MODA, STYL ŻYCIA

Łukasz Jemioł jesień-zima 2015-2016

01.10.2015 Redakcja Fashion Magazine

Łukasz Jemioł jesień-zima 2015-2016

Łukasz Jemioł, cudowne dziecko polskiej mody, jest uwielbiany na każdym możliwym froncie. Cenią go gwiazdy i celebrytki, doceniają go dziennikarze i styliści, ma spore grono wiernych klientek i fanów. Swoją marką steruje z doskonałym wyczuciem i sprytem. Kiedy wprowadzał na łódzkim tygodniu mody linię każualową, opartą na prostych fasonach i nieco bardziej przystępnych cenach, wielu mówiło, że idzie na łatwiznę. Okazało się jednak, że odbiorczynie jego mody, równie chętnie będą nosić ubrania z metką Jemioł, zarówno podczas eleganckich i oficjalnych okazji, jak i w trakcie nieco bardziej trywialnych zadań, pokroju zakupów czy załatwiania innych przyziemnych spraw, z którymi trzeba się od czasu do czasu zmagać. W ten sposób Łukasz Jemioł doszedł do poziomu czterech kolekcji rocznie, bo mimo basicowego „pójścia na łatwiznę”, nie zrezygnował z osi swojej marki, czyli prezentowania sezonów „Premium”.

Pokaz na sezon jesień-zima 2015 miał się odbyć wedle światowego kalendarza prezentowania kolekcji, czyli przed wakacjami. Okazało się jednak, że wydarzenie zostało przesunięte na końcówkę września, bo projektant wziął sobie na głowę dodatkowe aktywności. O premierze mini-kolekcji toreb dla marki Dell, jak również o współpracy z ilustratorką Malwiną Konopacką, z której wniknęły efektowne wazony, mogliście oczywiście poczytać na fashionpost.pl. Czy ten poślizg jest problematyczny? Raczej nie. Polska nie ma potrzeby dostosowywania się do ogólnie przyjętego rytmu, ponieważ nasz rynek mody jest zdecydowanie regionalny. Z jednej strony to minus, bo siłą rzeczy odsuwa naszych projektantów od możliwości kontraktacji, które potrzebują tego półrocznego wyprzedzenia, ale z drugiej – daje wygodę, nie wspominając o tym, że do prawdziwego zaistnienia naszego produktu na arenie światowej jest jeszcze długa droga.

Łukasz Jemioł, jak powiedział, tak zrobił. Podczas wyżej wspomnianej konferencji zadeklarował, że wydarzenie będzie zdecydowanie „na bogato”. Okazja sprzyjała takiemu podejściu jak rzadko, bo okrągła rocznica 10 lat pracy twórczej wymaga działań ponadprzeciętnych. Pokaz odbył się w przestronnej hali umiejscowionej przy Torze Wyścigów Konnych Służewiec, w obrębie którego Jemioł już raz pokazywał swoją kolekcję, a konkretnie sezon jesień-zima 2014, z tą tylko różnicą, że wybieg został wtedy ukryty w okazałym namiocie. Trzeba przyznać, że to stosunkowo nowe, a co za tym idzie niewyeksploatowane jeszcze miejsce, pasujące jak znalazł do organizacji takich wydarzeń. Nie wspominając o tym, że stanowi ogromną konkurencję dla Soho Factory, które swego czasu dominowało w kwestii goszczenia modowych widowisk. A na Służewcu, umiejscowionym po bardziej przystępnej stronie Wisły, znajdują się dodatkowo niewykorzystane jeszcze trybuny, o ciekawym i unikalnym potencjale. Hala zmieściła więc bardzo okazałą, bo jubileuszową grupę gości. Nie oszukujmy się, to był pokaz sezonu, na którym po prostu wypadało być. Scenografia punktowała podniosłość chwili, jedna ściana sali została przysłonięta czerwonymi drapowanymi kurtynami, a podłogę przykrył piękny wybieg z drewnianych desek, w ciemnym kolorze. Warto też dodać, że trasa, którą przemierzały modelki została wygięta w kanciaste „U”, dzięki czemu ilość miejsc siedzących z rozsądnym widokiem zwiększyła się drastycznie.

