MODA

Rewolucja jest potrzebna – Agnieszka Skrzeczkowska i Karolina Brzuszczyńska w szczerej rozmowie o tym, jak żyje się we współczesnej Polsce nieheteronormatywnej parze

04.10.2022 Wiktor Krajewski

Rewolucja jest potrzebna – Agnieszka Skrzeczkowska i Karolina Brzuszczyńska w szczerej rozmowie o tym, jak żyje się we współczesnej Polsce nieheteronormatywnej parze

Agnieszka Skrzeczkowska i Karolina Brzuszczyńska w szczerej rozmowie z Wiktorem Krajewskim o tym, jak żyje się we współczesnej Polsce nieheteronormatywnej parze, która nie robi tajemnicy ze swojej orientacji. A wręcz jest z niej dumna!

Wkurwia was to, co dzieje się obecnie w Polsce odnośnie do osób nieheteronormatywnych?

Karolina: Bardzo! Staramy się o tym mówić głośno i poruszać temat nieheteronormatywności w naszym kraju. Przed ostatnimi wyborami byłyśmy bardzo aktywne. Niebawem będziemy udzielać się ponownie, ponieważ zbliżają się kolejne wybory, a my nie mamy zamiaru siedzieć cicho. Ale chyba nikt nie pozostaje obojętny wobec tego, co dzieje się u nas, i jest zwyczajnie wkurwiony.

Agnieszka: My jesteśmy zdenerwowane od kilku ładnych lat. Jednak pomału wrzuciłyśmy na luz, bo nie dało się inaczej. Żyjemy na własnych zasadach i staramy się nie przejmować tym, co dzieje się dookoła, ale jest to kwestia higieny psychicznej, bo inaczej byśmy zwariowały. Dziwią mnie zachowania ludzi, którzy wspierają środowiska LGBT+, ale nadal popierają rządzącą partię polityczną. Liczymy, że kolejne wybory pokażą nam coś innego. Nasza społeczność jest wykorzystywana jako karta przetargowa w wyborach.

Karolina: Rzeczywiście, obietnice składane środowiskom nieheteronormatywnym są często kartą przetargową. Jedni obiecują nam złote góry, inni z kolei są w kontrze do tego. I to tworzy sytuację, że w wyborach czasem głosuje się albo za nami, albo przeciwko nam.

Agnieszka: A to nie powinno tak być. Ale jestem świadoma, że mimo inspiracji Zachodem, nie jesteśmy nim. My cały czas dyskutujemy na temat podstawowych wartości dla nas. Coraz więcej krajów legalizuje śluby jednopłciowe, a u nas mówi się o związkach partnerskich. Cały czas kręcimy się wokół podstawowych praw człowieka. Razem kupiłyśmy mieszkanie. Na kredyt. Kredyt mamy wspólny, ale sytuacja prawna w Polsce nadal wiele rzeczy nam uniemożliwia. Chociażby regulacje związane ze spadkiem. Prawnie nie jesteśmy w Polsce małżeństwem, więc w razie śmierci jednej z nas w grę wchodzą sprawy podatkowe. Przecież nawet Ukraina wypowiedziała się niedawno, że jest za związkami partnerskimi osób tej samej płci i zajmie się sprawą, gdy jej obecna sytuacja rozwiąże się. A my? W sondażach jesteśmy na szarym końcu, jeśli chodzi o kwestie tolerancji. Tworzy to schizofreniczną sytuację, bo jesteśmy krajem rozwiniętym, ale mentalnie leżymy.

Karolina: Ewidentnie potrzebujemy rewolucji. I nie chodzi o to, żebyśmy otwarcie odpowiedzieli sobie na pytanie, czy teraz jest odpowiedni moment na związki partnerskie. To się powinno zadziać, a reszta społeczeństwa powinna to zaakceptować. I tyle. Oczywiście taka wizja jest utopijna, bo żyjemy w takim, a nie innym kraju, ale jest XXI wiek, a my wciąż rozmawiamy o podstawach. I jeżeli nie pokażemy, że chcemy prawnie uregulować status naszych związków, dyskusje i dywagacje będą ciągnęły się przez kolejne dekady.

Agnieszka: Obecnie nie mówi się o związkach partnerskich, bo tematem nadrzędnym jest to, że jesteśmy źli. Jesteśmy zepsuci. Jesteśmy gorszym sortem ludzi.

Karolina: Dużo wątków politycznych wyświetla mi się na TikToku. Algorytm widzi, że jestem lewicowa, więc podrzuca mi czasami prawicowy kontent, żeby mnie lekko podkurwić. Gdy nasz coming out przebił się do mainstreamu internetowego, odbiór ludzi był tragiczny. Wylał się na nas hejt. Dziś sytuacja ma się inaczej. W mediach temat naszej społeczności zrobił się powszechny. Młodzi ludzie inaczej patrzą na seksualność drugiej osoby. Nie jest to dla nich nic dziwnego. Homo nie jest kuriozum. Może starszym ludziom powinniśmy zainstalować TikToka, żeby oswoić ich z tematem LGBT+? Może otworzyłoby to im głowy na różnorodność.

