Amerykański malarz i grafik Frank Stella, to jeden z czołowych przedstawicieli ekspresjonizmu abstrakcyjnego i pionier geometrycznego stylu w sztuce. To właśnie z twórczości i stylu tego urodzonego w 1936 artysty czerpał tym razem duet stojący za marką Proenza Schouler. Motyw sztuki, tak bliskiej zresztą projektantom, nie był jednak obecny wyłącznie na jesiennych projektach marki. Pokaz zorganizowano bowiem w nowej siedzibie Whitney Museum of Modern Art – muzeum sztuk pięknych założonym przez rzeźbiarkę i kolekcjonerkę sztuki, Gertrude Vanderbildt Whitney.
Po raz kolejny jedną z pierwszoplanowych ról grały u Proenzy Schouler warstwy. Jednak w przeciwieństwie do zeszłego sezonu, w którym sprawiały wrażenie niejako oderwanych od sylwetki, tym razem projektanci postanowili zebrać je w jedną wielką formę, w większości uzyskaną dzięki zszytym partiom materiału. Innym słowem-kluczem, jakie można przypisać jesienno-zimowej kolekcji marki, jest abstrakcyjna dekonstrukcja, w której zresztą najwyraźniej odbija się inspiracja twórczością Stelli. Projektanci postawili na zdekonstruowane, opływowe kształty oraz zabawę formą, długością i proporcją. Sylwetki w większości były wąskie u góry i stopniowo rozszerzały się ku dołowi uzyskując łagodny kształt litery „A” oraz kończyły się pod kolanem. W jesienno-zimowej kolekcji amerykańskiej marki nie uświadczmy odkrytego ciała – spódnice midi zestawione zostały bowiem z kremowymi i pomarańczowymi kozakami przypominającymi rajstopy, a głębsze dekolty można tak naprawdę wyliczyć na palcach jednej ręki.
Poprzednia kolekcja Proenzy Schouler była komercyjnym hitem, a o jej sukcesie niech świadczy częstotliwość, z jaką sieciówki „inspirują się” jej elementami. Wszystko wskazuje na to, że w przypadku kolekcji jesień-zima 2016 będzie podobnie. Amerykańskiemu duetowi po raz kolejny udało się bowiem połączyć kreatywną zabawę formą z aspektami praktycznymi i zaproponować ready-to-wear w niezwykle oryginalnej i misternie dopracowanej wersji. Oprócz wiązań, które obecne były także w obecnym sezonie, na uwagę zasługuje kilka aspektów, które mają szansę zdobyć naprawdę dużą popularność wśród modnej i ceniącej nietuzinkowe rozwiązania klienteli. Po pierwsze – okrycia wierzchnie, wśród których dominowały patchworkowe kożuchy, lakierowane pilotki w odcieniach kremowego beżu oraz płaszcze z wyraźnie zaznaczoną talią i gorsetowymi wiązaniami. Po drugie, dodatki – noszone na krzyż małe torebki na łańcuszkach i szeroki wachlarz obuwia, począwszy od lakierowanych i metalicznych botków, po obcisłe i przypominające rajstopy kozaki w cielistym i jaskrawopomarańczowym kolorze. Mocnym punktem kolekcji były także delikatne sukienki na szelkach, dzianiny oraz żakiety o przedłużonym fasonie.
W obliczu zmian, o jakich w ostatnim czasie coraz częściej słyszy się w branży, na uwagę zasługuje też fakt, iż osiem sylwetek z kolekcji jesień-zima 2016 pojawiło się w sprzedaży natychmiast po zakończeniu pokazu. Wszystko w ramach eksperymentalnego projektu „Proenza Scholuer Early Edition”, który ma być odpowiedzią marki na ideę „see now, buy now”, za którą opowiedziało się ostatnio chociażby Burberry, Tom Ford czy Paul Smith. Patrząc na kolekcję obfitującą w projekty, które mają szansę na zdobycie naprawdę sporej popularności, to naprawdę dobry ruch ze strony Hernandeza i McCollough.