Pozostająca od jakiegoś czasu w cieniu Lady Gaga wzbudziła w piątek kontrowersje – tym razem nie za sprawą kreacji rodem z rzeźni ani rozerotyzowanego teledysku, tylko wpisu na Twitterze. O co poszło? Gwiazda wypowiedziała się na temat trendu na zdrowy, bezglutenowy i makrobiotyczny styl życia, pisząc, że „czasami dziewczyna po prostu potrzebuje dietetycznej coli i solarium”. I o ile do Coca-Coli Light nic nie mamy – odrobina aspartamu nie zabija – o tyle sztuczne opalanie jest bardzo passé. Przypominamy pięć przykładów ze świata mody, które udowadniają, że Gaga powinna jak najszybciej zaktualizować swój tweet i napisać, że każda dziewczyna oprócz dietetycznej coli potrzebuje kremu z filtrem. I to co najmniej SPF 50.
Sztandarowym przykładem przedawkowania opalania od lat jest Donatella Versace. I choć kolor skóry projektantki raczej się nie zmienia, Włoszka w 2001 roku prezentowała się skrajnie tanorektycznie. Dziś Donatella ma lepszy odcień blondu, ale nabranie zdrowego podejścia do opalania wciąż znajduje się na jej liście rzeczy do zrobienia.
Brązowo-pomarańczowa opalenizna jest też znakiem rozpoznawczym Valentino. Mimo że projektant słynie z uwielbianych przez gwiazdy, wyszukanych kreacji, jego aparycja może wzbudzać wątpliwości. 83-letni Włoch od 2008 roku jest na emeryturze – mamy nadzieję, że solarium zamienił na fotel bujany i solidne SPF30.
Victoria Beckham, dziś ikona wysmakowanej elegancji, ma za sobą mroczny okres. Mniej-więcej w połowie minionej dekady doszło do apogeum sztuczności w jej wydaniu – była Posh Spice ubierała się prawie wyłącznie w kreacje Roberta Cavallego, opinające jej silikonowy biust i podkreślające opaleniznę na kurczaka z rożna.
Anja Rubik w żadnym wypadku nie zasługuje na bycie porównywaną z Donatellą Versace czy Valentino, ale jest dobrym przykładem na to, że naturalność rządzi. Na początku kariery polska ikona mody raczej nie stroniła od słońca, co widać po zdjęciu z pokazu D&G wiosna-lato 2006. Odcień skóry Anji od wielu lat jest znacznie jaśniejszy, co podkreśla szlachetność jej urody.
Wiemy, że nad kampaniami pracują sztaby grafików, a kolor skóry na ostatecznej wersji zdjęcia może nie mieć nic wspólnego z tym, jak naprawdę wygląda modelka, ale ten przykład i tak musimy przytoczyć: Isabeli Fontana na fotografiach promujących plażową kolekcję H&M z 2012 roku wyglądała, jakby była wysmarowana bejcą. Zajmująca się walką z rakiem organizacja Swedish Cancer Society podnosła alarm, a H&M przeprosił za lekkie przegięcie. W kolejnych kampaniach szwedzkiego giganta modelki wyglądały już znacznie naturalniej.