MODA, STYL ŻYCIA

Mariusz Przybylski – Made in Poland

27.02.2016 Redakcja Fashion Magazine

Mariusz Przybylski – Made in Poland

12 lat temu świadomość mody męskiej w Polsce była słaba. Nadal nie jest to żyła złota. Ty zdecydowałeś się na projektowanie właśnie dla facetów, dlaczego?
Po prostu była mi ona bliższa i wtedy czułem ją dużo bardziej. Dla mnie była także łatwiejsza. Poza tym projektowanie męskie wyszło bardzo naturalnie, ponieważ eksperymentowałem na sobie, kolegach i projektowałem dla nas. Po prostu chcieliśmy wyglądać oryginalnie.

A podobno zaprojektowanie i uszycie garnituru to wcale nie taka prosta sprawa…
Samo odszycie, proporcje może i nie, ale ile lat można projektować tylko garnitury? Wariacje mogą pojawić się w detalach, guzikach, klapach, długości lub finalnym zastosowaniu. Jednak projektant, jako artysta, z biegiem lat chce robić więcej, inaczej, odważniej.

Teraz projektujesz dwie linie – męską i damską – różnorodnie. Czy to znaczy, że kiedyś byłeś bardziej zachowawczy w swoich projektach?
Pewnie tak. Po latach doświadczenia stałem się bardziej odważny i świadomy siebie oraz swojej mody. Ktoś mi powiedział, że jeśli patrzę na swoje dawne projekty i nie jestem nimi zachwycony oraz mam do nich dystans, tzn. że zrobiłem spory progres.

Wypracowałeś też swoją charakterystyczną estetykę.
Dokładnie. I tą estetykę prowadzę konsekwentnie w damskim i męskim projektowaniu do dziś.

Nie jest trochę tak, że to jednak rynek wymusił na tobie zmiany i ze specjalisty mody męskiej, stałeś się projektantem dwubiegunowym?
Owszem, jednak tu również potrzeba rozwoju i mierzenia się z nowym zrobiła swoje. Do tej pory w każdej kolekcji pojawia się jakiś nowy element, który zmienia i ubogaca estetykę, od której wychodzę.

A projektując dla kobiet patrzysz na ich sylwetkę przez pryzmat męskiej mody?
Zwłaszcza na początku, kiedy damskie rzeczy w moich kolekcjach pojawiały się nieśmiało, jedynie w kilku odsłonach. Wtedy bardzo mocno czerpałem z męskiej garderoby.

To może dziś jest odwrotnie i do męskiej szafy przemycasz damskie elementy?
Nigdy tego tak nie rozpatrywałem, ale to całkiem możliwe… Choć bardziej chodzi chyba o elementy spójne, które pomimo dwóch linii i różnic płci, tworzą na wybiegu jedną charakterystyczną kolekcję.

Jak więc zmieniło się twoje patrzenie na męski świat, męskie szycie?
Przede wszystkim zmienił się charakter samego ubioru i zastosowanie. Stonowana klasyka została rozszerzona do odważnych wariacji kolorystycznych, niestandardowych form oraz bardziej dziennego użytku.

Czyli nie boisz się odważnych posunięć w modzie męskiej?
Nie. W ogóle. Wręcz przeciwnie, czuję przed sobą wyzwanie, żeby facetów ośmielać i pokazywać jak można inaczej.

Chcesz ich wychować, wyzwolić?
To za duże słowa. Po prostu pokazać, że też można niestandardowo. Otwierać na nowe. Wskazywać jakiś kierunek i podpowiadać.

Według ciebie designerski styl u faceta, to jaki?
W naszym kraju wyjście poza znaną i bezpieczną klasykę, to już coś naprawdę designerskiego. Nie oszukujmy się, ogólnopojęty świat mody męskiej na szeroką skalę jest bardzo zachowawczy. Widzimy to po tym, co się sprzedaje, co się nosi. Dlatego chociażby odmienne cięcie lub np. taki print kwiatowo-egzotyczny, który stworzyliśmy w kolekcji jest w 100% designerski.

Czyli sprzedażowo nie są to bezpieczne posunięcia.
Nie zawsze. Czasem sprzedaje się czegoś o wiele mniej niż zakładamy, ale robimy to w zgodzie ze sobą, ze swoją wizją i zamiarem wspomnianego już edukowania.

Były też sprzedażowe zaskoczenia na plus, pomimo wcześniejszych obaw?
Tak, było ich bardzo wiele. Na przykład spodnie, które uważałem za zbyt odważne na nasz rynek. Wprawdzie były czarne, ale tak naprawdę było to połączenie ramoneski ze spodniami. Dość odważne. Wyprzedały się wszystkie egzemplarze!

Czego głównie szukają twoi butikowi klienci?
Rzeczy nieskomplikowanych, prostych, basicowych, ale w tym wszystkim dobrej jakości – a tą utrzymujemy od samego początku linii Philosophy – oraz tego pewnego wyróżnika, charakterystycznego elementu.

