To popularny scenariusz. Kobieta poszukuje ubrań, które łączyłyby w sobie trzy cechy: oryginalność, jakość i rozsądną cenę. Styl dowolny, choć w tym przypadku chodziło o wyraźną, choć nienarzucającą się elegancję. Zazwyczaj jeden z trzech punktów zawodzi. I wtedy pojawia się myśl: dlaczego by nie spróbować? Kompletowanie inspiracji, pierwsze szkice i projekty, wielotygodniowa praca nad konstrukcją, odszywanie wzorów, aż wreszcie nadchodzi ten dzień. Kolekcja jest gotowa. Najpierw noszą same autorki, nieśmiało podsuwając co poniektóre egzemplarze znajomym. Odbiór jest znakomity. Wieść się roznosi. Padają pytania, skąd masz te spodnie/żakiet/sukienkę? I nie dlatego, że w oczy razi metka ze znanym nazwiskiem. Chodzi o to, że dana osoba wygląda w danym ciuchu fantastycznie.
Agnieszka Zawadzka i Joanna Chruściany przebyły podobną drogę. O stworzeniu Outfit Format zadecydowała tęsknota za dobrymi gatunkowo i przystępnymi cenowo ubraniami, które sprytnie przemykałyby przez kolejne sezony, nie tracąc swej aktualności. Inaczej mówiąc, klasykami w autorskim ujęciu, wytrzymałymi na oddziaływanie czasu, zachowującymi najwyższą jakość w swoim przedziale cenowym. Dawno temu takie możliwości dawały nam sieciówki. I to wspomina Agnieszka, która wciąż ma w szafie ciuchy nie do zdarcia, kupione kilkanaście lat temu, podczas gdy te sprzed roku (z tego samego źródła) do niczego się nie nadają.
Joanna, która jest architektką, dba o formę, nierzadko nawiązującą do jej ukochanej estetyki japońskiej. Zaprojektowała też logo, które idealnie oddaje filozofię marki. Proste, choć przemyślane. Srebrne kółeczko z wygrawerowanym monogramem dyskretnie zdobi każdy projekt. Agnieszka dodaje szczyptę stylu retro, który uwielbia od zawsze. Z kolei Sylwia – projektantka – powołuje te wszystkie pomysły do życia, dbając nawet o najmniejsze detale konstrukcyjne. Stąd zaskakująco harmonijne połączenie rzeczy minimalistycznych, urzekających swoją prostotą (biała koszula, czarny żakiet i spodnie do kompletu) z duchem przeszłości (wyraźnie zarysowana talia, lekko bufiaste rękawy, długość za kolano, kwiatowe desenie) i dalekowschodnimi akcentami (kimonowe rękawy, czarne rybaczki z szerokimi nogawkami). To ubrania, które sprawdzą się zarówno przy restrykcyjnych zasadach w biurze, jak i podczas wieczornych koktajli. Ale też po prostu na co dzień, bez względu na okoliczności. Bo prócz skrojonych na oficjalnie okazje kompletów pojawiają się na przykład miękkie dzianinowe kombinezony albo spodnie z mankietami, delikatnie nawiązujące do dresów – komfort zapewnią podobny, natomiast prezentują się o niebo lepiej. Hitem okazała się sukienka w stylu lat czterdziestych w drobne kwiatki. Zapinana na guziki, dopasowana w talii, z obszernymi kieszeniami na biodrach, wyprzedała się całkowicie. Podobny los spotkał rybaczki z cienkiej wełny oraz granatową dopasowaną sukienkę z dekoltem w łódkę. Czy jeszcze wrócą?
Na razie warszawski sklep na Brackiej 18 (w podwórku) szykuje się na przyjęcie dostawy jesiennej, pełnej miękkich wełen, moherów i kolorowego zamszu, jakby świeżo teleportowanego z lat siedemdziesiątych. Sezon otworzą otulające sylwetkę płaszcze, spódnice o linii A oraz sporo klasycznych elementów, gotowych do łączenia na kilka sposobów. Co ważne, cała produkcja odbywa się w Polsce, a ceny zaskakują pozytywnie.