brak kategorii

Dorota Gutkowska, prezes Levi’s Polska: „Lubię rozmawiać o teraźniejszości i przyszłości”

03.04.2016 Michalina Murawska

Dorota Gutkowska, prezes Levi’s Polska: „Lubię rozmawiać o teraźniejszości i przyszłości”

Z czym Pani się kojarzy określenie kultowe?
Uważam, że każda epoka ma swoje symbole. I te symbole pozwalają, nam współcześnie i przyszłym pokoleniom zdefiniować dekadę, dać jej jakieś namacalne zarysy. Patrzymy na symbole danego okresu i mówimy „To jest kultowe” albo słuchamy filmu czy piosenki i na myśl przychodzi nam to samo określenie. Identycznie dzieje się nie tylko z wydarzeniami,  ale też z przedmiotami. To ona nam otwiera szufladkę w głowie z dekadą, w której zaistniała. Są też kultowe marki, te które codziennie konsumujemy czy te, w których chodzimy na co dzień, bądź od czasu do czasu.  Uważam, że taką marką jest właśnie Levi’s. Mówimy „Levi’s” i przychodzi nam na myśl ilustracja czasów, w której Levisy przeszły z odzieży roboczej poszukiwaczy złota do wielkich miast, gdzie zaistniał trend wolności.

No właśnie, wszyscy wiemy, że Levisy miały różnorodną modową historię. Co tak naprawdę te dżinsy znaczą dzisiaj, w XXI wieku?
I to jest dobre pytanie. Pracując dla marki Levi’s lubię rozmawiać o teraźniejszości i o przyszłości. Marka Levi’s w XXI wieku to przede wszystkim innowacyjność. Jaka?  Np. że jako jedni z pierwszych, z uwagą patrzymy na to jak produkowane są dżinsy i podejmujemy inicjatywy, aby ich produkcja była robiona w większej zgodzie ze środowiskiem – poprzez redukcję zapotrzebowania na wodę podczas procesu produkcji. Uważam, że jest to innowacyjność w myśleniu i w podejściu do biznesu. Słyniemy też z innowacyjności we współpracy z innymi technologicznymi markami. W zeszłym roku ogłosiliśmy kooperację z  Google na rzecz technologii ubieralnych. Badania zrobione przez „Atlantic Magazine” wykazały, że rodzi się nowy trend świadomego nabywcy. Zdając sobie sprawę, jak szybko konsumujemy modę, jak po kilku noszeniach i praniach rzeczy lądują w śmietnikach (bo tracą wartość), świadomy nabywca chce, aby odzież została z nim na dłużej. Uważam, że Levisy świetnie się w to wpisują. Tworzymy ubrania, które stają się lepsze z czasem I które nasi fani będą nosić latami. Szczególnie, że inne badania powiedziały nam niedawno, iż średni czas posiadania dżinsów (zanim zdecydujemy się je komuś oddać, ale raczej ich nie wyrzucamy) to trzy lata. To bardzo długo w stosunku do fast fashion.

Trzy lata? Ja swoje Levisy mam nawet dłużej (śmiech).
One gdzieś nam w szafie nie przeszkadzają, zawsze się wkomponowują, prawda? Nawet jeżeli aktualnie nie nosimy jakiegoś modelu, niech on sobie w tej szafie na nas czeka.

W miarę upływu lat dla mnie nabierają szlachetności.
Ponieważ dżins przechodzi przez drogę innowacyjności, zmienia się. Zawsze mam sentyment do tego starego dżinsu i to powoduje, że lubię sobie zatrzymać te „kultowe” spodnie, bo one się fajnie starzeją  i o to chodzi.

Zbliżyłyśmy się do tematu Pani szafy. Jak Pani stylizuje swoje Levisy?
Jak można się spodziewać, w Polsce jestem jedną z rekordzistek, jeżeli chodzi o liczbę Levisów w szafie (śmiech). Myślę jednak, że nawet posiadając dwie czy trzy pary dżinsów o różnych krojach ma się multum możliwości! Dziś mam na sobie swobodnie wyglądające jak 501, postarzone, które idą w parze z klubową marynarką i ciężkimi butami. Lubię też nosić je do trampek, ale góra już nie będzie sportowa tylko przełamana np. bluzką, w której mogę pójść do fajnego klubu bądź restauracji i w tym komplecie dobrze się czuć. Moje spodnie są „korespondentem” między bardziej oficjalną górą, a naprawdę szalonymi butami.

Lubię też nosić spodnie do figury i wtedy oczywiście stawiam na kozaki albo szpilki. Bardzo lubię tę zabawę z dżinsem, zresztą nie jestem tutaj unikalna. Myślę, że świat jest pełen osób, które mają fantastyczne pomysł jak stylizować się na bazie tego materiału.

