brak kategorii
Michał Bielecki, stylista fryzur agencji Warsaw Creatives
25.10.2015 Redakcja Fashion Magazine
Kiedy zdecydowałeś, że będziesz zajmował się zawodowo stylizacją włosów?
W momencie, kiedy broniąc dyplomu z wzornictwa na ASP zdałem sobie sprawę, że nie chcę pracować jako graphic designer w agencji reklamowej.
Wolisz pracować przy sesjach zdjęciowych czy za kulisami pokazów?
Zdecydowanie wolę sesje zdjęciowe. Wtedy najczęściej pracuję z jedną modelką, więc można skupić się na konkretnej stylizacji, na „dogrzaniu” charakteru. Na pokazie muszę zorganizować oraz koordynować całą ekipę fryzjerów i wiecznie znikające modelki. Trudno to czasem poskładać w całość.
Czy masz swoje ulubione, „ikoniczne” fryzury, które zawsze chodzą ci po głowie?
Nie, raczej nie. Mam w głowie różne pomysły i to o nich kminie dzień i noc.
Obowiązujące, sezonowe trendy mocno wpływają na twoje prace?
Z jednej strony tak, bo jeśli na pokazach zobaczę coś, co zrobi na mnie wrażenie, to natychmiast próbuję to przełożyć na swoje. Z drugiej strony klasyka zawsze jest w cenie, więc najważniejsze, żeby znaleźć złoty środek.
Pierwsza piątka, którą uwielbiasz czesać do zdjęć to…?
Ja w ogóle kocham modelki!!! Dzięki nim nasza praca ma jakikolwiek sens! Uwielbiam pracować z Olą Rudnicką, Kasią Struss, Magdaleną Frackowiak, Moniką Jagaciak, Magdą Jasek, Kasią Jujeczką i wieloma innymi dziewczynami. Najfajniejsze jest to, że to są super postaci, każda z nich jest inna i każda wyjątkowa.
Zdarzają się wpadki przed sesją czy pokazem?
Tak, czasem trzeba zmienić koncepcję, bo coś najzwyczajniej nie siedzi. Np. wyprostować skręconego barana czy odkleić grzywkę i to w taki sposób, żeby włosy wyglądały na lekkie, naturalne i żeby nie trwało to dłużej niż 15 min. Bywa to trudne i kosztuje dużo nerwów, ale kocham swoją pracę.
Koniecznie zajrzyjcie na profil Michała na Instagramie!