Bardzo dojrzałaś i wydoroślałaś przez ostatnie 8 lat pracy w zawodzie modelki. W pierwszych wywiadach wspominałaś jednak, że na początku kariery brakowało ci pewności siebie. Jak czujesz się teraz?
Zaczęłam pracować już w wieku 13 lat. Sama dziwiłam się, że ktoś widział we mnie potencjał na przyszłą modelkę. Z czasem ta opinia zmieniała się, ale moja pewność siebie rzeczywiście wzrosła dopiero w momencie, kiedy duże domu mody zechciały ze mną współpracować. Wtedy zrozumiałam, że jednak mam wielkie szanse. Na pewno modeling bardzo mnie zmienił, ale w przeciągu ostatnich trzech lat rozwijałam się także na innych płaszczyznach, stąd pewnie wzrosła moja pewność siebie. Po latach usłyszałam od koleżanki z gimnazjum, że moja kariera jest wielkim zaskoczeniem, bo mój wgląd nie wskazywał, że tak się stanie.
Jak bardzo się zmieniłaś?
Zaczęłam podchodzić do pracy modelki z coraz większym dystansem. Jeśli ktoś mnie nie zatrudni, to wiem, że świat się nie zawali. Kiedyś zdarzało mi się płakać i mieć przysłowiowego „doła”, bo jakiś tydzień mody poszedł mi gorzej. Teraz doszłam do wniosku, że to jest naturalna kolej rzeczy. Do zawodu wkraczają kolejne dziewczyny, a na wybiegu pojawiają się nowe twarze, wiec nie mogę oczekiwać, że będę zatrudniana cały czas przez te same domy mody.
Magda (pierwsza z lewej w górnym rzędzie) w kampani domu mody Prada wiosna-lato 2014
Czy uważasz, że zdobywanie wykształcenia jest ważne w życiu modelki? Czy jest to raczej plan B, do zrealizowania po zakończeniu kariery?
Dla samej pracy to nie ma wielkiego znaczenia. Oczywiście, jeśli dziewczyna jest inteligentna, to każdy chętniej z nią przebywa, a co za tym idzie, częściej dostaje zlecenia, bo ludzie ją zapamiętują i chcą z nią pracować. Nie rezygnuję z modelingu, bo wiem, że jeszcze mogę zrobić wiele ciekawych projektów, dlatego będę łączyć pracę z zaocznymi studiami w Warszawie, które planuję zacząć od października. Poza tym zawsze byłam typem kujona i jeszcze do połowy gimnazjum nie mogłam się doczekać powrotu do szkoły po wakacjach i robienia zadań z matematyki. Później mi to przeszło (śmiech).
Wiem, że na początku pracy w modelingu, sama moda niespecjalnie Cię pociągała. A jaką rolę obecnie odgrywa ona w twoim życiu?
Na pewno obecnie jest mi o wiele bliższa, ale nie śledzę pokazów na bieżąco, a kiedy już jestem na wakacjach, nie sprawdzam żadnych newsów z nią związanych. Już jako modelka jestem w wystarczającym stopniu otoczona modą. Natomiast dzięki niej ubieram się o wiele lepiej niż kilka lat temu. Nie mam żadnej obsesji na punkcie mody, ale zdecydowanie doceniam pracę wszystkich ludzi związanych z tą branżą, bo widziałam na własne oczy ile wysiłku to kosztuje. Kiedyś postrzegałam świat mody jako bardzo próżny, a dziś widzę go jako miejsce, w którym wiele osób rozwija swoje pasje i tworzy niesamowite projekty, momentami wręcz sztukę.
A jeśli chcesz zrobić wrażenie, to co zakładasz?
Zazwyczaj wybieram prostotę w postaci czarnej sukienki albo nawet garnituru, który założyłam niedawno na dużą galę. Na co dzień nigdy się nie maluję, więc wystarczy, że lekko podkreślę oczy i wszyscy natychmiast pytają, co takiego zrobiłam.
Sesja dla tureckiego „Harpers Bazaar” czerwiec 2015
Masz bardzo zdystansowane podejście do mody, więc czy prowadzenie profili w mediach społecznościowych jest dla ciebie bardzo ważne?
Teraz przykładam się bardziej do tego w jaki sposób prowadzę Instagrama, ale uważam, że dalej średnio mi to wychodzi. Wiem, że regularnie prowadzony ma znaczenie w pracy modelki, której często podczas castingu zadaje się pytanie o ilość obserwatorów. Jednak wychodzę z założenia, że nie będę prowadziła emocjonalnego ekshibicjonizmu, ani dzieliła się każdą minutą mojego życia z tysiącem obcych osób. Zamiast tego staram się to jakoś balansować widokami czy zdjęciami znajomych. Bardzo cenię sobie swoją prywatność, więc osobiste rzeczy wrzucam raczej na Facebooka, którego mam zarezerwowanego jedynie dla znajomych. Z kolei na Instagrama wstawiam zdjęcia, które każdy może zobaczyć.
