Wszyscy pamiętamy cztery gole strzelone Realowi Madryt czy 5 trafień w ciągu 9 minut podczas wrześniowego meczu z VFL Wolfsburg. Polski zawodnik, który został sprowadzony przez Franciszka Smudę do Lecha Poznań z drugoligowego Znicza Pruszków, od kilku sezonów rozkwita na naszych oczach na jednego z czołowych napastników w Europie. Hasło „Lewandowski Ballon d’OR 2016” staje się coraz bardziej realne, a w poprzedniej edycji Złotej Piłki pokonali go tylko Leo Messi, Cristiano Ronaldo i Neymar. Przyznacie, grono to jest naprawdę zacne.
Polski piłkarz co chwilę zachwyca świat swoimi umiejętnościami i skutecznością w meczach Bundesligi – oszukuje w polu karnym obrońców, efektywnie kończy akcje kolegów, a z Thomasem Mullerem stanowią obecnie najskuteczniejszy duet napastników ligi niemieckiej od lat 70. Co więcej, na 10 goli zdobytych przez Bayern w 2016 roku, Lewandowski strzelił… 8.
Bycie najpopularniejszym polskim piłkarzem i jednym z najskuteczniejszych napastników w Europie skutkuje z kolei rosnącą wartością rynkową i wzmożonym zainteresowaniem ze strony podmiotów komercyjnych. Marki, czy to z branży technologicznej, odzieżowej, czy stricte sportowej niezwykle chętnie angażują sportowców do swoich kampanii reklamowych i mianują swoimi ambasadorami. Nie ma w tym nic dziwnego. Co więcej, ma to konkretne podłoże socjologiczne i kulturowe. Sport jako „współczesny karnawał”, poddawany jest określonej celebracji i wywołuje gorące emocje. Z kolei zawodnicy, niczym herosi stający w szranki nie tylko z przeciwnikiem, ale często także z własnymi ograniczeniami, budzą respekt, podziw i wywołują natychmiastową chęć naśladownictwa. Są także grupą atrakcyjną dla obu płci – mężczyźni podziwiają ich za techniczne umiejętności i sportowe emocje, jakie u nich wywołują, a kobiety wzdychają do ich pięknej muskulatury i rażącego po oczach „sześciopaku”.
Robert Lewandowski jest zdolny, przystojny, unika skandali i pozostaje w szczęśliwym małżeństwie z dziewczyną, którą poznał jeszcze w czasach liceum. Taki wizerunek, w połączeniu z ostatnimi spektakularnymi osiągnięciami piłkarskimi, jest wręcz spełnieniem marzeń każdej marki. Wszystkich chętnych należy jednak w tym miejscu uczciwie uprzedzić, że za pozyskanie polskiego napastnika trzeba płacić coraz więcej. W 2014 roku magazyn „Forbes” wycenił polskiego piłkarza na 1,052 miliona złotych. Zawodnik był wtedy twarzą takich marek jak T-Mobile (wspólnie z żoną), Nike, Phillips, Orange (w wyniku umowy sponsorskiej marki z reprezentacją Polski), Oknoplast czy Coca-Cola. Od tego czasu minęło jednak półtora roku, a Lewandowski zdążył kilka razy wywołać piłkarską sensację, umocnił swoją pozycję w najlepszej niemieckiej drużynie i marketingowo przeskoczył kilka szczebli wyżej. Momentem, w którym istotnej weryfikacji poddano wartość reklamową piłkarza był wrześniowy mecz w VFL Wolfsburg, w którym napastnik strzelił 5 goli w 9 minut. Dzięki temu, piłkarz stał się nie tylko jeszcze bardziej rozpoznawalny w świecie sportu, ale też znacznie bardziej atrakcyjny komercyjnie. Grzegorz Kita, prezes agencji Sport Management Polska, mówił wtedy w rozmowie z jednym z portali, że za udział w kampanii polskiej marki Lewandowski może zgarnąć maksymalnie 2,5 miliona złotych. Wszystko to ze względu na istniejący w tej kwestii na polskim rynku określony pułap, który nie ma jednak zastosowania w odniesieniu do rynków zagranicznych. Oprócz rynku niemieckiego, w których siłą rzeczy Lewandowski jest najbardziej eksponowany, popularność piłkarza zaczyna rosnąć także w Azji, Efektem tego jest chociażby kontrakt podpisany przez piłkarza z chińskim technologicznym gigantem, Huawei.
Jeśli nie liczyć kampanii garniturów Emporio Armani, w której Lewandowski wziął udział razem z całą drużyną Bayernu, sesja wizerunkowa dla Vistuli zdaje się być pierwszą współpracą piłkarza z marką odzieżową. Pierwszą, ale z pewnością nie ostatnią. Czy polski napastnik pójdzie w ślady Davida Beckhama i już niedługo będziemy mogli go oglądać w kampaniach najpopularniejszych marek i na plakatach promujących bieliznę? Być może – jednak wybór w tej kwestii będzie zapewne należał wyłącznie do niego.