brak kategorii
„Orgazm”, „Głębokie gardło” i… „Napalona krowa” – oto najbardziej kontrowersyjne nazwy kosmetyków!
05.09.2017 Michalina Murawska
Jeśli należycie do wyjątkowo pruderyjnych osób, to nie materiał ani kosmetyki dla was… Producenci produktów beauty zrobią wszystko, aby zwrócić uwagę na swoją ofertę, nawet jeśli oznaczałoby to wykorzystanie kontrowersyjnej, a niekiedy nawet totalnie obrazoburczej nazwy. Dowód? Róż do policzków o nazwie „Orgazm”, maskara podobno „lepsza niż seks” czy lakier do paznokci w kolorze „gorącej zdziry”. A to dopiero początek.
Tom Ford „Fucking Fabolous”
Przy pozostałych kosmetykach, jakie znajdziecie w tej galerii nazwa nowego zapachu od Toma Forda to totalne niewiniątko. Jeśli zresztą spojrzymy na dotychczasowy artystyczny dorobek amerykańskiego projektanta, nazwa ta zupełnie nie dziwi, a on sam przyzwyczaił nas już do tego, że bardzo chętnie podejmuje tematykę związaną z seksem i prezentuje swoje projekty w rozerotyzowanych i skandalizujących kampaniach. Poza tym, nie ma co ukrywać, Tom Ford jest „fucking fabolous”. NARS róż do policzków „Orgasm” i „Deep Throat”
Liderem w wykorzystywaniu kontrowersyjnych nazw w swoich produktach jest marka NARS. Jej założyciel, François Nars, zdradził kiedyś w rozmowie z magazynem „Allure”, że od początku szukał czegoś mocno szokującego i tak naprawdę najpierw wymyślił nazwę „Orgasm”, a dopiero później wpadł na koncepcję odcienia. „Nazywaliśmy wtedy róże określeniami uczuć i emocji – mieliśmy Pożądanie i Miłość, dlaczego więc nie Orgazm?”, powiedział. „Chciałem, żeby ludzie zapamiętali te nazwy. Oprócz tego odcień „Orgasm” jest naprawdę wyjątkowy – pasuje tak naprawdę do wszystkich odcieni skóry”. Soap & Glory, szminka „Sexy motherpucker”
Istotna zmiana „f” na „p” nie zmienia faktu, że większość z nas i tak w nazwie widzi niezbyt miłe określenie, które jedynie w ustach Samuela L. Jacksona brzmi cool... Cheeky Monkey, lakier do paznokci „Hot slut”
To zdecydowanie jedna z najbardziej kontrowersyjnych nazw w tym zestawieniu i w ogóle na rynku produktów kosmetycznych. Marka założona przez Andreę Pahn słynie z dość osobliwych nazewnictw (wśród odcieni lakierów są m.in. „babcine majtki”, „ugryź mnie” czy „camel toe”), ale „Hot Slut”, którego z kilku względów pozwolimy sobie nie tłumaczyć na język polski, jest już chyba przesadą. Cowshed, balsam do ciała „Horny cow”
Nie jesteśmy pewni, czy po użyciu tego, albo jakiegokolwiek balsamu, chcielibyśmy pachnieć jak „napalona krowa”. Z drugiej strony, w skład produktów marki Cowshed z tej właśnie linii wchodzą między innymi cynamon, patchouli i olejek różany, czyli definicja aromatycznej i uwodzicielskiej kombinacji. Too Faced, tusz do rzęs „Better than sex”
Producent maskary chyba naprawdę musi być z niej zadowolony, skoro twierdzi, że efekt, jaki uzyskamy dzięki niej na naszych rzęsach będzie „lepszy niż sex”. Jakkolwiek bardzo byśmy nie polemizowali z tym twierdzeniem, nie da się ukryć, że „Better than sex” to tusz kultowy – w 2016 roku uzyskał nawet miano najlepiej sprzedającego się tuszu do rzęs na świecie.
Przy pozostałych kosmetykach, jakie znajdziecie w tej galerii nazwa nowego zapachu od Toma Forda to totalne niewiniątko. Jeśli zresztą spojrzymy na dotychczasowy artystyczny dorobek amerykańskiego projektanta, nazwa ta zupełnie nie dziwi, a on sam przyzwyczaił nas już do tego, że bardzo chętnie podejmuje tematykę związaną z seksem i prezentuje swoje projekty w rozerotyzowanych i skandalizujących kampaniach. Poza tym, nie ma co ukrywać, Tom Ford jest „fucking fabolous”. NARS róż do policzków „Orgasm” i „Deep Throat”
Liderem w wykorzystywaniu kontrowersyjnych nazw w swoich produktach jest marka NARS. Jej założyciel, François Nars, zdradził kiedyś w rozmowie z magazynem „Allure”, że od początku szukał czegoś mocno szokującego i tak naprawdę najpierw wymyślił nazwę „Orgasm”, a dopiero później wpadł na koncepcję odcienia. „Nazywaliśmy wtedy róże określeniami uczuć i emocji – mieliśmy Pożądanie i Miłość, dlaczego więc nie Orgazm?”, powiedział. „Chciałem, żeby ludzie zapamiętali te nazwy. Oprócz tego odcień „Orgasm” jest naprawdę wyjątkowy – pasuje tak naprawdę do wszystkich odcieni skóry”. Soap & Glory, szminka „Sexy motherpucker”
Istotna zmiana „f” na „p” nie zmienia faktu, że większość z nas i tak w nazwie widzi niezbyt miłe określenie, które jedynie w ustach Samuela L. Jacksona brzmi cool... Cheeky Monkey, lakier do paznokci „Hot slut”
To zdecydowanie jedna z najbardziej kontrowersyjnych nazw w tym zestawieniu i w ogóle na rynku produktów kosmetycznych. Marka założona przez Andreę Pahn słynie z dość osobliwych nazewnictw (wśród odcieni lakierów są m.in. „babcine majtki”, „ugryź mnie” czy „camel toe”), ale „Hot Slut”, którego z kilku względów pozwolimy sobie nie tłumaczyć na język polski, jest już chyba przesadą. Cowshed, balsam do ciała „Horny cow”
Nie jesteśmy pewni, czy po użyciu tego, albo jakiegokolwiek balsamu, chcielibyśmy pachnieć jak „napalona krowa”. Z drugiej strony, w skład produktów marki Cowshed z tej właśnie linii wchodzą między innymi cynamon, patchouli i olejek różany, czyli definicja aromatycznej i uwodzicielskiej kombinacji. Too Faced, tusz do rzęs „Better than sex”
Producent maskary chyba naprawdę musi być z niej zadowolony, skoro twierdzi, że efekt, jaki uzyskamy dzięki niej na naszych rzęsach będzie „lepszy niż sex”. Jakkolwiek bardzo byśmy nie polemizowali z tym twierdzeniem, nie da się ukryć, że „Better than sex” to tusz kultowy – w 2016 roku uzyskał nawet miano najlepiej sprzedającego się tuszu do rzęs na świecie.