Jubileuszowa kolekcja Jemioła dowodzi przede wszystkim jego zamiłowania do luksusowych, niemal dekadenckich materiałów. Jak możemy przeczytać w informacji prasowej, pochodzących głównie z Włoch, Hiszpanii i Indii. Projektant zdecydowanie uspokaja swoje kroje, nie wymyśla na nowo fasonów, nie szarżuje na wymyślne i skomplikowane rozwiązania. Jego moda, choć okraszona słowem „Premium”, zmierza zdecydowanie w stricte utylitarnym kierunku, a bronić ma ją przede wszystkim jakość wykonania. I trzeba przyznać, że tej jakości nie sposób mu odmówić. Motywem przewodnim kolekcji miał być orient, delikatne nawiązania do stylistyki nazwanej przez projektanta „Sułtańską”, która swoją drogą dobrze łączy się z tematem zbytkownych tkanin, chociaż trzeba przyznać, że tę inspirację należy interpretować z dużym przymrużeniem oka. Owszem, w kolekcji pojawiają się sznury, wiązane niczym element japońskiego pasa obi, czyli ozdobne sznurki obijime, zakończone podobnie jak u Jemioła frędzelkami, znanymi w Polsce jako, ekhm, kutas czy staropolski chwost. Te akcenty wyglądały zdecydowanie najciekawiej w swojej wyjątkowo przeskalowanej formie, dodając sylwetkom nieco awangardowej i stricte dekoracyjnej bezużyteczności czy nawet zmieniając się w iście modowe „przeszkadzajki”. Efekt ponad wygodę – to kwintesencja mody. Lekko azjatycki sznyt posiadały też bogato drukowane sukienki o obszernych, pięknie płynących w powietrzu formach. Kontynuując temat orientu, tym razem nieco bliższego, w kolekcji znajdziemy też przewijający się przez wiele sylwetek miękki i łamiący światło welur, choć milej byłoby napisać, że to szlachetny aksamit. Bardzo ciekawie prezentowała się selekcja materiałów, wśród których znajdziemy bogato zdobiony haftowanymi aplikacjami jedwab, który mimo ciężaru ozdób doskonale trzymał formę, miłe dla oka i dotyku pluszaki i futrzaki w mocnych soczystych kolorach, tkaniny pokryte regularnie guzikami, błyszczące żakardy czy szeleszczące, gęste i nieregularne cekiny. Nie zabrakło też ciekawych połączeń – Jemioł zgrabnie żeni trudne do pogodzenia w pary: skórę i szyfon, szyfon i welur, dwa rodzaje trójwymiarowych faktur – guziki i cekiny, czy również dwa gatunki skór – matowo czarnej i kolorowej o brokatowym wykończeniu. To zdecydowanie wpływa na korzyść stylizacji przygotowanych przez Agnieszkę Ścibior – redaktor naczelną Viva! Moda i odsuwa modę projektanta od tak popularnych w Polsce mundurków, które niestety zbyt często pojawiają się na wybiegach. Większość pomysłów będzie można z powodzeniem przenieść z wybiegu wprost do codziennej czy odświętnej, w zależności od potrzeb, garderoby.

