MODA, SHOPPING ONLINE, STYL ŻYCIA

Mój zawód jest moją pasją, tym żyję, to lubię – Nuria Bordas Prószyńska o pracy projektanta w marce Reserved [WYWIAD]

21.02.2018 Redakcja Fashion Magazine

Mój zawód jest moją pasją, tym żyję, to lubię – Nuria Bordas Prószyńska o pracy projektanta w marce Reserved [WYWIAD]

Tobiasz Kujawa: Porozmawiajmy najpierw o twojej ścieżce zawodowej. Ile lat pracujesz w branży? Nuria Bordas Prószyńska: Projektowaniem mody zajmuję się już od 8 lat.

T: Jaki kierunek kończyłaś?
N: Kończyłam kierunek Tkanin i Ubioru na Akademii  Sztuk Pięknych w Łodzi. Doceniam naukę w Polsce, miałam styczność także z brytyjskim systemem edukacyjnym, który również polecam.

T: Masz porównanie, czy zauważyłaś wobec tego jakieś różnice między studiowaniem mody w Polsce i Anglii?
N: Zdecydowanie, w Wielkiej Brytanii uczą projektantów tego, jak faktycznie będą później pracowali, pragmatycznego podejścia, czyli podchodzi prowadzący i mówi: słuchaj, twoja praca będzie wyglądać tak – masz konkretny deadline, tyle i tyle projektów do zrealizowania, musisz przygotować na ten termin koncepcję kolekcji. W Polsce na uczelni, podczas przygotowania prac było zdecydowanie więcej swobody.

T: Czyli więcej tworzenia mniej sprzedawania?
N: Tak, miałam wrażenie, że w Polsce kładzie się duży nacisk na swobodę tworzenia. Bez sztywnych kryteriów, podejście bardziej twórcze.

T: Czyli jedna szkoła to za mało?
N: Dokładnie, dla mnie to był bardzo praktyczny miks.

T: Porozmawiajmy o pracy, które do tej pory wyzwania zawodowe były dla ciebie najciekawsze?
N: Najciekawsza dla mnie była praca w hiszpańskiej marce Uterqüe, gdzie byłam odpowiedzialna za znaczną część kolekcji. Także bardzo się zrealizowałam w pozycji senior designera w brytyjskiej marce All Saints.

T: To duże i bardzo rozpoznawalne marki. Można nawet pokusić się o stwierdzenie, że prestiżowe. Dlaczego więc zdecydowałaś się na powrót do Polski i pracę dla Reserved?
N: Współtworzenie zupełnie nowej linii Re.Design dla Reserved jest unikatowym doświadczeniem. Wiedziałam, że będzie to kolekcja umieszczona w sieciowej kategorii premium, tak jak w innych markach, które mają linię „studio”.

T: Czyli chodziło o wyzwanie.
N: Tak wyzwanie, wyzwanie totalne, bo zaangażowanie się w taki projekt jest naprawdę niespotykaną możliwością.

T: Budowanie czegoś od podstaw?
N: Dokładnie tak mi to przedstawił dyrektor kreatywny, kiedy zaproponował mi żebym dołączyła do tego przedsięwzięcia – Sho Kondo. Poznałeś go?

T: Poznałem go w Trójmieście, niezwykle ciekawy człowiek, świetne portfolio.
N: Jako senior designer jestem odpowiedzialna za kolekcję Re.Design. Sho wspiera nas w procesie tworzenia kolekcji. Re.Design to projekt, który powstał z jego inicjatywy.

T: Pracujecie z dużym wyprzedzeniem, podejrzewam, że kolejna odsłona Re.Design nabrała już kształtów?
N: Tak, już działamy. Zamierzeniem Re.Design jest skupienie się na polskiej i wschodnioeuropejskiej tożsamości estetycznej. To jest tematyka, która nas najbardziej inspiruje. W sezonie jesienno-zimowym był to komunizm, PRL, styl vintage skontrastowany ze sportem i glamem lat 80. W przyszłej kolekcji postawiliśmy na inny okres historii – inspirujemy się modernizmem, architekturą, polską szkołą plakatu. Czerpiemy z nurtu awangardy polskiej. To wiosna, a na lato będziemy inspirować się polskim folklorem i rękodziełem, rzemieślnictwem – polską techniką. Zwłaszcza w tej materii poszukujemy inspiracji. Nawiązaliśmy także współpracę z artystami, którzy robią nam druki, grafiki – są to artyści i polscy i zagraniczni.

T: Zaciekawił mnie folklor. Nasze stroje regionalne są często piękne i bardzo oryginalne.
N: I niezwykle zróżnicowane.

T: Tak, ale to co mnie zawsze zastanawia, to fakt, że projektanci w Polsce kompletnie nie potrafią korzystać z tego dobrodziejstwa, folklor tłumaczony na nowoczesny język wzornictwa zawsze wychodzi bardzo naiwnie. Kojarzy się koniec końców z filcową torebką, wycinanką i kogutkiem.
N: ‘A la Cepelia.

T:  Tak, dokładnie. Jak zamierzacie uniknąć tego efektu?
N: Inspirujemy się głównie technikami i rzemiosłem, ale bez taniej dosłowności. Szukamy poszczególnych detali, które można wykorzystać w nowoczesnym wzornictwie. Odchodzimy od kostiumowości. To spore wyzwanie. Myślę, że nawet sięgnęliśmy głębiej i nie tylko inspirujemy się ludowością występującą w strojach, ale też i w architekturze, codziennym życiu, otoczeniu.