Co więc sprzedaje się najlepiej z mody męskiej?
Bluzy w marmurowy nadruk, wełniana parka z dekoracyjnymi sznurkami, piankowy bomber, spodnie. Ostatnio także koszule, których będzie u nas coraz więcej i oczywiście t-shirty.

A ci, którzy przychodzą do stacjonarnych butików, komentują?
Tak. Nawet podpowiadają nam czego konkretnie szukają, na co liczą i co chcieliby znaleźć w naszym asortymencie. I to jest bardzo fajne. Nasi pracownicy są nastawieni na słuchanie i zadawanie pytań. W ten sposób jesteśmy bardziej czuli na potrzeby klienta. Teraz np., po raz pierwszy wprowadzamy do sprzedaży marynarki w pełnej rozmiarówce. Widzieliśmy już pierwsze prototypy, będą świetne.

Chcesz więc ubierać polską ulicę na szeroką skalę?
Owszem, do tego dążymy.

Faktycznie jest spora różnica pomiędzy tym, co kupują mężczyźni w dużych i małych miastach?
Oj, tak. Rzeczy najbardziej oryginalne sprzedają się tylko w Warszawie, a później największa sprzedaż pozostałych projektów jest w Krakowie, Łodzi i Katowicach.

Mężczyźni też kupują online?
Co ciekawe, nie. Tu prym wiodą kobiety. Faceci przychodzą do butików i wolą od razu zmierzyć rzeczy na miejscu.

A jak myślisz o facecie dobrze ubranym, to o jakim konkretnie?
Takim, który jest pogodzony z samym sobą. Lubi siebie i zna swoją wartość. To zawsze widać, to emanuje z człowieka. U jednych będzie to klasyka, u innych nowoczesny design. Nawet jeśli ktoś nosi rzeczy uniseksowe czy konkretnie damskie, bo i tacy klienci się u nas zdarzają, ale wygląda w nich świadomie i konkretnie.

Sam nosisz swoje rzeczy?
Przede wszystkim. Zawsze w publicznych wyjściach czy sesjach zdjęciowych staram się promować nowe wzory, tkaniny i fasony na sobie.

Myślisz, że faceci sami szukają, domagają się wręcz męskiej mody w polskim wydaniu?
Jest ich coraz więcej. Młodzi chętnie eksperymentują, nie zamykają się w stereotypowym myśleniu. Widać to zresztą na ulicy. Mam nadzieję, że obecna sytuacja polityczna tego nie zmieni, nie zmieni ich nastawienia.

W sprzedaży swoich rzeczy też to dostrzegasz?
Zwłaszcza w concept store’ach, z którymi współpracujemy. Kiedyś ich właściciele w ogóle nie zamawiali męskich projektów, później prosili o wysyłkę jednostkowych elementów, a teraz są takie, które na męskich rzeczach robią większy obrót, niż na damskich. To o czymś świadczy.

Co cię boli sprzedażowo, w modzie?
Głównie, to wciąż mała świadomość estetyczna, bo widzę co sprzedaje się za granicą i jak trudny jest to design, a ma wzięcie. Także postrzeganie innych, ich odmienności. Że jeśli ktoś będzie miał coś za bardzo kolorowego, to na pewno musi być kimś chorym psychicznie albo gejem. Że brakuje prawdziwego domu handlowego kupującego i sprzedającego polską modę, że nie ma kupców.

Jak więc czujesz się na rynku mody polskiej?
Pomimo wszystko od kilku lat wyśmienicie. Wiem kim jestem, co robię. Znam swoją wartość jako projektant. Jestem naprawdę zadowolony z tego, co robimy.

Ty chyba wciąż bardziej pracujesz niż bywasz?
Hmm, wiesz pomimo wielu powodzeń i dobrych recenzji ostatnich kolekcji, absolutnie nie mam rozbuchanego ego i spokojnie mieści się ono w 40m2 naszej pracowni.

Masz dystans do siebie i zawodu. A jesteś charakterny?
O to trzeba by zapytać Maćka, moją prawą rękę w pracy. Mam chyba południowy typ charakteru, jestem dość impulsywny, ale tak szybko jak ciśnienie mi się podnosi, tak też i opada. Staram się nie nosić w sobie zbyt długo negatywnych emocji, bo to nie pomaga. Ale też w ogóle nie interesuje mnie to, co zwłaszcza zazdrośni i nieprzychylni ludzie mówią o mnie i o mojej marce.

A w modzie jesteś grzeczny?
Poza początkiem, to ja chyba nigdy grzeczny w projektowaniu nie byłem.

Czyli czujesz się wyzwolony twórczo.
Bardzo. Chyba nawet za bardzo, biorąc pod uwagę kolekcje konkurencji.