STYL ŻYCIA

ONS, czyli seks na raz…

30.08.2023 Maja Handke

ONS, czyli seks na raz…

Z premedytacją lub bez lądujemy z kimś ledwo poznanym w łóżku (lub gdzie indziej). Czym są dla nas jednorazowe kontakty seksualne – one night stand? Czy warto się w nie angażować?
Co nam mogą dać, a co zabrać? Rozmawiamy ze specjalistami i relacjonujemy historie z życia.

Pamiętacie fasolki wszystkich smaków Bertiego Botta z „Harry’ego Pottera”? Każda była inna, a jaka, dowiadywałeś się dopiero po włożeniu jej do ust. Toffi, cytryna, ciasto borówkowa i kandyzowane fiołki, ale można było trafić na fasolki szpinako￾we, kiełkowe, grzybowe, no i – niestety – również te o smaku mydła i  wymiocin. Z seksem na jeden raz jest trochę tak jak z tymi fasolkami. Bywają wspaniałe na różne sposoby – na słod￾ko i na ostro, bywają całkiem bez polotu – jak fasolka o smaku pieczeni wołowej, no i te najgorsze – wspomniane wyżej mydło i wymiociny. No i bywa też tak, że całkiem niezły ONS odbija ci się złym smakiem dopiero po fakcie, ale o tym później.
KULTURALNE OSWAJANIE
Kiedy wrzucisz w wyszukiwarkę Spotify hasło „one night stand”, pojawia się mnóstwo utworów. Piękny tekst wyśpię wany charakterystycznym głosem Janis Joplin. Zwraca się do swojego (jednorazowego) kochanka: „Nie jesteś niczym więcej niż face￾tem na jedną noc, jutro wyruszę w swoją stronę”. Jakież to emancypacyjne i bezproblemowe… Temat ONS upodobali so￾bie szczególnie raperzy, ale całkiem przyjemny utwór znajdziemy też w repertuarze Motörhead. Coś o facecie, który w podró￾ży korzysta z nadarzających się okazji… Jednorazowy seks inspiruje nie tylko muzyków, ale kul￾turę masową w ogóle. Kultowych „Niewinnych czarodziejów” Andrzeja Wajdy z 1960 roku odsądzono od czci i wiary za pokazanie pary, która beztrosko spędza ze sobą noc bez zobowiązań, a wszystko jeszcze odbywa się przy dźwiękach bezecnego
jazzu. Socjalistyczni stróże moralności nie zdołali brzydzić filmu, widzowie zakochali się w parze, w którą wcielili się Tadeusz Łomnicki i Krystyna Stypułkowska. Słynnym międzynarodowym filmowym ONS – całkiem
romantycznym zresztą – jest noc, którą spędzają ze sobą bohaterowie filmu „Przed wschodem słońca”. Amerykanin Jesse, czyli Ethan Hawke, i Francuzka Celine – w tej roli Julie Delpy – spotykają się przypadkiem w czasie podróży. Po wspólnej nocy para postanawia nie wymieniać się kontaktami, ale za to spotkać się w wyznaczonym miejscu za pół roku. Do spotkania nie dochodzi, ale o tym dowiadujemy się dopiero z sequela zrealizowanego dziewięć lat później…
NOWA RZECZYWISTOŚĆ
Kiedyś jednorazowy czy też przygodny seks – bo tak ONS okre￾ślamy po polsku – kojarzył się głównie ze spontaniczną akcją następującą po imprezie, koncercie czy innego rodzaju towa￾rzyskim spotkaniu, którym często towarzyszyło rozluźnienie pod wpływem alkoholu. Dziś łączy się go przede wszystkim
z internetem. Rozwój portali randkowych ułatwił poszukiwania i komunikację. Swoje zrobiła liberalizacja obyczajów i upadek
tabu, za jaki niegdyś uchodził seks bez uczucia. Niestety nadal kobiety poszukujące kontaktów seksualnych na jeden raz oce￾niane są inaczej niż mężczyźni. Jej bez zastanowienia przylepia
się łatkę puszczalskiej, jego traktuje się jak zdobywcę. Czy w do￾bie aplikacji jest lepiej? O tym zaraz. Z pewnością jest częściej i łatwiej.