T: Wasza sytuacja jako projektantów linii Re.Design zdaje się być dość szczególna w kontekście całej marki, bo ta linia ma specjalną misję, oprócz komercyjnej – również wizerunkową – zmodernizowanie estetyki Reserved i przyciągnięcie zagranicznych klientów, bardziej świadomych i otwartych na wyrazisty produkt.
N: Zgadza się. Re.Design zostało stworzone dla naszego zagranicznego klienta przy okazji wejścia marki Reserved na rynek brytyjski. Zachowujemy ogromną autonomię. Nie zależy nam, żeby nasza oferta pokrywała się z tym, co oferuje konkurencja, ponieważ mamy świadomość, że estetyka wschodniej Europy jest dla zachodniego klienta czymś nowym, świeżym, czymś co może go zainteresować. Jest w tym gigantyczny potencjał.

T: Zazwyczaj kiedy myślimy o modzie z innych krajów, jesteśmy w stanie stworzyć jakieś kody estetyczne: myślimy Skandynawia – mamy w głowie minimalizm, myślimy styl śródziemnomorski – widzimy kolory, Francja – widzimy piękne paryżanki, skromne, ale z klasą, w Anglii mamy awangardę i klasyczne krawiectwo. Każde z tych miejsc zbudowało swój kod estetyczny. Czy wy szukacie tego potencjału u nas?
N: My go już mamy. Jak się spojrzy z dystansu na naszą część Europy, to staje się jasne, że mamy swój styl i estetykę. Jest też inna niż, na przykład, rosyjska.

T: Wyzwanie polega na tym, żeby nie być chwilową ciekawostką.
N: Stać się rozpoznawalnym.

T: A jak wygląda twój standardowy dzień? Przychodzisz do biura, odbębniasz 8 godzin, a później odcinasz się od tego, czy może ta praca jest bardziej angażująca?
N: Myślę, że projektowaniem się żyje. Nawet jeśli wychodzisz z pracy, to nadal w niej jesteś.

T: Ciężko jest odciąć się od pracy, bo wychodzisz na ulicę i patrzysz na ludzi i już mechanizm działa. Co noszą, czemu noszą?
N: Tak, kiedy idziesz na imprezę, ktoś ma świetną kurtkę i uruchamia ci się myślenie – może zrobię zdjęcie, bo przyda mi się do projektowanej kolekcji. Inspiracje dopadają mnie dosłownie wszędzie, tutaj nie daje się powiedzieć „stop”.

Mój zawód jest moją pasją, po prostu tym żyję, to lubię.

T: Tak, naprawdę w kreatywnych zawodach nigdy się nie wychodzi z pracy. Bo nie da się wyłączyć myślenia, albo jest to bardzo trudne.
N: Myślę, że świadomie się wyłącza, ale są nagłe zdarzenia, które stanowią katalizator na zasadzie – na przykład idziesz na wystawę, widzisz jakieś zdjęcie i mówisz – wow, ależ to jest ciekawa kolorystyka i od razu zaczynasz to przekładać na język mody. Na wyjazdach jest to samo. Inspiracja przychodząca z zewnątrz jest bardzo ważna, bo jednak zamykać się tylko w biurze i patrzeć na wybiegi to zdecydowanie za mało.

T: Czy rozważasz, że być może będziesz projektować pod własnym nazwiskiem?
N: Jak najbardziej rozważam tą możliwość. Cieszę się, że tylu polskich projektantów funkcjonuje na rynku, że mają sukcesy również poza Polską i myślę, że jest coraz mniej miejsc w Europie, gdzie nadal są takie możliwości.

T: Znasz takie osoby, którym się udaje połączyć pracę dla dużych marek i na własne nazwisko?
N: Tak, znam, u nas w biurze są dziewczyny, które tworzą też autorskie kolekcje.

T: Co jeszcze cenisz w tej pracy?
Najbardziej cenię ludzi, z którymi pracuję, bo myślę, że po prostu świetnie się rozumiemy. Od dyrektora artystycznego po zespół, z którym tworzymy projekty. Po latach pracy zagranicą na nowo mogę odkrywać i docenić polską estetykę. Zaskakuje mnie sposób postrzegania mody przez Polaków, zarówno klientów, jak i innych projektantów.

T: Mnie zawsze w takich przypadkach intryguje skala. Zazwyczaj, kiedy rozmawiam z projektantami i się ich pytam co im sprawia największą radość, odpowiedź jest jedna – kiedy widzą na ulicach ludzi noszących ich ubrania. Myślę, że projektując dla tak dużej marki ta możliwość obserwowania ludzi w waszych rzeczach jest dużo bardziej prawdopodobna niż w przypadku niszowych projektantów.
N: To jest duża radość i często zdarza się w bardzo niespotykanych miejscach. Myślę wtedy – gdzie ona to kupiła, skąd on to ma?
T: A wy? Nosicie swoje projekty?
N: Tak, jak najbardziej. Nosimy Re.Design i już nie mogę się doczekać wprowadzenia na rynek kolejnych produktów!

—–

Patronami medialnymi publikacji są szkoły ViaModa i SAPU

Partnerem publikacji jest firma LPP.