MODA, STYL ŻYCIA

Weekend z polską modą: siła polskiego streetwearu

02.10.2016 Michalina Murawska

Weekend z polską modą: siła polskiego streetwearu

Polscy projektanci od lat starali się podbijać zagraniczne rynki, a rodzima publiczność ekscytowała się każdą, nawet najmniejszą wzmianką o ich twórczości w międzynarodowych mediach. Moda nie była czymś, z czego znany byłby nasz kraj, a w kontekście branży częściej mówiło się o polskich modelkach, które na przestrzeni ostatnich lat wyrobiły sobie naprawdę dobrą markę. Do czasu. Ostatnie sezony pokazały, że „high fashion” w polskim wydaniu, z kilkoma wyjątkami, niestety nie broni się za granicą, a sukcesów lepiej szukać w warstwie zdecydowanie bardziej przystępnej cenowo i światopoglądowo.

Polski streetwear, bo o nim mowa, urósł w ostatnich kilku sezonach do rangi naszego (modowego) dobra narodowego i nie jest to wcale stwierdzenie na wyrost. W ciuchach polskich marek chodzą najwięksi influencerzy branży – blogerzy, redaktorzy alternatywnych pism, fashioniści i raperzy. Piszą o nich największe portale, showroomy zlokalizowane na całym świecie biją rekordy popularności, a kolekcje wyprzedają się w mgnieniu oka. Osoby odpowiedzialne za sukces polskiego streetwearu łączy kilka rzeczy: kreatywna wizja i umiejętność wcielania jej w życie, smykałka do biznesu, rozumienie istoty komunikacji ze zróżnicowanym klientem, nonkonformizm i zmysł, w którym artyzm miesza się ze zdolnością do czynienia z oryginalnych projektów produktów atrakcyjnych komercyjnie.

Chyba najbardziej znaną za granicą polską marką streetwearową jest obecnie MISBHV, którego założycielka, Natalia Maczek zdaje się idealnie rozumieć i stosować balans pomiędzy twórczą konsekwencją a nastawieniem na klienta. Ubrania MISBHV z sezonu na sezon zaskakują coraz oryginalniejszym designem, w którym moda miesza się z elementami popkultury – tak jest chociażby w przypadku najnowszej kolekcji na wiosnę-lato 2016, w której znalazły się bluzy i t-shirty uzupełnione cytatami z piosenek Davida Bowie. Nie będzie także przesadą stwierdzenie, że Natalia i jej marka przetarły ślady polskiemu streetwearowi i pokazały międzynarodowej publiczności, że uliczna moda „Made in Poland” jest czymś, na co warto zwrócić uwagę. Marka, która zaczynała od sprzedaży t-shirtów szybko urosła do jednej z najciekawszych i najpopularniejszych modowych inicjatyw, i to nie tylko w Polsce. W tym momencie wymienia się ją na równi z Supreme i Stussy, jej kolekcje można nabyć w najbardziej prestiżowych i znanych butikach na świecie, a publikacje w takich magazynach i portalach jak „Complex” i „High Sobiety” są wręcz na porządku dziennym. MISBHV od początku słynęło z uniseksowych ubrań, odważnie podejmując ten temat na długo przed tym, jak stał się gorącym trendem w świecie high fashion. Od tego sezonu marka skręca nieco w stronę tradycyjnych podziałów, jednak przenikanie się projektów damskich i męskich nadal pozostaje trzonem jej działalności. W ciuchach MISBHV regularnie chodzi A$AP Rocky, Kylie Jenner, Jourdan Dunn, Rihanna, GDragon, 2Chainz, najbardziej wpływowi redaktorzy mody i blogerzy. Co ciekawe, MISBHV nie jest marką, która zabiega o uwagę gwiazd wysyłając gotowe paczki z ubraniami. To styliści celebrytów najczęściej kontaktują się z Natalią Maczek lub jej partnerami, chcąc nabyć konkretne ubrania do teledysku czy na imprezę.