Tinder stworzono w 2012 roku – początkowo z myślą o  amerykańskich uniwersytetach. Aplikacja zrobiła jednak światową karierę i zrewolucjonizowała rynek randek internetowych. W 2016 roku zaczęła cieszyć się popularnością, której nie dorównały inne apki, takie jak na przykład Badoo. Użytkowni￾cy polubili łatwość wyszukiwania par i komunikacji. To nie znaczy, że seksu nie można szukać na innych portalach – Tin￾der jednak wygrywa w rankingach. O wrażeniach z tinderowych randek na raz najlepiej rozmawiać z użytkownikami aplikacji. Większość moich rozmów￾ców jest zgodna co do jednego – ONS znaleźć łatwo. Część
przyznaje, że w pewnym okresie życia właśnie tego szukała. „Kiedy rozwiodłam się po czterdziestce, byłam przez ja￾kiś czas sama. W końcu zdecydowałam się na umawianie się na seks przez internet. To było wyzwalające, bo od budowałam swoje poczucie atrakcyjności. Bywało fantastycznie, a czasem bardzo średnio, ale przechodziłam nad tym do porządku dziennego. Jedna z takich randek okazała się w końcu początkiem dłuższej relacji” – opowiada Iwona. „Nie nastawiaj się na nic, bo seksrandka jest jak Kinder niespodzianka” – radzi Magda, która od czasu do czasu ma ochotę na przygodę. „Wolę szybko się umówić i bezproblemo￾wo rozstać się po. Unikam pisania z kimś tygodniami, bo wtedy zaczynam się do tej osoby za bardzo zbliżać. Dziwnie jest potem, kiedy kontakt urywa się po tym jednym razie, nawet jeśli takie było pier￾wotne założenie. Nie ma sensu się zaprzyjaźniać. Oczywiście, jeśli szukasz tylko seksu” – opowiada. Karolina nie żałuje żadnego że swoich ONS-ów, ale tylko kilka wspomina z  sentymentem. „Czasami masz z kimś seks i zupełnie nieprzeciętną, wyjątkowo
szczerą konwersację. I zaczynasz tę osobę
lubić. To rodzaj dziwnego intymnego spotkania nie tylko na poziomie fizycznym”. Joanna uważa, że czasem takie spotkanie okazuje się zupełnie bezsensowne, bo po prostu nie ma chemii. „Zdarzało mi się umówić z kimś na zapoznawczą kawę i zakończyć spotkanie przedwcześnie, bo czułam, że nic z tego nie będzie. Raz zdarzyło mi się nawet przerwać już w trakcie seksu. Miałam wrażenie, że jestem z  robotem i nie miałam ochoty na kontynuację. Powiedziałam, że nie czuję, byśmy dobrze się
zgrali, wstałam, ubrałam się i wyszłam. Był
rozczarowany, ale to nie mój problem”. Jeden z moich męskich rozmówców przyznał, że zgodnie z jego doświadczeniem kobiety za pierwszym razem bardziej się starają i to mu zdecydowanie odpowiada. Wszyscy zgadzają się co do jednego – ONS to świetna sprawa,
kiedy podróżujesz.
W POLSCE I NIE TYLKO
Joanna Jędrusik jest ekspertką od ran￾dek za pomocą aplikacji – napisała o tym dwie książki: „50 twarzy Tinde￾ra” oraz „Pieprzenie i wanilia”, która swoją premierę ma latem tego roku.
