Zespół należącego do Ruperta Murdocha tabloidu albo naprawdę martwi się o Jacobsa, albo ma na jego punkcie lekką obsesję. Najpierw opublikował na słynącej z soczystych plotek stronie „Page Six” materiał, który opisywał dziką dziesięciosobową orgię, jaką w weekend miał zorganizować w swoim apartamencie projektant. Były dyrektor kreatywny Louis Vuitton miał zaprosić do niej panów poznanych za pośrednictwem popularnej gejowskiej aplikacji Grindr i, jak to zwykle w takich sytuacjach bywa, to właśnie jeden z jej „anonimowych uczestników” miał uraczyć redaktorów pisma pikantnymi szczegółami.
„New York Post” nie oskarża Jacobsa tylko i wyłącznie o rozwiązłe życie seksualne. W innym, wymownie zatytułowanym artykule „Co się dzieje z Markiem Jacobsem?”, dziennikarka Maureen Callahan zarzuca projektantowi głębokie uzależnienie od heroiny i w sposób jednoznaczny przewiduje, że jego firma chyli się ku upadkowi. W opublikowanym w niedzielnym wydaniu brukowca materiale, Callahan kwestionuje jawność praktyk finansowych marki Jacobsa, oryginalność jego projektów (autorka zarzuca projektantowi długoletnie kopiowanie młodych kreatorów) stwierdzając jednocześnie, że marka Marc Jacobs chyli się ku upadkowi i „nie generuje już ani ekscytacji ani pożądania”. To jednak nie wszystko – redaktorka równie dużo miejsca poświęca w swoim artykule życiu osobistemu i zdrowiu projektanta opisując jego głębokie uzależnienie od heroiny i infekcję, wywołaną „kompulsywnym obgryzaniem paznokci”.
(screen artykuł Maureen Callahan)
Doskonale wiemy, że Marc Jacobs uwielbia używać platformy społecznościowej do wyrażania siebie. Nie dziwi nas zatem, że do rozprawienia się z oskarżeniami tabloidu postanowił wykorzystać swój profil na Instagramie, trafiając przy tym do niebagatelnej liczby 336 tysięcy obserwatorów. Do informacji dotyczącej orgii odniósł się zamieszczając aż dwa posty – w jednym z nich poinformował, że pomimo tego że jest gejem i kocha seks, (przynajmniej na razie) daje sobie spokój z aplikacją Grindr, a w drugim prześmiewczo sprostował wymysły brukowca, określając domniemaną orgię jako „mild”, czyli łagodną.
Jednak to artykuł Callahan najbardziej rozwścieczył projektanta. Jacobs poczuł się do tego stopnia dotknięty wysuniętymi przez autorkę zarzutami, że postanowił wystosować do niej niezwykle ironiczny i dosadny list otwarty:
„Dziewczynko, rozumiem twój ból. Jesteś nieszczęśliwą kobietą. Twoje życie musi być strasznie niewdzięczne i samotne skoro zarabiasz na nie „pisaniem” (specjalnie traktuję ten termin luźno) artykułu zbudowanego wyłącznie na informacjach spoza kontekstu, które opublikowane zostały przez innych dziennikarzy, w innych czasopismach i w innych krajach. Nie mogę sobie nawet wyobrazić, jak bardzo musisz cierpieć zarabiając na życie i wyrabiając sobie nazwisko pracując dla prawdopodobnie najgorszej, najbardziej śmieciowej i nieodpowiedzialnej „gazety” na świecie (LOL)! Wyobrażam sobie, jak wspaniale musisz się czuć wraz z każdym „pisanym” przez ciebie artykułem, który pomaga podnieść samoocenę tobie i twoim czytelnikom mieszając z błotem szczęśliwców pełnych twórczej pasji. Szczęśliwców, którzy tak jak wszyscy mają uczucia, popęd seksualny, „problemy”, wady oraz zawodowe wzloty i porażki. Jeśli byłabyś prawdziwym redaktorem, a nie pasożytem karmiącym się sukcesami i porażkami innych, nawet nie zawracałbym sobie głowy pisaniem tego listu. Proszę, wiedz, że modlę się o ciebie. Mam nadzieję, że któregoś dnia odnajdziesz gdzieś coś, co da ci przyjemność i to nie kosztem innych. Niech ten moment dla ciebie nastąpi, nie dziękuj mi, proszę. Ja tylko życzę wszystkim jak najlepiej. Nawet tobie. Z poważaniem i bez wyrazów szacunku, Marc (Jacobs).”
Gratulujemy, Maureen. Marc Jacobs został oficjalnie twoim wrogiem numer jeden.