raper 2Chainz w płaszczu MISBHV

Nieco inny sposób zabiegania o atencję międzynarodowych celebrytów miały Areta Szpura i Karolina Słota z Local Heroes. W ich ich przypadku, nieco spontaniczna strategia wyszukiwania w internecie adresów gwiazd okazała się niezwykle skuteczna i wyniosła ich markę na szczyty popularności, nie tylko w Polsce. W momencie, gdy w ich bluzie z napisem „Doing Real Stuff Sucks” (tak nazywał się także blog Arety) pojawił się Justin Bieber, Local Heroes z lokalnej marki, założonej przed dwie krejzolki (w dobrym tego słowa znaczeniu) stał się międzynarodowym brandem i dowodem na to, że odwaga i konsekwencja naprawdę popłacają. Później było już tylko lepiej – spirala rozgłosu nakręcała się sama, w Polsce dziewczyny zaczęły być postrzegane jako narodowy towar eksportowy, a w ciuchach ich projektu zaczęły pokazywać się Cara Delevingne, Rihanna, Sky Fereira czy Ellie Goulding. Miley Cyrus do dziś pozostaje ich wierną fanką. Słota i Szpura pozostawiają daleko w tyle inne polskie marki streetwearowe jeśli chodzi o zasięgi w mediach społecznościowych. Liczba ich fanów na Facebooku lada dzień przekroczy 200 tysięcy, na Instagramie mają 172 tysiące obserwatorów. Liczby te idealnie pokazują także, w jakich aspektach należałoby doszukiwać się przyczyn sukcesu Polek. Dziewczyny doskonale wiedzą kim jest ich obecny i potencjalny klient, jako typowe przedstawicielki pokolenia „Y” znają zasady funkcjonowania w social media i zdają sobie sprawę z tego, jak należy prowadzić komunikację, aby przynosiła pozytywne rezultaty. Twórczynie marki Local Heroes mają dwadzieścia kilka lat, za sobą globalny sukces, rozpoznawalną estetykę i rozmaite publikacje w międzynarodowych magazynach, a patrząc na ich energię i zapał, to pewnie dopiero początek.

Miley Cyrus w ramonesce Local Heroes

Nie sposób pisać o potędze polskiego streetwearu bez wspomnienia o UEG. Za istniejącą od ponad dziesięciu lat marką stoi hasło „Usa e getta”, które z języka włoskiego oznacza „zużyj i wyrzuć”. Kiedyś na jej kolekcję składały się wyłącznie kurtki, dziś są to pełne kolekcje, które czynią z UEG jednego z najbardziej rozpoznawalnych polskich brandów za granicą. Zaczęło się od współpracy Michała Łojewskiego i Ani Kuczyńskiej, którzy stworzyli kolekcję dla japońskiego magazynu „Common Sense”. Później drogi artystów się rozeszły, a osobą odpowiedzialną za markę został Michał Łojewski, który pracę nad UEG łączy z działalnością w White Cat Studio – firmie zajmującą się projektowaniem opakowań i tworzeniem systemów identyfikacji wizualnej marek. W UEG od początku chodziło o przesłanie, które miało wychodzić ponad samą ideę mody i ubrań. Stąd, charakterystyczne już dla marki, wykorzystanie w produkcji tyveku, który przypomina papier – pustą kartkę, która po chwili może stać się nośnikiem konkretnego przekazu. UEG to marka konceptualna, która, paradoksalnie, większą popularnością cieszy się póki co za granicą niż w Polsce (chociaż wyraźnie widać, że tendencja ta zaczyna ulegać zmianie). Płeć nie ma w jej kolekcjach większego znaczenia, bluzy, okrycia wierzchnie i akcesoria są kwintesencją stylu uniseks. Ubrania UEG można kupić we Włoszech, Wielkiej Brytanii, Stanach Zjednoczonych, Hong Kongu i Korei, upodobała je sobie Japonia i… raperzy. Projekty marki regularnie nosi Big Sean czy Jaden Smith.

