W przeciwieństwie do pokolenia, które dorastało na minimalizmie i grunge’u w latach 90. dziś młodzi nie patrzą krzywo na parę sztucznych rzęs. W rzeczywistości stały się one tak powszechne wśród guru YouTube i gwiazd mediów społecznościowych, że noszenie ich wydaje się wręcz oczywiste. Jednak jak pogodzić ze sobą sztuczne rzęsy, które kojarzą się z przesadą i lansowanym od kilku sezonów trendem make up no make up?
Ta trudna sztuka udała się Tomowi Pecheux, który malował modelki na tegorocznym pokazie marki No 21. Artysta tak umiejętnie zdołał dotrzeć do granicy, gdzie rzeczywistość przeplata się z fantazją idealnego wizerunku, że jest ona prawie niezauważalna. Kluczem do tego jest umiar. Pecheux zrezygnował z makijażu, twarz oprószył jedynie sypkim pudrem MAC’s Sculpting, zostawił ” dziewicze brwi”, natomiast całą uwagę przeniósł na oczy i rzęsy, gdzie przykleił te sztuczne. Dzięki nim spojrzenie nabrało tajemniczości i wyrazistości.
Makijażysta w jednym z wywiadów wyznał, że Alessandro Dell’Acqua (twórca marki, przyp. red.) chciał, by makijaż z jednej strony był odrobinę glamour, ale nadal wyglądał bardzo świeżo. Chociaż kępy sztucznych rzęs mocno zaznaczyły oko i mogłyby być przesadą – to w zestawieniu z naturalnymi brwiami zaczesanymi do góry, prawie zerowym makijażem, błyszczykiem ledwo widocznym na ustach i włosami w lekkim nieładzie, całość nabrała nonszalancji w stylu „właśnie zacząłem robić makijaż, ale nie miałem czasu, aby go skończyć”.
Nam szalenie podoba się taki sposób połączenia naturalności z odrobiną glomouru, bo dzięki temu zabiegowi możemy zrezygnować z maskary i nie musimy stosować eyelinera, a oko i tak będzie wyglądać na pięknie podkreślone i seksowne!