MODA, SHOPPING ONLINE, STYL ŻYCIA
Pokaz kolekcji Macieja Zienia „First Lady”
13.06.2017 Redakcja Fashion Magazine
Analizowanie współczesnej polskiej mody bez sylwetki Macieja Zienia byłoby sporym nadużyciem i musiałoby wynikać jedynie z celowej ignorancji. „Złote dziecko” branży, jak wielu miało w zwyczaju go nazywać, nie tylko od początku zachwycało swoim talentem i rozumieniem kobiecej sylwetki, ale było także pionierem w wielu kwestiach, które niegdyś może rzadziej praktykowane, dziś są tak naprawdę na porządku dziennym. To Zień jako jeden z pierwszych stworzył wyjątkowe relacje ze swoimi klientkami będąc nie tylko krawcem i autorem ich wyjątkowych kreacji, ale przede wszystkim przyjacielem, powiernikiem i jedną z najbardziej zaufanych osób, z którym wypadało się pokazywać i oczywiście fotografować. Zeszłoroczny, wrześniowy pokaz „Sweet Dreams”, którym Zień wracał do show-biznesu po głośnym skandalu pokazał tylko, że większość jego sławnych przyjaciółek nadal ma zamiar mocno go wspierać – podobną frekwencję można było zresztą odnotować także wczoraj, podczas pokazu zorganizowanego w Teatrze Wielkim w Warszawie.
Pokaz linii „First Lady”, która miała odpowiadać na potrzebę kreowania wizerunku kobiety silnej i nieustraszonej i była inspirowana najbardziej znanymi Pierwszymi Damami w historii, otworzyła soczyście pomarańczowa sukienka z ciętym rękawem, mocno podkreśloną talią i z założonym pod spód białym golfem. Ten wyraźny duch klimatu retro i nawiązywanie do sylwetek charakterystycznych dla lat 50. pobrzmiewał w całej kolekcji dość mocno, a większość propozycji można było zdefiniować jako klasyczne kroje, w których zdecydowanie więcej działo się w sferze koloru i detali. Na pokazie zobaczyliśmy więc dopasowane spódnice midi z dużymi rozcięciami (kobieta Zienia kocha klasykę, ale równie mocno lubi eksponować swoją seksualność), krótkie sweterki w intensywnym kolorze przełamane w talii paskiem, przylegające do ciała sukienki z dekoltem w łódkę czy szyte z koła modele bez ramiączek przypominające te, które w latach 50. Hubert Givenchy tworzył dla Audrey Hepburn. Oprócz wielu kolorów (granatów, pomarańczy, bordo i czerwieni), dość mocno wyeksponowane zostały także okrycia wierzchnie i wykorzystane w nich detale: trencz zdobiony na całej długości sztywnym, pojedynczym włosiem, czy błyszczący płaszcz z futrzanym dołem. Mimo tego mamy trochę wrażenie, że pierwsza część kolekcji była dość nierówna, a niektóre z sylwetek niestety nie wskazywały na luksusowy charakter marki Zienia.
Zdecydowanie mocniejsza była druga część pokazu, podczas której wybieg w Teatrze Wielkim zdominowały kreacje wieczorowe oraz ślubne, czyli to z czego Zień nadal jest najbardziej znany i z czego, dzięki Bogu, ewidentnie nie zamierza rezygnować. Białe suknie tuby z baskinką, czy jedwabne modele ze zmysłowymi drapowaniami potwierdzały tylko, że to jest właśnie kierunek, który Zieniowi wychodzi najlepiej. Dlaczego by więc nie podążyć w nim całkowicie?