Dyrektor kreatywny Gucci, Alessandro Michele, należy do rzadkiej gamy projektantów, którzy urzekają sezon po sezonie. Choć jego kolekcje mogą wydawać się niektórym monotonne, to projektant wierzy w ewolucję nad rewolucją. Nie bez powodu pokazy Gucci za każdym razem należą do tych najbardziej wyczekiwanych.
Lustrzane podłogi i sufity oraz ściany oświetlone ponad 120 000 żarówkami sprawiły, że wybieg stał się ultranowoczesny. To w konfrontacji z maskami, które pojawiały się na twarzach modeli pozornie było pozbawione kontekstu. Wszystko jednak nabrało sensu po przeczytaniu notki prasowej naipsanej przez wieloletniego przyjaciela Alessandro, Giovanniego Attilli.
"Maska jako rozcięcie między widzialnym a niewidzialnym" – stwierdza, odnosząc się do fasady, którą ludzie codziennie stawiają wokół siebie, w której jest zarówno prawda, jak i oszustwo. "Maska sama w sobie zawsze utrzymuje napięcie między rozbieżnymi impulsami: jawność i ukrycie, manifestację i ochronę, próżność i skromność."
"W dzisiejszym życiu, ubrania są używane jako maski, wypełniają to, kim jesteśmy" – komentuje Alessandro podczas konferencji prasowej. Kolekcja, którą zaprojektował do dla Gucci, zawiera charakterystyczną dla niego, eklektyczną zbieraninę przedmiotów mix-and-match, od fartuszków futrzanych po pikowe garnitury i spodnie, hawajskie koszule, bluzki z epoki wiktoriańskiej i legginsy, które pojawiały się w rozmaitych kolorystykach.
Modelki trzymały buty w dłoniach, podczas gdy modele nosili buty z obcasami końskimi z napisem "sucker" i "lollipop", subtelnie nawiązując do poczucia humoru Michele i jego miłości do banału. Maski pojawiające się na wybiegu przypominały rodzaj nawiedzonej maskarady, Te skórzane, wykończone kolcami jest inspirowane są obrożami z XVI i XVII wieku, które Michele znalazł podczas aukcji.