Kobiety przez dekady starały się znaleźć sposób, żeby skutecznie zakryć wszelkie znamiona, blizny i w tym piegi. Jednak sądząc po nowym fenomenie na Instagramie, ale również makijażach na pokazach mody, wracają do łask i to ze zdwojoną siłą. Sztuczne piegi pojawiły się chociażby na wybiegach Preen wiosna-lato 2015 czy Adama Selmana na wiosnę-lato 2016. Jednak wtedy były one narysowane kredką, ale pewna tatuażystka z Montrealu Gabrielle Rainbow zaproponowała coś innego, bo zaczęła je tatuować.
Jak Gabriella wpadła na ten pomysł? Wszystko zaczęło się od tego, kiedy zauważyła, że jej koleżanka podkreślała swoje piegi od słońca za pomocą makijażu. Zaczęła więc eksperymentować z tatuażem piegów na sobie, a potem na znajomych. Sam proces trwa około godzinę i kosztuje mniej więcej 250 dolarów. Takie wytuatuowane piegi nie są jednak na zawsze, ponieważ efekt utrzymuje się od sześciu miesięcy do całego roku. Chwilę po zabiegu piegi wyglądają jakby użądliła nas pszczoła, ponieważ są odrobinę spuchnięte, ale po jakimś czasie to mija, a kolor piegów robi się delikatniejszy i bardziej naturalny. Na razie nie wiemy czy taka usługa jest dostępna w Polsce, ale jeśli tak – będzie hit?
Przeczytajcie także