Big Sean w kurtce UEG

Marki streetwearowe, prawdopodobnie zainspirowane sukcesami starszych kolegów po fachu, wyrastają ostatnio w Polsce jak grzyby po deszczu. Większości z nich naturalnie nie udaje się przebić lub giną w gąszczu swoich nie do końca kreatywnych pomysłów i braku perspektywicznej koncepcji. Istnieje jednak kilka wyjątków, które pokazują, że ten segment polskiej mody nadal się rozwija. Jednym z nich jest marka Sandry Kpodonou, niegdyś odpowiedzialnej za projekt LeGia. Debiutancka kolekcja, którą w Paryżu sfotografowała Magdalena Ławniczak to projekty przywodzące na myśl estetykę Vetements – androgyniczne sylwetki, zaskakujące cięcia, mocne dodatki, kontrasty i parki, w których zakochała się między innymi Aleali May – blogerka i it-girl współpracująca z Adidasem. Kpodonou to najmłodsza stażem marka w tym podsumowaniu, ale zdecydowanie warta uwagi.

blogerka i ambasadorka Adidas, Aleali May w parce projektu Sandry Kpodonou

Nie tyle odrębną, co specyficzną grupą marek streetwearowych są te zakładane i tworzone przez raperów. W Stanach zjawisko to liczy sobie dobre kilka lat – wszak Jay-Z założył swoje Rocawear na długo zanim w głowie Kanyego Westa narodził się pomysł na Yeezy. Drake tworzy linię ubrań dla wytwórni OVO, A$AP Rocky projektuje dla Guess, Pharell Williams współpracuje z Adidasem, swoją markę ma także ojciec dziecka Ciary, Future. Polska może pod względem ilościowym nie prezentuje się aż tak imponująco, niemniej mamy na rodzimym rynku hip-hopowych artystów, którzy postanowili zaznaczyć swoją obecność w branży mody. Pierwszą z nich jest Prosto, a właściwie Prosto Wear, które stanowi swoiste przedłużenie działalności wytwórni założonej przez Wojtka „Sokoła” Sosnowskiego – jednego z najbardziej znanych i cenionych przedstawicieli polskiej sceny hip-hopowej. Sokół wraz ze wspólnikiem Pedro zaczynali od bluz i koszulek z logo wytwórni, dzięki którym fani ich muzyki mieli szansę na zidentyfikowanie się z swoimi idolami. Był rok 2003, a takie podejście w Polsce wcale nie było jeszcze takie powszechne jak dziś. Przez ostatnie dziesięć lat marka w znacznym stopniu ewoluowała – twórcy zrezygnowali z zachowawczej palety barw, pojawiły się mocne czerwienie, jaskrawy niebieski oraz żółcie. Przełomem w rozwoju Prosto Wear było wypuszczenie w 2013 roku linii dla kobiet, dzięki czemu marka przestała być już tylko brandem hiphopowym, ale pełnoprawnym projektem streetwearowym, który proponuje elementy casualowe, sportowe i kierujące się nawet w stronę klasyki. Obok Prosto Wear na polskim rynku działa także PLNY Textylia. Marka została założona w 1997 roku przez  rapera Tede, za jej powstanie odpowiedzialny był także Michał Rejent. PLNY było pierwszą streetwearową, hip-hopową marką, która zaczęła umieszczać na bluzach i koszulkach napisy w języku polskim. Uzupełnieniem marki od kilku lat jest PLNY Lala, która po podbiciu serc Polek, coraz lepiej radzi sobie za granicą. Koszulki z zabawnymi nadrukami i napisami, bluzy i body nosi między innymi wnuczka Diany Vreeland, Caroline, Andy Torrers z bloga Style Scrapbook czy Christina Millian.

Prosto Wear wiosna-lato 2016

Polski rynek mody streetwearowej rozwija się prężnie, a jego przedstawiciele, w przeciwieństwie do niektórych projektantów „high fashion” są o wiele lepiej przygotowani na sukces i wiedzą, jak swoje umiejętności przełożyć na efektywne działanie, także pod kątem biznesowym. Nie bujają w obłokach, stawiają sobie realne cele, które realizują w sposób konsekwentny i nierzadko bezczelny. Ale o tym, że bezczelność w modzie czasami naprawdę się opłaca, doskonale wiemy.