Marka Simple zazwyczaj przedstawia swoje nowe kolekcje w formie pokazów. Przy okazji słynie z bardzo niebanalnych lokalizacji tych wydarzeń, na przykład lotniska czy stacji warszawskiego metra. Jednak w tym sezonie czekała nas mała odmiana, bo zamiast pokazu przygotowano kameralną prezentację prasową. Pomysł na miejsce oczywiście nie zawiódł – tłem dla najnowszej kolekcji stała się jedna z przestronnych sal wystawowych Galerii Zachęta. W białej przestrzeni, równolegle do siebie, zostały postawione dwie platformy, przypominające schody. Stały na nich efektowne i niedostępne manekiny, tworząc sugestywny klimat prawdziwej wystawy mody. Słowo „moda” jest tu bardzo ważne, bo kolekcja Simple dosłownie porywa swoją interpretacją „nowoczesnej elegancji”. Owszem, ten zbitek słów dostał już wystarczająco wiele ciosów od nieodpowiedzialnych piarowców i marketningowców, więc teoretycznie powinno się go zostawić w spokoju, ale tym razem nie ma takiej możliwości, bo pasuje, dosłownie, jak ulał.
Nowy sezon Simple to wariacje na temat klasycznych fasonów, ale ustrojonych w nowe efektowne piórka całej ferii barw i wciągających deseni. Tych drugich naliczyłem co najmniej 13, ale podejrzewam, że nie jest to pełna liczba. O samych deseniach można napisać miłosny poemat – zmalowane grubym pędzlem prążki, nieoczywiste motywy kwiatowe, czarne groszki (a raczej punkt styczny między groszkami i grochami), fantazyjne plamy i „maziaje”. Co ważne, mimo ogromnego zróżnicowania, kolekcja prezentuje wyjątkowo silną i konsekwentną linię estetyczną, której osią jest właśnie elegancja. Dlatego nie znajdziecie tu dżinsowych szortów, ani wciśniętych na siłę koszulek, czy bluz, których jedyną wartością jest to, że się sprzedadzą. Pojawiają się też ciekawe detale, choćby panele z kieszeniami, które zdobią czerwoną i bardzo klasyczną spódnicę za kolano, z wysokim stanem. Połączona z równie klasyczną bluzką koszulową tworzy finezyjną, elegancką ale i oryginalną sylwetkę. Sekcja „wieczorowa” jest nieco dyskusyjna. Odstaje od reszty propozycji i zbyt mocno wpisuje się trend „pastelowo-sukienkowy”, którym nieustannie raczą nas lokalne celebrytki – ot prosta spódnica mniej-więcej z koła, a do tego bliźniaczo prosta góra, o której można napisać tylko tyle, że jest. A to i tak najczęściej dużo za dużo. Owszem, to przyjemne dla oka fasony, ale nie sposób uniknąć wrażenia, że to bardziej ukłon w kierunku naszych lokalnych trendów, niż płynne uzupełnienie kolekcji, która stanowi wprost wymarzony grunt dla kilku zobowiązujących i zdecydowanie bardziej wyrazistych kreacji.
Trzeba jednak przyznać, że Simple w pełni rehabilituje się działem akcesoriów. Buty są obłędne. I nie piszę tu tylko o atrakcyjnych szpilkach, ale przede wszystkim o pięknych półbutach z metalicznej skóry, które momentalnie przypadły do gustu zarówno mnie, jak i mojej instagramowo-facebookowej publiczności. Warto też wspomnieć o bagażach i biżuterii, z których najmocniej wybija się przyjemna skórzana sakwa i naszyjnik łączący skórzane frędzle ze srebrnym metalem. Na miejscu oprócz doskonałych ubrań i dodatków był też jeden ze sprawców całego zamieszania – Piotr Drzał, który należy do ekipy projektowej Simple, a oprócz tego nieustannie rozwija swoją własną autorską markę dla mężczyzn i kobiet, również godną polecenia. Największym zaskoczeniem był jednak fakt, że całość tej kolekcji wejdzie do produkcji. Bardzo często ma miejsce sytuacja, kiedy to rozmaite marki modowe podczas prezentacji swoich produktów pokazują tak zwane „wzory”, które owszem – są efektowne i promowane w prasie, ale których niestety nie można później kupić, bo ich oryginalność czy koszt wyprodukowania przerastają lokalne możliwości. Tu sprawa, ku mojemu szczeremu zaskoczeniu, ma się inaczej – Piotr przyznał, że cały zaprezentowany sezon będzie w regularnej sprzedaży. Simple? So Simple!
