brak kategorii
Redakcja poleca: produkty urodowe, które zmieniły moje życie, część 6
26.02.2017 Redakcja Fashion Magazine
La Mer, krem do ciała The Body Cream, ok 1000 zł
Chociaż zdaję sobie sprawę z tego, że jego cena może spowalniać pracę serca, nigdy nie używałam niczego co w swoim działaniu chociaż zbliżyłoby się do tego kosmetyku, a w swoim życiu przetestowałam już setki balsamów do ciała. Znam opowieści z pierwszej ręki, które mówią o tym jak Cream La Mer wygładził brzydkie blizny po oparzeniach. Wcale mnie to nie dziwi bo główny składnik tego produktu to opatentowany kompleks alg o wyjątkowym działaniu regeneracyjnym. Kiedy ten kosmetyk przychodził do redakcji, dzieliłyśmy się nim z koleżanką – ona zużywała połowę przez pierwsze dwa tygodnie miesiąca, ja resztę przez kolejne. Żeby było sprawiedliwie, ważyłyśmy opakowanie . Krem jest niebywale wydajny – wystarczy dosłownie łyżeczka, żeby pokryć się nim od stóp do głów, i wygładza dosłownie wszystko – od zrogowaciałych pięt, po podrażnienia i wysuszenia na skórze, cellulit i zmarszczki. Szkoda, że nie stać mnie na to, aby używać go bez przerwy, bo serio, mogłabym to robić do końca życia.
Lancôme, tusz do rzęs Hypnôse, 155 zł
Jest ich kilka rodzajów i wszystkie są rewelacyjne. Najbardziej jednak cenię Tusz Hypnotic, który dla rzęs zrobi wszystko – wydłuży, podkręci, doda objętości, rozdzieli, wypielęgnuje, a przy tym, na koniec dnia, się nie pokruszy i nie zamieni okolic oka w umaszczenie pandy.
Bobbi Brown, rozświelacz Shimmer Brick, 219 zł
Szalałam za nim w latach, kiedy jeszcze nikomu nie śniło się o rozświetlającym makijażu. I to on zawsze będzie dla mnie najlepszym rozświetlaczem, którym można wykonać cały makijaż łącznie z make up’em oka i konturowaniem. Produkt jest sprytnie sprasowany – kilka ok. półcentymetrowych paseczków ułożonych jest od najciemniejszego do najjaśniejszego, co sprawia, że kiedy nabieram go na ukośny pędzel, jasnym cieniem podkreślam kość policzkową a ciemniejszym akurat trafiam na połowę policzka, która w idealnym konturowaniu powinna znaleźć się w cieniu.
Curaprox, hydrosoniczna szczoteczka do zębów, ok 900 zł
Moim zdaniem świat szczoteczek do zębów dzieli się w taki sposób – na ostatnim miejscu są szczoteczki manualne, potem mechaniczne, potem długo, długo, długo nic i … soniczne, szczególnie ta konkretna Curaprox. Używam jej od wielu lat w kilku modelach, i od tego czasu spotykam się z dentystą o połowę rzadziej. Jest droga, ale warta tej ceny – nawet jeśli to będą dwa lub trzy miesiące oszczędzania. Zęby czyści jak profesjonalna higienistka – jej delikatne drgania (42 000 drgań /min) sprawiają, że trudno dostępne miejsca między zębami są idealnie czyste, nawet jeśli na co dzień zdarza się komuś zgrzeszyć z zostawiającym żółty osad na szkliwie papierosem lub kawą. Czarną szczoteczkę Black is White, można nawet dzielić z ukochanym lub dzieckiem, bo w zestawie są dwie główki w różnych kolorach, więc i wydatek dzieli się na pół a wtedy nawet taka suma mniej boli.
Babyliss, szczotka obrotowa Brush&Style, ok 300 zł
Kolejny przykład na to, jak dzięki dobrze dobranym akcesoriom można zaoszczędzić na urodowych wydatkach. Jako właścicielka długich, blond i koloryzowanych włosów, walczę zawsze o : wygładzone, odbite u nasady i pełne objętości pasma, co niestety, w epoce przed szczotką obrotową, kosztowało mnie tak dużo wysiłku, że salon fryzjerski był moim drugim domem co drugi, trzeci dzień. Szczotka Babylissa, robi dokładnie to nad czym kiedyś męczył się mój fryzjer. Z jednym wyjątkiem – nad nią mam zdecydowanie więcej kontroli. Jeden ruch nadgarstka wystarczy, żeby szczotka zmieniła kierunek obrotów, a duża nasadka w trzech różnych prędkościach i temperaturach przesuwała się po podzielonych na sekcje pasmach włosów. Opanowanie techniki zajęło mi trochę czasu ale kiedy już modelowanie włosów stało się rutyną, efekty mnie niezmiennie zachwycają.