A dżins z dżinsem to dobry pomysł?
Dżins z dżinsem – tak! I to jest trend ostatnich kilku sezonów. Dżins mocno postarzony z czystym dżinsem albo dżins marmurkowy, taki troszkę pognieciony. Można go nosić z koszulą westernową lub z kurtką. Luźne spodnie z zapiętą pod szyję kurtką truckerową wyglądają zjawiskowo i podkreślają, że w tym dżinsowym mundurku jest kobieta.

Które z ponadczasowych klasyków z kolekcji Levi’s  znajdę u Pani w garderobie?
Moje klasyki to 501. One mają ponad 150 lat. Są to spodnie zapinane na guziki, dla mężczyzn tych guzików jest więcej, stan jest wyższy. Moja mama nosiła męskie 501, a nosiła je ponieważ z babcią mieszkały w Chicago. Pochodzę z rodziny powracających ekspatriantów. Więc stąd też moja, dłuższa niż typowa, styczność z dżinsem. Uwielbiam 501 za to, że są ponadczasowe – ostatnio mamy też 501 CT, który to model lekko zwęża nogawkę, co jak wiemy, sprawia, że sylwetka jest lżejsza. I to 501CT nosi mi się świetnie, ponieważ daje mi ten efekt lekkości. 501CT są fantastyczne ze względu na mnogość sposobów w jaki możemy je nosić. I oczywiście ostatni trend, który widać od kilku tygodni – wysoko podwinięte do góry nogawki. Obecnie jest to taki fajny, sezonowy „touch”.

O tak, zdecydowanie teraz się w ten sposób nosimy.
Chciałabym też powiedzieć, że wszyscy moi koledzy i koleżanki w Belgii, gdzie mają trochę łaskawszą zimę, noszą podwinięte nogawki. A jeszcze lepszy efekt daje jeśli kostka jest bez skarpetki. Także czekam na wiosnę (śmiech).

W związku ze stanowiskiem bardzo dużo Pani podróżuje. Jak ludzie stylizują swoje 501 w Europie, a jak to wygląda w Stanach, które są kolebką dżinsu?
USA, a szczególnie San Francisco to nasza kolebka. Wymyśliliśmy niebieskie dżinsy w 1873 roku, podczas gdy tak naprawdę dopiero po II Wojnie Światowej nasze produkty zaczęto sprzedawać w Europie. W tym kontekście Amerykanie mają znacznie dłuższą tradycję noszenia denimu. To jest ogromna część ich życia i wspólne doświadczenie międzypokoleniowe – od małych dzieci po starsze osoby.  Dziś rzeczywiście można zobaczyć, że podobieństwa stylów są silniejsze niż kiedykolwiek. W dzisiejszym zglobalizowanym świecie, z Internetem, popularnością kultury ulicznej i fotografii mody, to bardzo prawdopodobne, że w Nowym Jorku, Paryżu i Tokio zobaczymy podobnie noszących się ludzi.

Mamy w Levis Plaza archiwum, które ma bardzo bogate zbiory. W tych archiwach skupujemy, bądź też jesteśmy obdarowywani historycznymi, starymi dżinsami, nawet takimi, które ludzie – fascynaci wyszukują w starych zamkniętych wyrobiskach kopalni. Są tam też unikalne rzeczy, które były customizowane przez muzyków rockowych.

Swoją drogą jestem też zafascynowana tym, jak wspaniale noszą Levisy w Azji – Japonii, Singapurze. Jak inaczej, niż w Europie, budują trendy i stylizacje. Nawet w Europie Levisy są różnie noszone w różnych krajach. Podróżując między Kazachstanem, Turcją, Niemcami czy Francją w każdym państwie widzę, że jest narodowy smak w ubieraniu się. I dżinsy się wszędzie odnajdują. To jest niesamowite. Nie dotyczy to żadnego innego elementu odzieży.

My w Polsce działamy bardziej zachowawczo.
Chciałam powiedzieć, że byłoby fajniej odkryć dżins na rożne okazje, nie tylko po to, by podkreślać swój luz. Warto mieć też tą inną parę spodni, którą, jak to mówią Anglicy można „dress up” – ubrać  tak, że pasuje na inną okazję.

Zaintrygował mnie temat Archiwum Levi’s w San Francisco. Rozumiem, że istnieje specjalny dział w firmie, zajmujący się wyszukiwaniem perełek i skupywaniem ich?
Tak. Mamy koleżankę, która jest archiwistką. W archiwach całość wygląda jak prawdziwe muzeum – są szuflady, białe bawełniane rękawiczki i rozpakowywanie eksponatów. Czasami te eksponaty są wypożyczane innym placówkom. Właśnie dlatego, że Levisy są kultowe. Obecnie w muzeum Victorii i Alberta w Londynie planowana jest na lipiec wystawa o latach 50., 60.,a  jeden z kuratorów tego muzeum, zresztą sławnego na cały świat, skontaktował się z nami, żebyśmy partnerowali w zilustrowaniu tej epoki.

