STYL ŻYCIA, Młoda Polska

Nie wierzę w wenę, tylko w warsztat – rozmowa z Anną Halarewicz

24.08.2023 FASHIONPOST

Nie wierzę w wenę, tylko w warsztat – rozmowa z Anną Halarewicz

Najchętniej pracuje w nocy. Maluje nieustannie i ciągle nie ma dość. Anna Halarewicz to perfekcjonistka, która ścieżkę zawodową wydeptała sobie ciężką pracą, nie chodząc na skróty. Dziś jej grafiki i obrazy podbijają
serca fanów mody – i nie tylko – na całym świecie.

Moda zajmuje ważne miejsce w pani twórczości. W jednym z wywiadów podkreśliła pani, że bardziej niż na samej modzie koncentruje się pani na jej wpływie na człowieka.

Moda zawsze występuje w połączeniu z człowiekiem, a mnie malarsko nigdy nie interesowała martwa natura, tylko właśnie
człowiek.
Na pani grafikach znajdują się prawie wyłącznie kobiety? Co jest w nich tak inspirującego?
Często pracuję samą linią, uwielbiam rysunek i szybkie szkice z na￾tury. Sylwetka kobieca daje mi więcej możliwości ekspresji. Rysując sylwetki z pokazów, skupiam się nie na samych kreacjach, ale na dodatkach, uwielbiam detale, makijaż, biżuterię, fryzury. Jest pani podobno fanką urody Moniki Bellucci. Jej kształty raczej nie przypominają tych z wybiegów mody…
Monica Bellucci fascynuje mnie od lat. Po obejrzeniu „Maleny” przepadłam. Bellucci była i jest dla mnie synonimem sensualności. Zresztą kocham włoskie klimaty, stare włoskie filmy, wło￾skie jedzenie i dolce far niente.

Dużo pani pracuje, słynie ze swojego perfekcjonizm i dokładności. Za co najbardziej kocha pani swoją pracę? Co motywuje panią do działania?
To trudne pytanie. Nie tyle lubię malować, co kocham to robić… A mówi się, że kocha się za nic… (śmiech). To jest pasja…Nie potrafię bez malowania, rysowania, rycia… egzystować. Mogę szkicować wszędzie, na wszystkim i wszystko może być inspiracją. Tyle lat niemal codziennego malowania, a ja stale mam niedosyt i ogromną z tego radość.
Pani prace łączą odcienie szarości i czerni z kontrastowym barwami, np. czerwienią, fioletem. To pani znak firmowy?

Lubię czerń i wszelkie jej odmiany, a jest ich nieskończenie wiele. Czy czerwień i fiolet to mój znak firmowy? Raczej nie, dodatkowy kolor czasem się zmienia… Choć faktycznie nie jestem fanką wielu barw naraz… Wielu w czystym odcieniu – zieleni, żółci, błękitów. W akwareli plama jednego ko￾loru wibruje i ma masę odcieni, drobnych niuansów i przejść wy￾nikających z łączenia koloru z wodą. Teraz np. przechodzę okres fascynacji ultramaryną, idealnie pasuje do mroźnego stycznia.

Podobno często pracuje pani w nocy. To dlatego pani pracę są nieco mroczne w wyrazie?
Pracuję późnymi wieczorami, bo potrzebuję ciszy, a wtedy nie odrywają mnie telefony ani maile. A mroczność prac… Jeżeli się pojawia, jest niezależna od pory ich powstania. Mrok może po￾jawić się z zaskoczenia bladym świtem (śmiech).

Jak wygląda proces tworzenia? To sprawdzony schemat czy raczej spontaniczne działanie?
Maluję cały czas… To jest męczący proces, bo nawet zasypiając, często myślę o tym, jak coś narysować bardziej dynamicznie, prościej, inaczej. Nie wierzę w wenę, tylko w warsztat, dzięki któremu mogę zrobić wszystko. Akwarela jest techniką, która nie wybacza
błędów. Podobnie jak w rysunku cenię sobie pewne, mocne linie, a to wymaga wprawy.
Konsekwentnie łączy pani malarstwo wielkoformatowe z ilustracją. Na pierwszy rzut oka obydwa te światy bardzo się różnią, ale przyglądając się im bliżej, można dostrzec wspólny mianownik.
Jaki jest ten mianownik?
Nie zastanawiam się nad formatem ani skalą. Jedynie technika i jej właściwości mogą nieść ograniczenia albo dać nowe możliwości. Nie tworzę też typowych ilustracji – opisujących tekst scenek peł￾nych postaci i historii w nich zawartych. Czy maluję małe formy akwarelowe czy wielkoformatowe płótna, maluję po prostu kobiety. Zmieniam tylko skalę i narzędzie. Na wystawach często łączę w ekspozycji płótna z rysunkami, spaja je temat. Czy ma pani mistrzów, którzy panią inspirują?
Inspirują mnie dynamika, lekkość i kolor. Uwielbiam obrazy Marka Rothko i Wojciecha Fangora.

Czy ma pani mistrzów, którzy panią inspirują?
Inspirują mnie dynamika, lekkość i kolor. Uwielbiam obrazy Marka Rothko i Wojciecha Fangora. Ostatnio zrobiła pani rysunki na torebkach marki Lobos. Czy to jednorazowa przygoda, czy zamierza pani ją powtórzyć?
Rysować i malować można na absolutnie każdej powierzchni, nawet na oszronionej szybie można stworzyć dzieło efemeryczne. Współpraca z marką Lobos zaowocowała kilkoma modelami, na których rysunek został nadrukowany, ale powstały też dwa wyjątkowe modele, z rysunkiem nanoszonym bezpośrednio na torebce. Mogę zdradzić, że nie była to przygoda jednorazowa. Pracowałam już na wielu nietypowych
powierzchniach i lubię takie wyzwania. Największym ogranicze￾niem w takich przypadkach jest odpowiednie utrwalenie takiego rysunku. Na szczęście w przypadku skór nie jest to problemem, bo są specjalne farby i media.
Jakie są pani plany na najbliższą przyszłość?
2020 rok zweryfikował część planów związanych np. z podróżami. Postanowiłam więc jeszcze bardziej cieszyć się chwilą, tym, jaką cudowną mam pracę, dzięki której mogę się przenieść do Włoch. W styczniu malowałam wnętrza starych kościołów.