Niedawno dostałam od męża książkę „Szczygieł” autorstwa Donny Tartt. To prawdziwy gigant liczący ponad 800 stron, lecz nie ma się czego bać – ja pochłonęłam tę lekturę bardzo szybko. Zafascynowała mnie od samego początku, bo niczym u Hitchcocka zaczyna się prawdziwym trzęsieniem ziemi, a właściwie wybuchem, którego świadkiem jest mały chłopiec wraz ze swoją mamą, którzy wybrali się do muzeum na wystawę malarstwa. Dalsze strony przybliżają nam perypetie dorastającego i w końcu dorosłego mężczyzny, któremu tamto zdarzenie określiło tak naprawdę całe życie.
Tytułowy „Szczygieł” to obraz, ulubiony matki bohatera, który będzie towarzyszył mu przez całe życie. A więc to nie jest zwykła powieść kryminalna, tylko zapierająca dech w piersiach historia życia w cudowny sposób przepleciona ze sztuką i wątkami miłosnymi. Ta pozycja zdobyła już szereg nagród – od Pulitzera poczynając – lecz co najważniejsze, jest naprawdę dobra i czyta się ją z zapartym tchem do ostatniej strony. Polecam!
„Szyczygieł”, Donna Tartt