Agnieszka: Karolina w Warszawie mieszka od dziecka, a ja już dwanaście lat. Zapominamy o jednym. Polska to nie Warszawa. Życie poza nią wygląda inaczej. Wystarczy pojechać na wieś oddaloną od stolicy o sto kilometrów i nagle zmierzymy się z inną mentalnością, która będzie dla nas bardzo odczuwalna. I tyczy się to też nastawienia młodych ludzi, którzy są wychowani w domach z konkretnymi nastrojami politycznymi i światopoglądami. Mam nadzieję, że się mylę, ale nie wygląda na to, żeby podejście do problematyki naszego środowiska zmieniło się diametralnie. Optymistyczne jest to, że młodzi ludzie są bardziej otwarci, świadomi, szybciej dojrzewają do zrobienia coming outu. Tyle że mówimy o dużych miastach. Sama zrobiłam coming out w wieku szesnastu lat. Za wcześnie. Decyzja była spontaniczna i nie zastanawiałam się nad jej konsekwencjami. Moja mama weszła do pokoju, gdy przytulałam moją pierwszą dziewczynę. Gdy zapytała mnie, czy coś nas łączy, powiedziałam, że tak.

Karolina: A ty mieszkałaś wtedy w Świdniku…

Agnieszka: Na drugim miejscu, zaraz po Kraśniku, najbardziej homofobicznym mieście, strefie wolnej od LGBT… Z czasem się zmieniło.

Karolina: Gdy tam jedziemy, spotykamy się z miłymi reakcjami ludzi. Mówią nam miłe słowa.

Agnieszka: Lubelszczyzna jest jednak PIS-owska. Karolina: Ale jest to jednak dość śmieszne podejście, że „nasza” lesbijka z Lubelszczyzny jest spoko, ale reszta już nie. Często spotykamy się z takimi opiniami, że naszego homo akceptujemy, ale innych już nie. To, co obce, jest przez wielu Polaków nieakceptowane. Jestem panseksualna i dorastałam w konserwatywnej rodzinie. Od zawsze jednak uważałam, że tolerancja jest tematem niepodlegającym dyskusji. Kiedyś kłóciliśmy się zażarcie, dziś wymieniamy dwuzdaniowe poglądy i tyle.

Rozumiecie ludzi, którzy funkcjonują w przestrzeni medialnej, ale nie przyznają się głośno do swojej orientacji?

Agnieszka: Jest wiele osób nieheteronormatywnych, którzy milczą na ten temat w obawie, że stracą kontrakty reklamowe, lub bojąc się opinii innych. Chociaż szczerze… Nie wiem do końca, czego mogą się bać. Może utraty fanów? Okłamywanie ich, że jesteś hetero, jest jednak nie na miejscu. Gdy milczysz na temat swojej seksualności, nie widzę w tym problemu, ale gdy publicznie udajesz „normalnego”, takie kłamstwo jest straszne. Podobnie jest w przypadku zjawiska queerbaitingu.

Co to jest?

Karolina: Bardzo modny obecnie trend. Osoby hetero udają, że są homo. To niezwykle modne wśród młodych ludzi. Faceci lub dziewczyny udają, że są razem. Przygotowują kontent na Instagram lub TikToka. Sypią się gratulacje, a później okazuje się, że to był tylko żart. Nie jest to etyczne.

Agnieszka: Nie należy grać na emocjach ludzi, a związki jednopłciowe nie powinny być tematem do żartów ani zdobywania w ten sposób fanów.

Głośno mówiłyście o ślubie. O tym, że za granicą czujecie się swobodniej niż w Polsce. Czemu więc kupiłyście mieszkanie w Warszawie?

Karolina: Jesteśmy bardzo zżyte z naszymi rodzinami i do nich przywiązane. Rozważałyśmy wyjazd i zamieszkanie poza Polską, ale postanowiłyśmy tu zostać. Gdyby coś się wydarzyło albo sytuacja była nie do zniesienia, możemy wszystko sprzedać i wyprowadzić się gdzieś daleko. Naszym życiowym celem na emeryturę – a może nawet wcześniej – są podróże po świecie. Lubię być w Polsce, choć nie znalazłam jeszcze swojego miejsca na Ziemi. Agnieszka: Praca też poniekąd nas ogranicza, ponieważ mamy zlecenia w Polsce i trudniej byłoby nam je realizować w Barcelonie. Poza tym przelicznik euro do złotówki jest dość bolesny. Karolina: Musiałybyśmy obniżyć standardy. Na tę chwilę nie chcemy (śmiech). W ogóle mam przeświadczenie, że w Polsce gejom jest ciężej. Oczywiście bywają różne sytuacje, ale nigdy się nie zdarzyło, że ktoś chciałby nas pobić, zrobić krzywdę. Geje są bardziej piętnowani w Polsce niż lesbijki. Możliwe, że brak agresji ludzi wobec nas zadecydował, że zostałyśmy w kraju. Gdybyśmy były facetami, mental Polaków zmusiłby nas do wyjazdu. Możliwe, że jest to kwestia naszej rozpoznawalności, ale rzadko spotykamy się z agresją wymierzoną w naszą stronę. Na co dzień żyje się nam dobrze.

Agnieszka: Z hejtem spotykamy się w sieci, ale nigdy na żywo. Nie boimy się konfrontacji i rozmowy, że nie życzymy sobie pewnych wypowiedzi i zachowań. Często osoba bardzo wygadana, gaśnie, gdy zwróci się jej uwagę, i odchodzi bez słowa. Karolina: Reagowanie na zaczepki jest mądrzejsze niż chowanie głowy w piasek, a tym samym dawanie przyzwolenia na to, żeby być obrażanym. Jestem dumna z tego, kim jestem, jaka jestem, i nie mogę pozwolić na ocenianie mnie komuś, kto nie ma do tego prawa. Udział w Fame MMA czasem pomaga, żeby zgasić zapał i chęć faceta do zaczepiania nas (śmiech).

A spotykacie ludzi, którzy przekonują was, że wolicie kobiety tylko dlatego, że po prostu nie spotkałyście jeszcze odpowiedniego faceta?

Ciąg dalszy w najnowszym jesiennym numerze Fashion Magazine!