Ta ostatnia poświęcona jest randkom poza granicami Polski. „W podróży ONS wydaje się czymś bardziej oczy￾wistym, bo nie oszukujemy się, że zaczynamy relację, która ma jakąś przyszłość. Ale często to też sposób na lepsze poznanie obcego miasta w towarzystwie insidera, niekoniecznie zakończone seksem, to też namiastka bliskości, kiedy jesteś z dala od domu” – uważa pisarka. Zdaniem Joanny Jędrusik ONS ma w sobie wyzwalającą moc. „Jeśli podchodzisz z nastawieniem, że niekoniecznie zależy ci na następnym spotkaniu, zdejmujesz z siebie presję. Nie przejmujesz się tak bardzo tym, co ta oso￾ba o tobie pomyśli i jak cię oceni. To nie
znaczy oczywiście, że wybierasz partnera
w przypadkowy sposób. Przy całej powierzchowności Tindera ta aplikacja
umożliwia konwersację, a wymieniając
wiadomości, dowiadujesz się naprawdę
sporo i nie polegasz tylko na swojej intuicji. To działa. Moje randki nigdy nie oka￾zały się niebezpieczne, choć umawiając się przez internet, trzeba liczyć się z tym, że czasem po prostu będzie beznadziejnie”. Po ukazaniu się pierwszej książki do autorki odezwało się wiele kobiet. „Pisały, że odważyły się spróbować randkowania bez zobowiązań i było to dla nich
ważne doświadczenie. To one podejmo￾wały decyzję i wybierały, bo aplikacja daje
równe szanse kobietom i mężczyznom. To
ważne szczególnie w społeczeństwie, które
lubi oceniać i decydować, co wolno i co
wypada. Tymczasem – zapamiętajmy –
nie ma nic złego w takiej formie relacji. Dwie osoby umawiają się na konsensualny seks. Mają pragnienia, postanawiają je wzajemnie spełnić. Tylko tyle i aż tyle”.
ZDANIEM SPECJALISTY
Nie wypada nie skonsultować kwestii ONS
ze specjalistą. Seksuolog dr Robert Kowalczyk podkreśla, że według współczesnej seksuologii każdy wymiar ekspresji seksualnej jest dozwolony, dopóki nie narusza my praw innych osób. „Wszystko zależy od podejścia i od tego, czym są dla nas jednorazowe kontak￾ty seksualne. Problematyczne mogą stać się, jeśli poszukiwanie przygodnego seksu jest zachowaniem kompulsywnym, które
negatywnie wpływa na inne obszary życia i może rozwinąć się w rodzaj uzależnienia. Musimy też zdawać sobie sprawę, że ży jemy w czasach niekończących się możliwości nawiązywania tego typu kontaktów. Zdarza się, że poszukiwanie idealnego partnera zamienia się w ciąg jednorazowych spotkań, bo ulega￾my złudzeniu, że ktoś spełni wszystkie nasze oczekiwania. Po drodze nie dajemy wtedy szans na pogłębienie jakiejkolwiek
relacji. To może być pułapka” – tłumaczy ekspert.
ZADBAJ O BEZPIECZEŃSTWO
Nie trzeba zakładać, że każdy poten￾cjalny partner na jednorazowe spo￾tkanie jest mordercą rodem z filmu sensacyjnego, ale lepiej trzymać się pewnych zasad. Jeśli umawiasz się z  kimś, poinformuj o tym zaufaną osobę – dane na temat miejsca spo￾tkania to absolutne minimum. Mo￾żesz też umówić się, że ta osoba za￾dzwoni w trakcie randki albo poczeka na sygnał od ciebie. A ty nie zapomnij o wysłaniu tego sygnału,
by twój „mąż zaufania” nie dzwonił na policję przerażony brakiem kontaktu… Świetnie, jeśli wiesz o swoim potencjalnym partnerze
nieco więcej. „Możesz wtedy tę osobę wygooglować, sprawdzić jej profil na Facebooku. Jeśli wiesz o niej niewiele, umów się na początek w miejscu, w którym nie będziecie sami” – radzi Joan￾na Jędrusik. A jeśli pociąga cię spotkanie z nieznajomym w po￾koju hotelowym, daj komuś zaufanemu znać, gdzie jesteś.
