury, brytyjskiej historii i baśniowości dawała także wyraz w praktycznie każdej kolekcji, jaką było jej dane stworzyć później – już na stanowisku dyrektora kreatywnego domu mody McQueen, które objęła po śmierci jego założyciela.
Przygotowując kolekcję na jesień-zimę 2017, Burton zabrała swój zespół do Kornwalii, a inspiracji szukała głównie wśród pogańskich wierzeń starodawnych celtyckich plemion. Szczególnie zainteresowało ją pojęcie wspólnoty („Nasze studio to taka kreatywna wspólnota”, mówiła na backstge’u) i historia związana z legendą „Cloutie” – magicznego drzewka, na którym celtyckie ludy wieszały kolorowe wstążki symbolizujące ich życzenia. Obok tych mistycznych, baśniowych i mocno historycznych nawiązań, Burton tym razem poświęciła jednak bardzo dużo miejsca młodości, która w świeżym i bardzo przyziemnym wydaniu łączyła się w wizerunkiem stylowej wojowniczki ubranej w kolorową i misternie tkaną zbroję.
Kolekcja domu McQueen była więc jednocześnie mistyczna i dynamiczna, skrupulatnie przemyślana i liryczna, baśniowa i pragmatyczna. Misterne, plecione zdobienia, błyszczące hafty i aplikacje towarzyszyły w niej bowiem płaskim, nabijanym ćwiekami botkom, krótkim skórzanym kurtkom i… sneakersom, w których także po pokazie Burton ukłoniła się zachwyconej publiczności.
Projektantka zaproponowała bardzo linearne sylwetki. Dopasowane fasony mieszały się na wybiegu z prostymi, lejącymi konstrukcjami, bezwiednie opadającymi wzdłuż ciała modelek, talię rzeźbiły kolorowe linie nawiązujące do wspomnianej tradycji celtyckiego „drzewka szczęścia”, nie zabrakło także gorsetowych tkań pod biustem i powłóczystych garniturów łapanych w pół szerokimi paskami.
Kolekcja McQueen na jesień-zimę 2017 to więc hołd złożony naturze i historii, z całym jej mistycyzmem i odrealnieniem, ale też swoista „oda do młodości”. Modelki, także dzięki naturalnemu makijażowi i niedbale związanych włosach i pomykające po wybiegu w sneakersach lub płaskich, rockowych botkach, wyglądały niczym współczesne nimfy – eteryczne i silne, łagodne i zdecydowane, wreszcie – w pełni gotowe na wszystko, co przyniesie im jutro.