Okazuje się, że z kont Vivienne Westwood, każdego roku, wypływają dwa miliony funtów, obniżając tym samym zadeklarowany przychód. Jak możemy przeczytać na stronie The Telegraph, owe miliony są regularnie przesyłane do banku w Luksemburgu, jako opłata za wykorzystanie jej własnego nazwiska w nazwie marki. Dziwne, ale prawdziwe – w 2002 roku Westwood sprzedała prawa do swoich znaków towarowych luksemburskiej firmie Latimo SA za 840 tysięcy funtów. Warto dodać, że projektantka posiada udziały w Latimo SA. Według ekspertów podobna taktyka podatkowa każde podejrzewać, że firma VW po prostu oszukuje brytyjski skarb państwa, na około 500 tysięcy funtów rocznie. Sprawa jest jednak jeszcze ciekawsza. Niedawno Projektantka zadeklarowała, że przekaże brytyjskiej The Green Party darowiznę w wysokości 300 tysięcy funtów. Co ważne, ze swojego prywatnego konta. Miesiąc później The Green Party intensywnie nawołuje do wprowadzenia Tax Dodgers Bill, czyli stanowczego rozliczenia się z brytyjskimi firmami, które unikają płacenia podatków na wyspach. Czyli metod, które podobno ma stosować firma kultowej już projektantki. Trzeba przyznać, że dla Westwood ta historia może być sporym ciosem wizerunkowym. Choć projektantka przez wiele dekad szokowała swoim niepokornym stylem i kontrowersyjnymi kolekcjami, to ostatnio jej działania na rzecz ekologii i świadomej konsumpcji sprawiły, że stała się prawdziwym autorytetem. Oskarżenia stawiają jednak ten autorytet w dość nieprzychylnym świetle. Na koniec pozostaje dość przykre pytanie – jeśli Vivienne Westwood nie ma czystego sumienia, to kto je właściwie ma? I na ile można je zachować we współczesnej branży mody.