Czy masz jakiś pomysł na to, jak kreować swój wizerunek w sieci?
Moja nowojorska agencja co tydzień wysyła mi newsletter z informacjami jakich hashtagów używać albo jakie zdjęcia opublikować, co zawsze trochę mnie bawi. W Nowym Jorku, w branży mody, kładzie się szczególny nacisk na media społecznościowe, bo ilość followersów wpływa na otrzymywane zlecenia. Czasami ich maile podsuwają mi różne pomysły, jednak zazwyczaj po prostu wrzucam to, na co mam ochotę, bez głębszej analizy, na kogo chciałabym się kreować w sieci.
Czy w związku z tym ciężko ci utrzymać się na topie? Czujesz presję albo duże oczekiwania innych wobec ciebie?
Zawsze staram się wykonywać swoją pracę najlepiej jak mogę, ale nie wszystko zależy ode mnie. Dbam o swoją sylwetkę, ale także stawiam granice, których nie przekraczam. Wolę nie być w 50. najlepszych modelek, jeśli to oznacza, że muszę robić cokolwiek wbrew sobie. Mam swoje cele w życiu, a bycie sławną na pewno nie jest jednym z nich. Modeling jest super przygodą, która dała mi większą pewność siebie i szansę na rozwój, ale w tej chwili wolę czasami mówić stop i podążać swoją ścieżką, niż nie być sobą. W tym zawodzie dziewczyny zawsze będą spotykać się z dużymi oczekiwaniami im stawianymi.
Pokaz Valentino jesień-zima 2014
Mimo wszystko postanowiłaś zainwestować w swoją sylwetkę? Ćwiczysz z trenerem personalnym i bardziej dbasz o formę.
To są dwie kwestie. Po pierwsze teraz wszędzie panuje moda na bycie „fit”. Kiedyś wystarczyło, że modelka jest chuda, a obecnie okazuje się, że ma mieć też super ciało i wyrzeźbiony brzuch. Po drugie chcę być zdrowsza. Kiedyś przechodziłam przez różne perypetie związane z dietami. Długo o tym nie mówiłam, ale teraz przyznaję się do tego otwarcie. Przez pół roku jadłam wyłącznie 300-400 kalorii dziennie, w wyniku czego bardzo schudłam i byłam na krawędzi utraty zdrowia. Mam wrażenie, że prawie każda dziewczyna z branży ma podobne doświadczenia, ponieważ bardzo często mówi się nam, że jesteśmy za grube. Jestem perfekcjonistką, dlatego jak ktoś zarzucał mi, że mam złe wymiary, to brałam to sobie do serca i robiłam wszystko, aby to zmienić.
Jak się wtedy czułaś?
Byłam cały czas sfrustrowana, ponieważ nic nie jadłam. Agencje nagle zaczęły mi mówić, że jestem za chuda i traciłam pracę. Przychodziłam na sesje, robili mi jedno zdjęcie i twierdzili, że mnie nie chcą, bo nie zamierzają promować anoreksji. Byłam wtedy w liceum i nie zdawałam sobie sprawy, że mam za małe wsparcie ze strony agencji, która skupiła się tylko na tym, że jestem za gruba. Nie wysłano mnie do dietetyka, ani do trenera. Kiedy jest się 17-letnią dziewczyną, myśli się, że jak się schudnie, to trafi się do kampanii Diora. Wiele dziewczyn jest w stanie zagłodzić się, aby zdobyć takie zlecenie.
Skąd przyszła pomoc?
Wszystko zaczęło się od interwencji z zewnątrz. Utracone sesje zdjęciowe, uwagi zmartwionych rodziców, reakcja ze strony szkoły – wszystko to dało mi wiele do myślenia. Szkoła wezwała moich rodziców i wysłała mnie na testy psychologiczne, które wykazały, że nie mam anoreksji, ale sam fakt, że musiała je wypełnić, dał mi wiele do myślenia i uświadomił, że muszę coś zmienić. Nauczyłam się, że nie muszę się głodzić, ponieważ dobrze rozplanowana dieta i ćwiczenia są tym, czego mi brakowało. Niestety mój metabolizm został zaburzony i do dziś muszę bardzo dbać o siebie. Odkąd zaczęłam regularnie ćwiczyć i trzymam się zbilansowanej diety, ułożonej przez profesjonalistę, czuje ogromną zmianę na lepsze. W pracy modelki sprzyja mi także trend na zdrowy styl życia. Jednak nie ukrywam, że szykowanie się na siłownię nie przychodzi mi to łatwo. Jestem typem domownika, który zamiast sportu woli posiedzieć w domu z książką i kotem (śmiech). Bardzo pomógł mi w tym mój trener, Tadeusz Gauer, który regularnie wyciąga mnie na treningi i motywuje do działania.
