
Poszukiwanie złotego Graala pielęgnacji nie jest łatwe. Niejedna z nas zastanawiała się, czym kierować się przy wyborze kremu idealnego. Sama przepracowuję ten temat za każdym razem, gdy pojawia się dno ulubionego słoiczka z magiczną mazią, mającą sprawić, że moja skóra odmłodnieje, a przynajmniej nie będzie się starzeć. W poszukiwaniu tego idealnego rozwiązania sięgnęłam po różowy, pachnący niczym różane ciasteczko krem linii Roselift PAYOT. Testowała Bożena Boryczko.
.
Crème Rose Liftante, bohater dnia, urzekł mnie od pierwszego dotknięcia. Najpierw kilka słów o konsystencji i zapachu: puchata, trochę jak gęsta bita śmietana koloru różowego, po nałożeniu na skórę wcale nietłusta czy ciężka. Krem po nałożeniu odbija światło i skóra od pierwszego momentu wygląda na wypoczętą i zdrowszą. Różowa poświata jest bardzo subtelna ale nadaje skórze pięknego blasku. A zapach? Leki sorbet malinowo – różany, takie było moje pierwsze skojarzenie. Cudowny! Co zachęciło mnie od razu by wsmarować go w szyję i dekolt. Tyle w kwestii organoleptyki, co zatem siedzi w środku Roselift Crème Rose Liftante?
Ekstrakt z róży
Ten składnik, bogaty w oligosacharydy, pomaga stymulować i reaktywować metabolizm komórkowy fibroblastów skóry, których aktywność spowalnia i osłabia się wraz z wiekiem.
Pro-kolagen
Peptyd o ukierunkowanym działaniu, który działa jako czynnik zagęszczający, stymulując produkcję włókien kolagenowych w fibroblastach. Składnik ten skutecznie przeciwdziała utracie gęstości skóry.
Różowe perłowe drobinki , które właśnie nadają charakterystycznej różowej poświaty (kocham!)

Fitoskwalan, który pomaga regenerować barierę ochronną skóry, intensywnie ją nawilżając i zapewniając wyjątkowy komfort.
Jeśli potrzebujcie mocniejszego działania, to Crème Rose Liftante powinien być uzupełniony działaniem serum Roselift Sérum Densité Fermeté. Wzbogacony o kapsułowany kwas hialuronowy lekki fluid ma za zadanie napiąć i wygładzić skórę. Must have dla najlepszego rezultatu.
Natomiast miłośniczki lekkiego makijażu znajdą również coś dla siebie. Lekki krem CC w wygodnej tubie. Zazwyczaj kremy CC zawierają mix różnokolorowych pigmentów które zamknięte w kuleczkach, nadają intensywniejszej barwy podczas mocniejszego rozpracowania kremu CC na skórze. Efektem jest zazwyczaj przyciemniona skóra, która im bardziej pocierana tym pokryta ciemniejszymi smugami. Roselift CC Crème Liftante jest inny! Przede wszystkim sam kolor kremu jest jasna, wydaje się jakby nie zawierał pigmentów. A tu niespodzianka, niespodzianka! Pięknie i lekko pokrywa skórę, która zyskuje naturalny wygląd, koloryt wyrównany ale bez efektu maski. W ciągu dnia nakładam kolejną warstwę CC na skórę, dzięki czemu poprawiam jej kolor i odżywiam jednocześnie. Co dla mnie absolutnie ważne, nie używam dodatkowo filtra SPF, gdyż CC Crème Liftante zawiera SPF 30. Czegóż zatem chcieć więcej?
Podsumowując:
Linia Roselift to moje nowe odkrycie. Piękne, pachnące i przede wszystkim doskonałe dla skóry wymagającej ujędrnienia, blasku i odżywienia. Cały rytuał skąpany w różanym zapachu jest czym więcej niż tylko codzienną pielęgnacją.
Recenzję linii Roselift dla Fashionpost.pl przygotowała Bożena Boryczko.

Całą linię można kupić w Perfumeriach Douglas.