MODA, SHOPPING ONLINE, STYL ŻYCIA
Sakralne inspiracje w kolekcji Valentino couture jesień-zima 2017
06.07.2017 Michalina Murawska
Valentino Garavani, który z Sofią Coppolą u boku podziwiał z pierwszego rzędu pokaz kolekcji haute couture, musiał pękać z dumy obserwując to, jak jego marką kreatywnie kieruje Pierpaolo Piccioli. Włoski projektant, który przez kilkanaście lat tworzył w duecie z Marią Grazią Chiuri to tradycjonalista. Nadal mieszka w Nettuno – nadmorskim miasteczku oddalonym o kilkadziesiąt kilometrów od Rzymu, do którego codziennie dojeżdża z domu pociągiem oraz hołduje wartościom rodzinnym i typowo włoskim obyczajom, które przecież nie byłyby tym samym bez wspomnienia o religijności i roli, jaką w życiu każdego Włocha odgrywa Kościół.
Sakralność według Piccioli ma jednak inną postać niż chociażby ta, jaką w wielu swoich poprzednich kolekcjach proponował duet Dolce&Gabbana. To przede wszystkim skromność, w której bogate wzory towarzyszą zabudowanym fasonom, a mocne zdobienia podane są w sposób niezwykle dyskretny. Jedną z inspiracji, o jakich przed pokazem mówił sam projektant były portrety świętych, księży i biskupów autorstwa Francisco de Zurbarána – barokowego, hiszpańskiego arcymalarza. Jeśli komukolwiek z widzów znana był jego twórczość, z pewnością wykorzystane w kolekcji peleryny, suknie przypominające sutanny i wyjątkowe, mosiężne torebki mające obrazować siedem grzechów głównych, wydały się znajome.
Na tak prostych konstrukcyjnie formach, pierwsze skrzypce grały detale – pióra w kolorze morskiej zieleni, koronki, szyfonowe plisy połączone z ciężkim aksamitem czy inne wyjątkowe kombinacje materiałów. Skromność projektów Piccioli’ego absolutnie nie oznaczała jednak zwyczajności. Paradoksalnie to ona potęgowała wręcz luksusowy charakter tej kolekcji, udowadniając, że mniej naprawdę znaczy więcej, a wykonanie kolumnowej sukni wyszywanej delikatnym ściegiem może być równie pracochłonne co stworzenie ciężkiej kreacji pokrytej na całej długości mieniącymi się kryształami.
Dla Piciolli’ego tworzenie mody, szczególnie haute couture to nie tylko synonim poświęcenia każdej osoby zaangażowanej w proces powstawania kreacji. To przede wszystkim pewien zamknięty cykl, rytuał, którego efektem końcowym jest tworzenie przedmiotów zacierających granicę między jawą a snem, rzeczywistością a świętością: „Tym, co sprawia, że couture jest tak wyjątkowe i magiczne jest to, czego nie widać – cały rytuał, który stoi za jego tworzeniem”, mówił na backstage’u.
Zagraniczni dziennikarze zgodnie zwracają też uwagę na to, że pomimo tego iż była to kolekcja haute couture, jej najmocniejszym elementem była… moda dzienna. Co ciekawe, ubrania niemające nic wspólnego z tradycyjną modą wieczorową cieszyły się ogromną popularnością na minionym tygodniu „mody wysokiej”. Czyżby projektanci, a przede wszystkim ich klientki, dochodzili do porozumienia, że prostota nie wyklucza luksusu i może mieć jeszcze większą siłę rażenia niż błysk i spektakularność konstrukcji? Musimy przyznać, że zastosowane przez Piccioli’ego kolumnowe formy, długie tuniki, pod które założono golfy i paleta barw oscylująca wokół bieli zmieszaną z trawiastą zielenią, pastelowego różu i khaki, naprawdę nas przekonuje.