Oczywiście projektant nie rezygnuje całkowicie z autorskich pomysłów. Jednym z nich są „sznurowania”, które łączą panele, z których zbudowane zostały ołówkowe spódnice o długości 7/8, i jako element dekoracyjny kilku skórzanych sukienek, również umiejscowiony na dekolcie. Przyjemnych dla oka detali znajdziemy więcej, na przykład drobnych kołnierzyków czy obszernych golfów. Temat obszerności jest bardzo ważny, bo Łukasz, co jest dla niego raczej standardowym działaniem, nie krępuje sylwetki, a wręcz przeciwnie, otwiera ją, nawet w stopniu ekstremalnym, bo czarna, rozchełstana szlafrokowa sukienka w sposób raczej niezamierzony odkryła przed widzami wszelkie tajemnice dekoltu modelki. Nie należy również zapominać o pojawieniu się w kolekcji męskich sylwetek, których do tej pory brakowało w linii Premium Łukasza Jemioła. Podczas konferencji, na której prezentowano torby (te pojawiły się oczywiście w pokazie, również w zamszowych wersjach), projektant wspominał, że inspiracją do męskich propozycji był on sam. Nie chodzi tu raczej o megalomanię, ale o przywiązanie do prostych form i jakościowych tkanin, które określają jego prywatny styl. Mężczyzna Jemioła prezentuje się ciekawie i oryginalnie, zakłada koszule z asymetrycznymi panelami materiału, spodnie przewiązuje tekstylnymi paskami, zakłada obszerne swetry o przeskalowanych połach jest zawieszony na granicy nonszalanckiej elegancji i sportu. Co tu kryć – wygląda dobrze.

Jedne z najlepszych momentów tej kolekcji wpisują się zdecydowanie w krawiectwo ciężkie. Przekrój płaszczy i kurtek jest bogaty i różnorodny w swoich stylistykach. Od klasycznych dwurzędowych ozdobionych frakowymi klapami, aż po przeskalowane przytulne okrycia, które sprawiają, że sylwetka dosłownie w nich tonie.

Kolekcja przedstawia się bardzo smakowicie, choć jej odbiór psuła nieco nieregularna i nielogiczna choreografia. Cóż takiego działo się w kulisach, wiedzą tylko pracownicy, ale z jakiegoś powodu Kasia Sokołowska wysyłała modelki na wybieg w dziwnych rzutach, czasami niemal trzy na raz (co doprowadzało siedzącą obok mnie Jessicę Mercedes do prawdziwie fertycznych ruchów, bo blogerka, z podziwu godną pasją i zaangażowaniem, „snapowała” dosłownie każdy look, czy inny „ałtfit”), a czasami w zbyt długich odstępach. Włosy (La Biosthetique, koncepcja – Michał Bielecki z Warsaw Creatives) i makijaż (Rouge Bunny Rouge, koncepcja – Wilson, również z Warsaw Creatives), jak to u Jemioła, raczej naturalne i nonszalanckie. Modelki nosiły równiutkie przedziałki i delikatne fale w nieładzie, modele grzecznie zaczesane fryzury. Oko i usta również au naturel, pierwsze lekko muśnięte tuszem, drugie podkreślone naturalnym kolorem. Okoliczności aż się prosiły o teatralne charakteryzacje, ale te nie wytrzymałby uspokojonego stylu projektanta, więc ta naturalność była najlepszym wyborem. Stylizacje wybiegowe dopełniły buty marki Kazar, zdecydowanie wpisujące się w estetykę kolekcji i połyskujące metalicznie rajstopy Gatta, również pasujące „jak znalazł”.

Wydarzenie swoją obecnością uświetniła Magda Gessler, muza i promotorka Łukasza Jemioła, która tuż po pokazie wykrzykiwała rozmaite komendy do mikrofonu, nawołując gości do jedzenia tortu (podobno pysznego) i załatwiając jakieś prywaty odnośnie sukienki w rozmiarze, ujmijmy to dyplomatycznie, niewybiegowym. Ponieważ Łukasz świętuje ważne urodziny marki, to tym razem nie zająknę się nawet o spóźnieniu, tym bardziej, że na taki pokaz warto było czekać. Korzystając z okazji życzę mu kolejnych dekad owocnej pracy, wielu fantastycznych pokazów i gratuluję pracowitości, jak i niełatwego w naszym kraju nieustannego promowania dobrej jakości, zarówno pod względem wzornictwa, jak i wykonania.