A jak wygląda temat customizacji, bo to nowość w Państwa firmie?
Uważam, że wypracowaliśmy ten pomysł z szacunku i zrozumienia naszych konsumentek i konsumentów. W naszych sklepach jest stanowisko stylisty, z którym można porozmawiać na temat personalizacji. Jeśli ma się oczywiście ochotę nadać jakiś indywidualny charakter swojej kurtce, koszuli dżinsowej czy spodniom. Fajnie jest mieć możliwość porozmawiania z kimś, kto ma na tyle zaplecza technicznego i inspiracji, że może coś podpowiedzieć i, co więcej, wykonać projekt. Czasami kupujemy sobie rzeczy, bo chcemy uzupełnić naszą szafę i wbudować to w nasz look na dany sezon. Chcemy, żeby dana rzecz była pamiątką ważnych wydarzeń… Zdałyśmy końcowy egzamin czy dostałyśmy podwyżkę, albo coś pozytywnego się stało w naszym życiu. Customizacja sprawia, że możemy z tym zrobić wszystko. Ona jest po prostu jak suknia, którą mam tylko ja. Mamy takie punkty  w Warszawie – w Galerii Mokotów, mamy też w Złotych Trasach. Mamy je wszędzie! W Paryżu, Stambule, we wszystkich największych miastach Europy. Teraz są takie czasy, że trzeba uciec od sztampy i „usieciowienia”. Personalizacja to silny trend na całym świecie, a my jako marka z tradycjami rzemieślniczymi umożliwiamy klientom w wybranych sklepach puszczenia wodzów wyobraźni. Nasi krawcy oferują szereg usług: od zwężania I dziurawienia po naszywanie łat i dodawania ćwieków.

A co najczęściej customizują Polacy?
Bardzo dużo kurtek i tutaj naprawdę szaleją i robią piękne projekty, ale też jakieś proste poprawki spodni – zwężanie, skracanie. W Galerii Mokotów raz pojawił się gang motocyklowy, który customizował kilka kurtek na zamówienie fanatyków Harley’a. Na wystawie jednego z naszych sklepów w Stambule w dzielnicy Beyolu, trafiłam na kurtkę malowaną w formie zastygłych kropli farby, różnej wielkości i w wielu kolorach. To było ekstra!

Pracowała Pani, zanim przeszła do Levi’s Polska w branży FMCG. W jaki sposób te środowiska są do siebie podobne?
Czy to była poprzednio Unilever czy PepsiCo, czy dziś Levi Strauss, one są podobne w swoich założeniach. Firma, aby odnosić sukcesy musi działać jak szwajcarski zegarek. Musi być profesjonalna, dobrze zarządzana i mieć swoje wartości. To działa tak samo w modzie jak i w FMCG.

Natomiast pracując dla marki modowej, mam ten dodatkowy akcent pracy w świecie w mody. Wspaniałych przeżyć związanych z pokazami naszych nowych kolekcji, z koncertami muzycznymi, ponieważ jesteśmy blisko związani z muzyką, to jest w naszym DNA.  To jest typowo modowe i tego nie znajdę gdzie indziej.

Codzienne też spoglądam na rynek – co się dzieje, co robią inni, w jakim kierunku w tym sezonie zmierza moda, co kupują nasi klienci. To praca intrygująca dla każdego, kto lubi chwilkę zastanowić się jak chce dzisiaj wyglądać, co chce swoim ubiorem zademonstrować. Ten ekstra dodatek z wielką przyjemnością konsumuję, mimo że uwielbiałam moje poprzednie firmy i świetnie mi się w nich pracowało. Wiem jednak, że praca z Levi’s daje mi coś szczególnego.

Levi’s jest znany z wysokiej kultury pracy. Czy to jest przepis na światowy sukces?
Sądzę, że tym, co pozwala firmie przejść, od bycia świetnym pomysłem jakiejś przedsiębiorczej osoby, do stałego wzrostu i globalnego rozwoju (my jesteśmy w ponad 150 krajach na świecie), są wartości. To one są podwaliną dla firmy, na której można budować biznes. Naszymi są: uczciwość, otwartość, oryginalność i to one są papierkiem lakmusowym, który przykładamy do wizji, do strategii, do tego jak współpracujemy między sobą, jak podchodzimy do rynku, konkurencji, konsumentów. W 2014 roku otworzyliśmy laboratorium Eureka, w którym pracujemy nad nowymi, bardziej przyjaznymi środowisku, materiałami i krojami –  Jest to też taki fundament, który daje pewną stabilizację. I tak działamy, co daje mi poczucie, że pracuję dla firmy, z której wartościami mogę się utożsamiać. Życzyłabym takich fundamentów wszystkim firmom.