Mogłoby się wydawać, że dwa filmy dokumentalne dotyczące jednego ochroniarza klubu to lekka przesada. W tym przypadku okazało się, że dzieła "Berlin Bouncer" Davida Dietla i "Beauty & Decay" Annekatrin Hendel idealnie uzupełniają się, pokazując ikonę berlińskiego nightlife'u z zupełnie różnych perspektyw.
"Berlin Bouncer", którego premiera odbyła się podczas tegorocznego Berlinale, maluje słodko-gorzki portret bezkonkurencyjnego życia nocnego stolicy Niemiec z perspektywy jego trzech kultowych bramkarzy. Znaczna część filmu dotyczy kariery Smiley'a Baldwina i Franka Künstera, choć niekwestionowaną gwiazdą jest niewątpliwie Sven Marquardt – najbardziej wytatuowana twarz Berghaina i prawdopodobnie najsłynniejszy selekcjoner na świecie.
W początkowych momentach film rysuje mniej pochlebny obraz ikonicznej postaci Berlina. Marquardt, dzieląc samochód z Dietlem, nagle instruuje filmowca, by opuścił pojazd, gdy zbliżają się do Berghain, ponieważ, jak twierdzi, "nie chcemy być filmowani podczas wjazdu na teren klubu". W następnej scenie, dyskutując o jego tajemniczej polityce drzwi, surowo dekretuje – "zasady, które tu panują… nie należy ich kwestionować". Każdy, kto kiedykolwiek doznał "zniewagi" bycia odrzuconym na bramce emblematycznego klubu poprzez lekceważące kiwnięcie głowy, niewątpliwie myśli o Svenie jako oszalałym na punkcie władzy człowieku.
W trakcie filmu Dietl przedziera się przed fasadę niedostępnego Marquardta, ujawniając w ten sposób nieco wrażliwszą, samoświadomą duszę. Oferując widzowi wgląd w jego proces selekcji gości klubu wyjaśnia: "mamy obowiązek upewnić się, że ci w środku mogą być tacy, jakimi chcą być". Następnie żartuje: "Zawsze wyobrażam sobie, że kiedy po śmierci wkroczę w pośredni krąg piekła, jak w obrazie Hieronima Boscha, będę musiał wielokrotnie pukać. I powiedzą: "Nie, tylko nie ty!"
Staje się oczywiste, że Marquardt uważa się za wiecznego outsidera. Przypominając swoje lata młodzieńcze w ramach sceny punkowej Berlina Zachodniego z 1980 roku, przyznaje, że jego zwyczaj "noszenia ogromnej ilości biżuterii… był trochę jak noszenie zbroi". Bez wątpienia trzyma Dietla na dystans podczas wywiadów, choć prawdopodobnie bardziej z powodu nieśmiałości i niepewności niż arogancji. Staje się bardzo wymijający, ilekroć filmowiec próbuje poruszyć osobiste tematy, często odwracając uwagę od siebie, żartując na koszt Dietla.
Marquardt, który niedawno ukończył 57 lat, jest wyraźnie zaabsorbowany swoją rolą jako ojciec subkultury, która jest uosobieniem młodzieńczej wytrzymałości. Przechadzając się po plaży w Rostocku podczas nieco ponurych wakacji, przyznaje, że regularny nightlife doprowadza go do stanu "emocjonalnego wyczerpania". Na koniec wyznaje: "Obiecałem sobie w wieku 15 lub 16 lat, że będąc starszy nie skończę jak jakiś osioł wpatrujący się w 18-latków. Pomyślałem, że byłoby to całkowicie tragiczne." Dalej podkreśla, że "przecież dziś są zupełnie inne czasy", ale film pozostawia widza z poczuciem, że monarcha berlińskiego podziemia może przygotowywać się do abdykacji.
Podczas gdy w filmie "Berlin Bouncer" poznajemy Svena od strony nieugiętego bramkarza, "Beauty & Decay" skupia się na jego pasji do fotografii. Jeszcze przed ponownym zjednoczeniem Niemiec i jego karierą w Berghain, Marquardt zyskał miano punkowego fotografa w Berlinie Wschodnim.
Uwolniony od presji reprezentowania kultowego klubu (tak jak w przypadku "Berlin Bouncer") Sven wydaje się o wiele bardziej zrelaksowany i przystępny. Na scenie otwierającej film animuje on klasyczną sytuację, której doświadcza w transporcie publicznym. "Jeśli jest wystarczająco dużo miejsca, wokół mnie jest przestrzeń. Prawie nikt nie usiądzie obok mnie … Jeśli oddzielisz się od siebie swoim wyglądem, wtedy dystans staje się publiczny." Tam, gdzie "Berlin Bouncer" maluje niezbyt zdrowy obraz z przeszłości samotnego ochroniarza, "Beauty & Decay" przedstawia artystę rozkoszującego się swoją innością.
Hendel próbując dotrzeć do samego rdzenia Marquardta, spędza czas z jego bliskimi przyjaciółmi z punkowej ery Prenzlauer Berg. Dominique "Dome" Hollenstein oraz Robert Paris dzielili z Marquardtem pasję do fotografii. Film po części dokumentuje ponowne zrzeszenie Svena i Hollenstein na potrzeby sesji zdjęciowej, pozwalając im na nostalgiczne rozmowy o dawnych czasach. Okazuje się to być niezwykłą okazją dla Hendel, ponieważ bohater filmu bezgranicznie otwiera się w obliczu kamery. Marquardt okazuje się być o wiele bardziej rozmowny otaczając się dawnymi przyjaciółmi, niż wtedy, gdy pytania zadaje mu sam Dietla w "Berlin Bouncer".
Podczas gdy wizerunek Marquardta czasami jest graniczący z melancholią, "Beauty & Decay" ostatecznie odkrywa, że jest twórczo spełniony i pełen empatii, a co za tym idzie w żaden sposób nie jest postacią, której można się obawiać.