ZDROWIE JEST NAJWAŻNIEJSZE
Jak najlepiej o nie zadbać, wyjaśnia specjalistka od chorób zakaźnych z warszawskiej kliniki Dermea, dr Aneta Cybula. „Pre￾zerwatywa to obowiązkowe zabezpieczenie, które chroni nie tylko przed zakażeniem HIV, ale też przed innymi chorobami przenoszonymi drogą płciową, takimi jak kiła i rzeżączka. Do￾dam, że prezerwatywa musi być prawidłowo założona” – wyjaśnia lekarka. Problem w tym, że konieczność stosowania prezerwaty￾wy nie dla wszystkich jest oczywista… Nawet całkiem ogarnię￾tym – pozornie – ludziom zdarza się poddać emocjom lub ulec namowom przypadkowego partnera. „Ludzie nie są świadomi tego, że osoba, z którą idzie się do łóżka, zabiera do niego całą swoją seksualną przeszłość, a także przeszłość poprzednich partnerów. Do wielu niezabezpieczonych kontaktów dochodzi też pod wpływem alkoholu lub narkotyków, kiedy łatwo traci￾my nad sobą kontrolę. Zazwyczaj z pacjentami zgłaszającym się z obawami po takim kontakcie nie można najczęściej zebrać
wywiadu medycznego, bo po prostu nie pamiętają, co robili” – mówi dr Cybula.
A kiedy badać się, jeśli mamy jakiekolwiek wątpliwości? „W przy￾padku HIV najlepiej po około 4–6 tygodniach, choć szybkie testy IV
generacji dają wynik już po trzech tygodniach. Równolegle trzeba też wykonać testy na inne choroby przenoszone drogą płciową. Warto
zresztą testować się raz na jakiś czas, bo nawet prezerwatywa nie daje stu￾procentowej pewności” – wyjaśnia ekspertka. I dodaje: „Traktujmy te￾sty jako strażników zdrowia, bo le￾piej wiedzieć i wdrożyć leczenie jak najszybciej – także po to, by nie za￾rażać swoich kolejnych partnerów”. Dlaczego ludzie ignorują po￾wszechną wiedzę na temat niebez￾pieczeństw wiążących się z kontaktami bez zabezpieczeń? „Część wierzy, że nic złego ich nie spotka. A to myślenie życze￾niowe, magiczne i nieoparte na faktach. Zdarzyło mi się słyszeć, że kobieta zdecydowała się na kontakt bez prezerwatywy, bo jej przypadkowy partner zapewniał, że był w przeszłości dawcą krwi. Czasem wyjaśnienie brzmi: »Nie chciałam psuć nastroju
mówieniem o prezerwatywie«. Tak nie można! Jeśli masz w so￾bie dość odwagi, by umawiać się na seks, zdobądź się na rozmo￾wę o  zabezpieczeniach – najlepiej jeszcze przed spotkaniem. Bezpieczeństwo jest najważniejsze. W nowej relacji z prezerwa￾tywy można zrezygnować także dopiero po przebadaniu się obojga partnerów. A i w tym przypadku istnieje ryzyko, że jed￾na ze stron nie będzie wierna i nie zabezpieczy się, zdradzając. Mam pacjentki, które wykonują testy na HIV i choroby wene￾ryczne właśnie dlatego, że nie ufają swoim stałym partnerom”
– tłumaczy dr Cybula. Podkreśla: „W ogóle dobrze byłoby, gdyby regularne ba￾danie się pod kątem HIV i chorób wenerycznych było rutyną, a nie wydarzeniem wyjątkowym”. Sto procent zaufania możemy mieć tylko do siebie – i to pod warunkiem, że nie pozwolimy sobie na odlot po używkach. I tego należy się trzymać