Kampania Bohoboco wiosna-lato 2015
Przyjaźnisz się też z wieloma modelkami, czy to jest częste zjawisko ?
Tak, przyjaźń w grupie modelek zdarza się bardzo często. Nie mogę narzekać na swoje życie, ale z drugiej czasami każdy potrzebuje się wygadać, a my jako modelki jesteśmy w tym zawodzie razem i doskonale rozumiemy jak to jest spędzić kilka godzin na przymiarkach czy biegać po castingach.
Wróćmy do twojej pracy. Czy są takie zlecenia, które uważasz, że już nie są dla ciebie i na tym etapie rozwoju nie przyjęłabyś ich?
Zawsze wychodzę z założenia, że mój agent wie najlepiej, co jest dla mnie dobre, choćby z racji swojego doświadczenia. Jeżeli on twierdzi, że powinnam coś zrobić, to podejmuję wyzwanie.
Czy istnieją takie zlecenia, które mogłyby być dla ciebie ogromnym sukcesem, i o które chciałabyś zabiegać?
Ciężko powiedzieć czy w tym zawodzie można o coś zabiegać. Agent może coś zasugerować, ale tak naprawdę to niewiele ode mnie zależy. Marka Victoria’s Secret może być takim kolejnym krokiem w kierunku atrakcyjnych zarobkowo i komercyjnych zleceń, tym bardziej, że od dawna nie było na ich wybiegu rudych modelek.
To twój znak rozpoznawczy, więc czy jest ktoś w stanie namówić cię na radykalną zmianę włosów? Może właśnie jakieś wymarzone zlecenie byłoby w stanie cię przekonać?
Teraz jestem o wiele bardziej otwarta na zmiany niż kiedyś. Myślę, że dla Louis Vuitton byłabym w stanie zrobić wiele, bo mam do tej marki pewien sentyment. Właśnie dla nich zrobiłam swoją pierwsza kampanię. Kiedy Nicolas Ghesquiere był jeszcze dyrektorem kreatywnym w Balenciadze, to chciał mi ściąć włosy, ale wpadłam w panikę i odmówiłam. Później, kiedy przeszedł do Louis Vuitton, to ponowił propozycję, tym razem było to skrócenie tylko do obojczyków i wtedy się zgodziłam. Dla niego byłabym nawet gotowa je utlenić. Nie wiem jak by to wyglądało, ale raz miałam perukę do kampanii Bohoboco i efekt był ciekawy.
Magda na okładce ukraińskiego „Vogue’a” listopad 2015
Czy okładka amerykańskiego „Vogue” wciąż jest najbardziej prestiżowym zleceniem, czy to osiągniecie jest już tak ważne? A jeśli nie ta okładka, to co innego?
Moim zdaniem amerykański „Vogue” stał się pismem bardzo komercyjnym, sądząc po osobach, które pojawiały się ostatnio na ich okładce. Obecnie, aby „wylądować” na okładce tego magazynu należy być celebrytą, aktorem lub mieć milion followersów na Instagramie. Dlatego wydaje mi się, że w tej chwili bardziej prestiżowe są „Vogue Italia”, „Vogue Paris” oraz niezależne magazyny takie jak „i-D”.
A co jest największym plusem i minusem tego zawodu?
Plusem jest z pewnością możliwość podróżowania, zyskanie poczucia pewności siebie, poznawanie inspirujących ludzi, których nigdy indziej bym nie poznała, gdyby nie ta praca. Prawdą jest, że tylko kilka razy wyjechałam za granicę w celach nie związanych z modelingiem. Dzięki wyjazdom nauczyłam się języków obcych, choć wcześniej angielski nie był moją najmocniejszą stroną. Moi znajomi dopiero kończą studia, szukają pracy, a ja już jestem zupełnie samodzielna i mam mieszkanie w Warszawie. Mogę się rozwijać i zastanawiać nad dalszą karierą zawodową. Modeling dał mi bardzo dużo możliwości, dlatego gdybym miała jeszcze raz wybrać między studiami a modelingiem, to zrobiłabym to samo. Minusów też jest sporo. Głównym jest brak możliwości planowania życia osobistego oraz minimalna kontrola nad tym, gdzie będzie się pracować. Jest to też bardzo „samotny” zawód – moi znajomi albo zostali w Polsce albo także podróżują po świecie tak jak ja, więc przez większość czasu jesteśmy daleko od siebie, co na dłuższą metę jest bardzo odczuwalne. Do tego dochodzi konieczność pilnowania swojej sylwetki przez cały czas, co wiąże się z dużą ilością wyrzeczeń. Jednak plusy przeważają nad minusami i staram się o tym pamiętać na każdym kroku. Aktualnie mam poczucie, że przez długi pobyt w Stanach i ciągłe czekanie na zlecenia w pewien sposób straciłam kontrolę nad swoim życiem, jednak zabrałam się za jej odzyskiwanie, a swoją przyszłość na pewno planuję w Polsce.