MODA, STYL ŻYCIA

Koszmar polskiej mody: klęska uniwersalizmu

03.06.2016 Patryk Chilewicz

Koszmar polskiej mody: klęska uniwersalizmu

Ileż to codziennie powstaje newsów o wspaniałych kreacjach i sukcesach polskich marek! Ileż to pięknych ideałów, szlachetnych materiałów i perfekcyjnych wykończeń możemy odnaleźć w opisach młodych polskich projektantów. I w końcu: jakie różnorodne, kreatywne i artystyczne są polskie firmy odzieżowe! Szkoda tylko, że te wszystkie piękne rzeczy kończą się na poziomie obietnic, a jak przychodzi co do czego, to nie ma w nich krzty oryginalności i pomysłowości.

Rzadko chodzę na targi mody, bo zbyt często boli mnie od tego głowa. Zbyt często widzę wymyślne nazwy firm połączone ze spódnicami wykrojonymi z koła. Co ciekawe, dziecko mojej koleżanki nauczyło się wykonywać takie projekty na zajęciach plastycznych w przedszkolu. Czy może więc nazwać się projektantem? Najwyraźniej, skoro kupowane hurtem koszulki od chińskiego pośrednika i nadrukowywane w domu z napisami w stylu „Mam ochotę na loda” są już oznakami artyzmu.

Polska moda ma bardzo duży kompleks tej zachodniej. Ileż to już było nadwiślańskich Galliano czy Marców Jacobsów! Każdy z nich miał bardzo duży gen autopromocji, niepołączony jednak ze zmysłem biznesowym, artystycznym czy jakąkolwiek kreatywnością. Projektant zaczął się ostatnio kojarzyć bardziej z selfie przy soku z blogerkami, niż pracą w studio. Świat nam się celebryzuje, a świat polskiej mody celebryzuje się do kwadratu. Wszyscy chcą być popularni i błyszczeć na czerwonym dywanie, jak Donatella Versace. Zapominają jednak, że za nią stoi wielki talent, siła i odwaga, a za lokalnymi gwiazdkami tylko pragnienie sławy.

Czy nadzieja leży w młodych polskich projektantach? Tego bym sobie życzył, lecz nadzieja jest matką… wiadomo kogo. Na ostatnim finale konkursu Fashion Designer Awards rozmawiałem o poziomie młodych artystów z Tomkiem Ossolińskim. Przyznał mi jedno – brak jest na rynku nowatorskiego, odważnego talentu. Agnieszka Maciejak z kolei z nadzieją patrzy w przyszłość. – Wciąż czekam na jakiś młody, zjawiskowy talent. Wierzę, że musi taki być – powiedziała mi.

Dziś próbowałem kupić sobie portfel – klasyczny, czarny, skórzany, który mieści banknoty, dokumenty i monety. Nie znalazłem. Pełno jest saszetek na karty i dokumenty, lecz zwykłego, banalnego portfela nie znajdziesz. Dlaczego? Nie wiadomo. Może jest zbyt skomplikowany w produkcji – lepiej sprzedawać płócienne torby na ramię z idiotycznymi napisami za 100 złotych, prawda?

Po kilkudziesięciu minutach spędzonych na oglądaniu parcianych opakowań na telefony, wizytowników z plastiku oraz portmonetek, doszedłem do wniosku, że to nie ma dłużej sensu. Skoro polscy młodzi projektanci nie chcą zarobić pieniędzy, które chcę na nich wydać, to nie będę o to błagał. Są jeszcze porządni, polscy rzemieślnicy i zagraniczne marki. A młodzi, polscy? Cóż, najwyraźniej są zbyt zajęci wykrojami z koła, tak jak córka mojej koleżanki… to znaczny projektantka mody.